Po wszystkich kontuzjach i niepowodzeniach, była rosyjska gwiazdka tenisa Anna Kurnikowa zatęskniła za kortami i wielkimi turniejami.
"Nic nie może się równać z przebywaniem na korcie. Brak mi meczów i tych trzecich setów, kończących się wynikiem 7:6, gry w obecności 20 000 ludzi i tego przypływu adrenaliny" - powiedziała Kurnikowa.
Zwierzała się w Toronto podczas konferencji prasowej zwołanej z okazji sierpniowego turnieju pokazowego Rogers Cup Tennis Legends, w którym weźmie udział.
Kurnikowa nigdy nie wygrała turnieju tenisowego w grze pojedynczej, a rozgłos zawdzięcza fotogenicznej twarzyczce i zgrabnej sylwetce. 26-letnia Rosjanka przyznała, że profesjonalny tenis jest czasochłonny. "To sposób życia. 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, trzeba się temu poświęcić albo dać sobie spokój. Gdy sobie pofolgujesz, ciało odmówi ci posłuszeństwa... Trzeba być mocnym psychicznie. Teraz mam inne zainteresowania. Ale, czy znajdę w sobie pasję podobną do tenisa ?" Nie, to niemożliwe, tenisa nie można niczym zastąpić" - przyznała się dziennikarzom Kurnikowa.
Największe sukcesy odnosiła w grze deblowej. Była nawet numer 1 na światowej liście WTA, gdy ze Szwajcarką Martiną Hingis wygrywała wielkoszlemowy turniej Australian Open w 1999 i 2002 r.
Kontuzje skróciły jej karierę i wciąż odczuwa ich skutki. "Moja stopa, w której mam śrubę, dokucza mi gdy pada deszcz. Pogoda źle na mnie wpływa. Czuję ją w stawach. Staram się utrzymywać formę, ale czuję się jak wysłużony zawodowy sportowiec. Gdy jestem w domu staram się grać ile mogę, każdego dnia, nawet jeśli to ma trwać tylko pół godziny lub godzinę" - przyznała szczerze.
Kurnikowa jest wciąż "łakomym kąskiem" dla bulwarowych pisemek, które rozpuszczają plotki o jej rozstaniu z piosenkarzem Enriquem Iglesiasem. "Z nami wszystko w porządku. Enrique promuje swój nowy album, dlatego nie ma go przy mnie. Zapewniam, że wszystko gra, nie mogłabym być szczęśliwsza" - zakończyła zwierzenia Kurnikowa








