Krantz należy do tej rzadkiej kategorii muzyków, którzy czują się równie dobrze przy fortepianie, jak przy lutownicy. Jest pianistą, inżynierem i youtuberem, znanym z ekscentrycznych eksperymentów: przerabia instrumenty, buduje przedziwne hybrydy, sprawdza granice wytrzymałości strun i klawiszy. W sieci ma setki tysięcy obserwujących, którzy śledzą jego „bonkers projects”, jak określił to jeden z serwisów.
Między krabem a klawiszem
Od dawna miał jedno marzenie: nauczyć jakieś zwierzę grać na pianinie. Nie psa czy kota – to byłoby zbyt banalne. Pociągały go ośmiornice, uchodzące za jedne z najbardziej inteligentnych stworzeń morskich. Są ciekawskie, szybko się uczą, rozwiązują łamigłówki, potrafią otwierać słoiki, a nawet rozpoznają ludzi. Wszystko w nich zdaje się krzyczeć: „Daj mi nowe wyzwanie!”.
Do tego ich układ nerwowy jest zdumiewający: ogromna część neuronów znajduje się nie w centralnym mózgu, lecz w ramionach, które działają jak małe, częściowo autonomiczne „mózgi”, zdolne samodzielnie podejmować decyzje ruchowe. To jak ośmiu pianistów w jednym ciele. Ale czy mogłyby grać naprawdę?
Takoyaki szybko okazała się istotą bystrą, energiczną i spragnioną bodźców. Pierwsze próby nie dawały jednak oczekiwanych rezultatów. Krantz testował podświetlane klawisze, kolorowe panele, lekkie guziki – wszystko, co mogłoby zainteresować ramiona z przyssawkami. Choć Takoyaki badała każdy nowy element z uważnością naukowca, nic nie przeradzało się w jej powtarzalne działanie. Muzyk szedł metodą prób i błędów, a każde niepowodzenie stawało się zapowiedzią kolejnego pomysłu.
Kluczem okazała się zasada prosta jak konstrukcja behawioralnej łamigłówki: bodziec – działanie – nagroda. Krantz zbudował specjalną podwodną klawiaturę, w której zamiast klasycznych klawiszy znalazły się dźwignie do pociągania – ruch najbliższy naturalnym zachowaniom ośmiornic. Instrument podłączył do przezroczystej tuby z żywym krabem, ulubionym przysmakiem Takoyaki. Każde poprawne pociągnięcie dźwigni uruchamiało „windę”, która przesuwała zdobycz coraz niżej.
Wtedy stało się coś, co zaskoczyło nawet sceptycznych obserwatorów: Takoyaki zaczęła grać. Na początku niepewnie, wybierając pojedyncze dźwignie. Potem szybciej. Rytmicznie i z wyczuciem. Dźwięki były proste, ale wyraźnie układały się w sekwencje – jak pierwsze, nieporadne nuty istoty, która odkrywa, że jej ruch może wpływać na świat poza szkłem i wodą.
Blues na pianino i gitarę
Proces trwał około pół roku. Każdy etap wymagał od Krantza przeróbek, usprawnień i modyfikacji instrumentu, dostosowywania go do ramion ośmiornicy. Ale Takoyaki uczyła się z szybkością, która zadziwiła nawet zoologów. Nie chodziło tylko o zdobywanie pożywienia. Gdy opanowała system, zaczęła eksperymentować z klawiaturą w sposób trudny do uznania za przypadkowy: powtarzała układy, zmieniała tempo, wracała do wcześniej „poznanych” dźwięków.
Najbardziej niezwykły moment został uwieczniony na nagraniu, które wkrótce obiegło cały Internet. Krantz usiadł obok akwarium z gitarą i zaczął grać prosty motyw bluesowy. Takoyaki odpowiedziała mu dźwiękami swojej klawiatury, poruszając się po kolejnych dźwigniach w powtarzalnym rytmie. Brzmiało to jak dialog – nieświadomy, instynktowny, a jednak spójny, sugestywny i pochłaniający uwagę.
Muzyk zaśmiał się wtedy i powiedział: „Ona jest jak Rachmaninow”. To żart, ale żaden żart nie bierze się z niczego. Takoyaki naprawdę grała, naprawdę powtarzała sekwencje i naprawdę współtworzyła dźwiękowy ślad tej chwili. Internet pokochał ich duet.
Nie potrzeba magii, by zrozumieć to zjawisko. Wystarczy znajomość biologii ośmiornic: ich inteligencji, złożonego układu nerwowego i naturalnej potrzeby eksploracji. Głowonogi są znane z tego, że uczą się błyskawicznie, zapamiętują rozwiązania i przejawiają zachowania przypominające zabawę. Reagują na bodźce dotykowe i wizualne, potrafią kojarzyć sekwencje ruchów z korzyściami. Krantz wykorzystał te mechanizmy, tworząc instrument idealnie dopasowany do ich możliwości.
Ale naukowe wyjaśnienia nie odbierają tej historii jej uroku. Wręcz przeciwnie – uwydatniają niezwykłość samej natury. To, co wydarzyło się między muzykiem a ośmiornicą, jest jednocześnie proste i wyjątkowe. Proste, bo oparte na naturalnych predyspozycjach. A wyjątkowe, bo nigdy wcześniej nikt nie sfilmował ośmiornicy, która tworzy dźwiękowe sekwencje na specjalnie zaprojektowanym dla niej instrumencie.
Melodia uratowanego życia
Takoyaki żyje dziś spokojnie w domu Krantza. Ma swoje miejsce w akwarium, swoje rytuały i – jak się zdaje – własne pojęcie muzyki. Nie gra etiud i nie komponuje melodii, ale potrafi powtórzyć ruch, który zawsze przynosi jej rezultat. I robi to z takim wdziękiem, że ludzie patrzący na nagranie nie potrafią powstrzymać uśmiechu.
W tej historii kryje się coś znacznie większego niż wirtualna ciekawostka. Jej sednem jest inteligencja wymykająca się schematom, a także zaskakująca bliskość, jaką potrafi stworzyć czysta ciekawość – zarówno po stronie człowieka, jak i zwierzęcia. Okazuje się bowiem, że czasem wystarczy jedno uratowane istnienie z targu rybnego, by odmienić je nie do poznania i odkryć, jak niezwykłe bywa spotkanie dwóch światów, które nigdy nie powinny się przeciąć.
Mattias Krantz chciał tylko sprawdzić, czy ośmiornica może grać na pianinie. A odkrył, że kiedy da się zwierzęciu szansę i narzędzia, potrafi ono odpowiedzieć na swój własny, niepowtarzalny sposób.
Takoyaki nie zagra koncertu w filharmonii. Ale jej kilka dźwigni, pociągniętych z łagodną, wodną precyzją, stworzyło jedną z najpiękniejszych metafor, jakie można sobie wyobrazić: że muzyka jest językiem znacznie szerszym niż gatunek, który ją wymyślił.
Monika Pawlak









