Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 15 grudnia 2025 12:35
Reklama KD Market

Kampania, debata, za dwa tygodnie wybory

Warszawa – Do weekendu wyborczego pozostały już tylko dwa tygodnie. Po sobotniej ciszy wyborczej, kiedy wszelka agitacja polityczna będzie prawnie zakazana, w niedzielę 21 października Polacy pójdą wybierać swoich przedstawicieli. Póki co, trwa kampania wyborcza, która jak dotąd nie wzbudziła większego zainteresowania wśród ogółu społeczeństwa, najwyraźniej zmęczonego wyborami, politykami, obietnicami, konferencjami prasowym i całą pozostałą oprawą.

Na ulicach są bilbordy wytykające błędy przeciwnikom politycznym, a podkreślające własne zalety. Na czarnym tle – duże, ostre białe czcionki krzyczą "oszczerstwa", które mają być ulubioną zasadą Prawa i Sprawiedliwości, z dopiskiem: "PiS rządzi a Polakom wstyd!" Nietrudno odgadnąć, że plakat ten sfinansował komitet wyborczy Platformy Obywatelskiej, głównej rywalki PiS. Albo spot (mini-reklama) w telewizji: Na wykwintnych salonach wśród pięknych pań i markowych trunków bawi się śmietanka gangstersko-biznesowa. Tak według PiS wyglądają prawdziwi władcy III RP, ludzie z układu postkomunistycznego i liberalnego.

Obecna kampania bardziej niż którakolwiek dotychczas uległa prawie całkowitej "telewizacji". Rozgrywa się głównie na małym ekranie na weekendowych wiecach i niekończących się konferencjach prasowych przez resztę tygodnia. Kandydaci znacznie rzadziej spotykają się ze zwykłymi Polakami w ich miejscu zamieszkania czy pracy, a jeśli nawet, to wszystko jest starannie wyreżyserowane, żeby dobrze wypadło na wizji. Na brak zajęć nie narzekają zatem specjaliści od marketingu politycznego.

Ci eksperci od mody, psychologii i komunikacji społecznej, wiedzą (lub twierdzą, że wiedzą), czego wyborca oczekuje i według tego klucza podpowiadają kandydatom, w co się ubrać, jak się uśmiechać, gdzie trzymać ręce i jak modulować głos. Tylko w ten sposób, jak twierdzą, kandydat może przekazać publiczności obraz polityka znającego się na rzeczy, poważnego, odpowiedzialnego i spokojnego, choć nie pozbawionego poczucia humoru.
Oprócz wizerunku uczestnik debaty narodowej musi na wszystko być przygotowany, sypać faktami, cytować dane, znać na wylot życiorys adwersarza i w każdej chwili skontrować atak celną ripostą. Z drugiej strony, zbytnia napastliwość nie jest dobrze odbierana. Co innego wiec polityczny, gdzie przemawia się do członków własnej partii i jej sympatyków.

W ferworze wiecowej atmosfery najbrutalniejsze ataki na konkurenta bywają sowicie nagradzane brawami oraz skandowaniem nazwiska mówcy.
Wszystkie te zabiegi wizerunkowo-szkoleniowe zostały wykorzystane przed debatą, jaka w tym tygodniu odbyła się na oczach narodu między rządzącym premierem Jarosławem Kaczyńskim a byłym prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. "To będzie spór, czy dalej budujemy IV RP, czy też Polacy chcą sobie zafundować powrót do III RP, gdzie dominuje prywata i korupcja–powiedział Tomasz Dudziński, który kieruje kampanią medialną PiS, i dodał, że do debaty premier jest doskonale przygotowany.

Aleksander Kwaśniewski w spokoju przygotowuje się merytorycznie do debaty, czyta, spotyka się z ekspertami, obserwuje bieżące wydarzenia, twierdził eurodeputowany Andrzej Szejna odpowiedzialny w LiD za przygotowanie debaty. (Dodajmy, że owa formacja LiD [Lewica i Demokraci], to sposób na zwiększenie liczby głosów postkomunistów i załapania się post-KOR-owców z dawnej Unii Wolności do Sejmu, czego samodzielnie nie są w stanie uczynić.)
W dniu debaty po głównym wydaniu Wiadomości Wieczornych dwaj przeciwnicy spotkali się w studio Telewizji Polskiej przy ul. Woronicza.

Prezes TVP Andrzej Urbański czuwał nad całością debaty, w której trójka dziennikarzy zadawała politykom pytania z trzech głównych dziedzin. Pierwsza dotyczyła kulejącej służby zdrowia i tu doszło do pierwszego spięcia. Kiedy premier zapewniał, że jego rząd wydaje na nią coraz więcej pieniędzy, Kwaśniewski wszedł mu w słowo i wypomniał Kaczyńskiemu, że jego rząd nie potrafi rozmawiać z protestującymi pielęgniarkami i lekarzami. Ale premier natychmiast przypomniał, że to władze postkomunistyczne rozmawiały z pielęgniarkami we Wrocławiu, ciągnąc je za włosy po ulicy.

Tu premier nie wykorzystał okazji, bo głównym powodem obecnych bolączek służby zdrowia jest przekreślenie przez rząd postkomunistyczny Millera reformy opieki zdrowotnej dokonanej przez rząd solidarnościowy Jerzego Buzka. Wzorem Polski przedwojennej, stworzył kasy chorych, ale zanim mogły okrzepnąć rozwiązali je po dojściu do władzy w 2001 r. postkomuniści. Na ich miejsce założyli Narodowy Fundusz Zdrowia, aby móc w jej strukturach zapewnić stanowiska własnym ludziom.

Względem przeszłości politycznej premier wypomniał Kwaśniewskiemu, że za jego prezydentury Władimir Putin był w Warszawie zaledwie raz, podczas gdy on odwiedził Moskwę aż sześć razy. To, zdaniem Kaczyńskiego, obniża pozycję Polski. B. prezydent odparł, że jego polityka polegała na dialogu, a Kaczyńskiego na milczeniu. Zapytał też premiera: "Dlaczego nie potrafi pan docenić wielkiego dorobku Polaków i wielu swoich poprzedników? Czemu pan nie potrafi powiedzieć dobrego słowa o innym człowieku? Dlaczego pan uważa, że wszystko się na panu zaczęło i skończy się na panu?" "Ja nawet o panu dobre słowo mówię" – odparował mu premier.

Polityków także podzieliła przyszłość. Zdaniem Kaczyńskiego wszystko, co dobre i co zostało zapoczątkowane przez jego rząd, skończy się, jeżeli po wyborach powstanie koalicja PO-LiD. "A jak będzie PO-PiS? – dopytywał Kwaśniewski. "Jak PO z nami będzie, to tylko pod naszym kierownictwem i będzie dobrze!" – odpowiedział mu Kaczyński. "Czyli na kolanach! Na waszych warunkach!" – przerwał mu b. prezydent.

To wszystko było jakby trochę na rozgrzewkę, bo dopiero rozmowa o polityce zagranicznej rozpaliła obu adwersarzy. Gdy Kwaśniewski się chwalił, że znienawidzona przez premiera III RP osiągnęła wszystkie strategiczne cele polityki zagranicznej, jak wyprowadzenie z kraju wojsk sowieckich i wstąpienie do NATO, Kaczyński odparł, że do NATO też zostały przyjęte wszystkie kraje byłego bloku wschodniego, które o to zabiegały, i dodał: "Pan załatwił tyle, ile każdy by załatwił". Nie pozostając dłużnym Kwaśniewski dorzucił: "Za to pan zepsuje wszystko, co tylko pan potrafi zepsuć na tym świecie!"

W debacie o sytuacji w kraju Kaczyński przekonywał, że budowana przez PiS IV RP jest normalnym demokratycznym krajem, a nie pełnym patologii jak III RP. Zachwalał rządy PiS, którym mimo trudnej koalicji z Samoobroną i LPR udało się zmienić Polskę na lepsze. Dodał też, że za jego dwuletnich zaledwie rządów przestępczość zmalała o 18 procent i Polacy czują się dużo bezpieczniej niż w poprzednich latach. Kwaśniewski odwrotnie, uznał III RP, czyli pierwszych 16 lat po upadku PRL-u, za "cudowne wydarzenie w polskiej historii". A IV Rzeczpospolita w jego opinii to próba zniszczenia przeszłości i budowy świetlanej przyszłości dla nielicznych. "Pan jest mistrzem! – przygadywał premierowi b. prezydent. – Najpierw pan wymyśla tezę, natychmiast w nią wierzy, a potem ją udowadnia".

Kwaśniewski uznał, że Polska przeżywa największy od lat kryzys polityczny i Polakom potrzebne jest nowe rozdanie. Na to odparł Kaczyński: "Większość Polaków nie chce takiego kraju, jakim była III RP, po dwóch latach naszych rządów jest oczywiste, że rządy PiS to kurs na zmiany".

Lider PO Donald Tusk ocenił, że debata skończyła się "nudnym remisem z lekkim wskazaniem na Kwaśniewskiego". Większość obserwatorów była zdania, że godząc się na debatę z Kwaśniewskim premier celowo chciał zmarginalizować swego głównego rywala, z którego partią PiS idzie łeb w łeb z notowaniami przeważnie a w granicach 28-33 procent poparcia. LiD cieszy się znacznie mniejszą popularnością (8-15%).

Chcąc udowodnić, że nadal jest ważnym graczem na polskiej scenie politycznej Tusk zadeklarował, że jeśli PO wygra wybory zaproponuje wielką koalicję z PiS, LiD i Polskim Stronnictwem Ludowym, choć nie wiadomo, czy w ogóle wejdzie do Sejmu. Powstaje pytanie: jak Platforma zamierza zawiązać koalicję z całą resztą Sejmu, skoro nie była w stanie dogadać się nawet z niegdyś bliskim wspólnikiem PiS i przez dwa lata uprawiała wobec rządu agresję, obstrukcję i destrukcję? Nic dziwnego więc, że już słychać głosy, iż rząd wyłoniony przez nowy Sejm, jeśli nie zdoła zdobyć większości parlamentarnej, może rządzić tylko do kolejnych przyśpieszonych wyborów już w styczniu.

Chcąc wyjść z politycznego zamrażalnika, Tusk koniecznie chce się zmierzyć zarówno z b. prezydentem jak i urzędującym premierem. Zarówno Kwaśniewski jak i Kaczyński na taki pojedynek się zgodzili. Po debacie Kaczyński-Kwaśniewski, poprawiły się notowania PiS i LiD, za to lekko spadło poparcie Platformy.
Robert Strybel
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama