Redakcja
W poniedziałek minął miesiąc od rozpoczęcia ruchu Occupy Wall Street (OWS). Demonstranci ciągle nie przedstawiają konkretnych żądań. Można odnieść wrażenie, że każdy ma inne pretensje, choć generalnie ludzie protestują przeciw chciwości korporacji i bogaceniu się kosztem szeregowych Amerykanów.
Biały Dom po raz pierwszy na- wiązał do sloganu "99% przeciw 1%". W czasie 3-dniowej podróży po Karolinie Północnej i Wirginii prezydent Obama będzie zapewniał wyborców, że występuje w interesie 99%.
Na konto ruchu OWS w Amalgamated Bank w Nowym Jorku wpłynęło $300,000. Bank podkreśla, że jest jedynym w całych Stanach Zjednoczonych, który w 100 procentach pozostaje w rękach związkowców. Demonstranci otrzymali znaczne ilości jedzenia, koce i środki medyczne. Zwolennicy ruchu wysyłają dla nich setki paczek dziennie.
W Nowym Jorku "komitet żądań" spotyka się dwa razy w tygodniu, by przedyskutować konkretne sugestie, które zostaną poddane pod głosowanie "generalnego zgromadzenia". Przyjęcie planu żądań wymaga 2/3 głosów.
Według Donalda Trumpa administracja Baracka Obamy zbyt długo pozwala na okupację Wall Street.
W poniedziałkowym programie telewizyjnym Fox News Trump wyraził opinię, że rosnąca liczba demonstrantów świadczy o konieczności wprowadzenia zmian, lecz nie takich, jakie proponuje Obama. "Zmiany Obamy to tylko puste słowa, wszystko, co reprezentuje Obama, to słowa. I wszystko to jest nonsensem".
Multimilioner sugerował, że protesty, które rozpoczęły się na Manhattanie i rozszerzyły na cały kraj, są wynikiem retoryki Obamy. Uważa, że "okupanci" powinni udać się pod Biały Dom i protestować przeciw polityce ekonomicznej prezydenta, który "wykonał fatalną robotę, jeśli chodzi o pracę, nic nie wie, nie zawarł żadnej prawdziwej umowy w całym swoim życiu z wyjątkiem kupna domu, co też nie było całkiem właściwe. Tak, to jest wojna klasowa. Obama myśli, że to jedyny sposób na ponowny wybór, ponieważ naprawdę nie zasługuje na reelekcję", mówił Trump.
(P – eg)
