Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 15 grudnia 2025 23:47

System się sypie, ale rynek rozwija

W kraju trwa protest lekarzy domagających się wydatnych podwyżek płac. To poważne zagrożenie do – i bez tego niewydolnego – systemu publicznej służby zdrowia. Ale rynek nie znosi próżni. Im gorzej w publicznej służbie zdrowia, tym lepiej prywatnym gabinetom lekarskim.

Ostatni strajk sparaliżował grubo ponad 200 szpitali, personel lekarski pracuje w nich tak, jak podczas ostrych dyżurów. Nie wykonywano żadnych dodatkowych badań, odwoływano zaplanowane od dawna zabiegi. Grozi zaostrzenie protestu, spora część lekarzy chce zwolnić się z pracy. Nic więc dziwnego, że pacjenci coraz częściej oglądają się na prywatną służbę zdrowia, która nigdy nie strajkuje.

Z opublikowanych właśnie badań firmy SMG/KRC, zleconych przez PZU Życie, wynika, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy aż 30 procent Polaków korzystało z prywatnej opieki lekarskiej. Jak się okazuje, płacą, bo często nie mają innego wyjścia. Komu życie miłe, nie ogląda się na Narodowy Fundusz Zdrowia, lecz zamawia wizytę w prywatnym gabinecie lekarskim. Prawie 60 procent respondentów pytanych przez SMG/KRC, dlaczego poszli do prywatnej placówki, odpowiedziało, że ze względu na skrócony czas oczekiwania na wizytę. Brak kolejek przed gabinetem lekarskim jest najważniejszym kryterium dla pacjentów, którzy dopiero na drugim miejscu stawiają jakość (55 proc. wskazań), a na trzecim dostępność usług medycznych (41 proc.).

Krótko mówiąc, im gorzej dzieje się w publicznej służbie zdrowia, tym więcej klientów mają prywatne ośrodki. Jak się szacuje, obecnie za własne pieniądze leczy się około 1,5 miliona osób, z nich 600-700 tysięcy to pacjenci, którzy wykupili abonament — lub zrobił to za nich pracodawca — uprawniający do regularnego korzystania z usług lekarskich w niepublicznych ośrodkach zdrowia. Prywatny rynek usług medycznych rośnie, ale to trochę wymuszony wzrost. Ludzie są zdesperowani, ponieważ państwo nie jest w stanie zapewnić im opieki medycznej w ramach płaconego przez nich ubezpieczenia.

Według ostrożnych ocen analityków, liczba klientów prywatnych placówek będzie stale rosła i na koniec tego roku dojdzie do 2 milionów. Przyczyn jest kilka. Słabość publicznej służby zdrowia — to pierwsze. Po drugie, coraz więcej osób stać na opłacenie lekarza; po prostu Polacy stali się nieco bogatsi. I wreszcie, od tego roku fiskus przywrócił firmom pra-wo do dokonywania odpisów od podatku kosztów poniesionych na dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne pracowników.

Rynek rósł do tej pory o 20-30 procent rocznie, a w tym roku — właśnie ze względu na zmiany podatkowe — wzrośnie jeszcze bardziej. Obecnie wartość rynku prywatnych usług medycznych w Polsce (szeroko pojętego — oprócz abonamentów również usługi świadczone przez prywatne gabinety, placówki diagnostyki, laboratoria analityczne, prywatne przychodnie specjalistyczne, szpitale itp.) to około 12 miliardów złotych, w tym przychody ze sprzedaży abonamentów — 600-700 milionów złotych.

Na razie nie szastamy przesadnie pieniędzmi na prywatne leczenie. Z wspomnianych badań SMG/KRC wynika, że statystyczny Polak wydaje rocznie na usługi medyczne (w tym również na dodatkowe opłaty w ramach bezpłatnej służby zdrowia) średnio 298 złotych, co daje 25 złotych na miesiąc. Tylko co dziesiąty badany przeznaczył na ten cel powyżej 500 złotych.

Trudno oczywiście uznać powstałą sytuację za normalną. Systemem publicznej opieki zdrowotnej formalnie objęci są wszyscy. Ale w praktyce wygląda to tak, że wszyscy jedynie opłacają obowiązkowe składki ubezpieczenia zdrowotnego. Z usług publicznej służby zdrowia korzystają zaś tylko niektórzy, zwłaszcza ci, których naprawdę nie stać na ponoszenie jakichkolwiek dodatkowych kosztów.
Tych biedniejszych jest oczywiście znakomita większość. Ale są też i tacy, których stać na opłacenie leczenia po cenie rynkowej. Powszechną składkę ubezpieczeniową traktują oni jako dodatkowe obciążenie, nawet jeśli w ich przypadku niezbyt dotkliwe, to irytujące.

Jest oczywiste, że w przyszłości sektor publiczny i prywatny służby zdrowia będą istniały obok siebie. Musi to być jednak koegzystencja jawna i przejrzysta. To zaś wymaga bardzo głębokich reform w tym segmencie, który jest dotąd zarządzany przez państwo. Te reformy są niestety w powijakach, i należy się obawiać, że kolejne akcje strajkowe wcale ich nie przyspieszą.
Andrzej Nierychło
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama