Chicagowski Joseph Conrad Yacht Club skupia, co oczywiste, żeglarzy, ale także miłośników tego wydawałoby się na pozór bardzo elitarnego sportu. Na pozór, gdyż niekoniecznie trzeba posiadać jacht, aby korzystać z uroków żeglowania.
Jak to bywa ze wszystkim, tak i tu najważniejsze są dobre chęci. Poza tym brać żeglarska jest ogromnie życzliwa i nie zostawi nikogo na lądzie, kto pragnie uprawiać ten niesłychanie pasjonujący sport. Wystarczy wstąpić do polskiego Yacht Clubu, aby natychmiast poczuć się “wilkiem morskim”. Tu każdy znajdzie wśród swoich życzliwą pomoc i radę, jak najszybciej zrealizować marzenia o dalekich rejsach.
Ogromnie mi miło, że komandorem tej wielce zasłużonej nie tylko dla żeglarstwa, ale także całej Polonii, organizacji został mój kolega Jarek Fink-Finowicki. Dzięki niemu mogłem poznać ludzi, dla których żeglarstwo ma istotne miejsce w życiu i poświęcają mu wszystkie wolne chwile.
Ostatnio okazją do spotkania z żeglarzami był zorganizowany przez Chicagowski Yacht Club piknik, tradycyjnie rozpoczynający nowy sezon.
W tym roku, podobnie jak w ostatnich latach, miejscem spotkania żeglarzy, miłośników tego sportu, przyjaciół i znajomych była położona w Marengo, na dalekich północnych przedmieściach Chicago, posiadłość państwa Barbary i Antoniego Czuprynów, wieloletnich członów klubu. Szczęśliwie dla nas wszystkich, a zwłaszcza dla organizatorów w niedzielę 27 maja dopisała pogoda, było słonecznie i ciepło, a więc były wymarzone warunki do przebywania na świeżym powietrzu.
Nic więc dziwnego, że na pikniku pomimo że impreza nie była powszechnie reklamowana, przybyły dziesiątki osób. Atrakcją artystyczną były występy dziewcząt ze znanego już szerszej publiczności chicagowskiej zespołu JUMP. Dziewczęta nie tylko pięknie tańczą, ale również śpiewają. Przedstawione układy taneczne i i piosenki wśród których znalazły się również te o charakterze patriotycznym, spotkały się z gorącym aplauzem publiczności.
W przerwach między występami uczestnicy mogli posilić się wspaniałymi daniami serwowanymi z kuchni polowej. Była do wyboru golonka, barszcz ukraiński i wojskowa grochówka. Powodzeniem cieszyły się kiełbaski z rożna i oczywiście napoje, wśród których królowało piwo, dostarczone na imprezę przez jednego z hojnych sponsorów pikniku, Stanisława Stawskiego.
Wszystkim, którzy w maju obchodzili imieniny i urodziny organizatorzy złożyli życzenia i zaprosili uczestników pikniku na degustację wspaniałych tortów.
Jak przystało na imprezę żeglarską nie zabrakło też sportów wodnych. Dzięki temu, że na terenie posiadłości państwa Czuprynów znajduje się niewielkie jeziorko, mogły odbyć się mini-regaty. Pogoda, która była sprzymierzeńcem “piknikowania”, okazała się niezbyt pomyślna dla “wilków morskich”.
Trudno było wręcz uwierzyć, że niewielkie żaglówki płyną przy bezwietrznej pogodzie. Świadczy to o dużym kunszcie żeglarskim uczestników tych bardzo sympatycznych, mających charakter doskonałej zabawy, zawodów.
Kiedy zapadał zmrok, swój występ, który trwał do późnych godzin nocnych, rozpoczął zespół “Młynek”. W repertuarze tego profesjonalnego zespołu dominują szanty – pieśni żeglarskie. Zazwyczaj gwarancją udanej imprezy polonijnej jest nie tylko pełna poświęcenia praca organizatorów, ale również pomoc hojnych sponsorów. Tak było i tym razem. Dziękując za wsparcie, życzymy im wszystkim wyłącznie pomyślnych wiatrów w biznesach!
Sławek J. Skorupski
Żeglarski piknik w Marengo, IL
- 06/08/2007 07:23 PM
Reklama








