W 1949 roku, kiedy Stanisław Rolleder przyjechał do USA, nikt o nim nie mówił – bohater. W Ameryce nikt go nie znał, nikt nie wiedział, że przed II wojną światową był świetnym prawnikiem (po wojnie uprawnionym do wykonywania zawodu adwokata przed amerykańskimi sądami wojskowymi), w czasie wojny więźniem czterech niemieckich obozów koncentracyjnych: Majdanek, Flossenbuerg, Gross Rosen i Leitmeritz.
Po wojnie był wzorowym oficerem Amerykańskich Sił Powietrznych, dowódcą Kompanii Wartowniczej w niemieckiej bazie Straubing, o którym dowódca bazy, pułkownik Earl H. Dunham, w liście do niego pisał: „Wysoki poziom sprawności żołnierzy kompanii wartowniczej był bezpośrednim efektem Twoich trafnych ocen, inicjatywy i zdolności organizacyjnych. Pomimo bariery językowej i okrojonego liczbowo personelu wykazałeś się niezwykłymi zdolnościami przywódczymi (...)”. W zasadzie ujście z życiem nawet z jednego obozu koncentracyjnego daje prawo do nazywania się bohaterem, przedwojennemu prawnikowi nigdy jednak nie przyszło to do głowy.
W czasie wojny przeżył więcej, niż człowiek jest w stanie wytrzymać. Wspomniane wyżej cztery obozy koncentracyjne pozostawiły trwały ślad w psychice i charakterze Stanisława Rolledera. Ten ślad to jednak nie rozpacz, zgorzknienie, pretensje do świata i ludzkości o wyjątkowo paskudny los w najpiękniejszym okresie życia. Ten ślad to siła, mądrość, wytrwałość, determinacja, upór w najlepszym znaczeniu tego słowa i niezwykła afirmacja życia w każdej jego postaci. Współwięzień naszego bohatera z obozu koncentracyjnego Gross Rosen, Witold Sopoćko Baltazar, pisał w 1947r.: „ Stanisław Rolleder, ryzykując wprost życiem, ułatwiał przeszmuglowanie do bloku dodatkowej żywności dla bardziej potrzebujących Polaków, którym ten dodatkowy posiłek mógł wprost ratować zdrowie i życie. (...) Nie zajmowana funkcja, lecz postawa, charakter i postępowanie mówiło o więźniu w obozie, a o S. Rollederze można mówić tylko w superlatywach”.
Rolleder po wojnie i pracy dla amerykańskiego wojska, przed wyjazdem na stałe do USA, otrzymał najwyższe możliwe rekomendacje. „Nie waham się polecić go na jakiekolwiek stanowisko, które wymagać będzie odpowiedzialności, nieskazitelnego charakteru i ogromnej kompetencji” – pisał w liście polecającym o Stanisławie Rollederze Henry Kucharczyk, Naczelnik Wydziału Repatriacji i Przesiedleń Międzynarodowej Organizacji Uchodźców w 1949r. Między innymi ten list sprawił, że Rolleder został zatrudniony przez Intermatic.
Jego życie w USA przypomina historię wielu powojennych imigrantów. Zaczynał od pracy pomocnika kelnera w restauracji i był szczęśliwy, że może zarobić na bardzo skromne utrzymanie. Kiedy trafił do dużej amerykańskiej fabryki Intermatic jego życie się odmieniło, chociaż nie od razu. Związał z tą firmą swoje losy na prawie 50 lat, przechodząc różne szczeble zawodowe. Ale nie kariera Stanisława Rolledera była najważniejsza. W Intermatic poznał Jima Millera, późniejszego prezydenta tego przedsiębiorstwa, który do dzisiaj z nim jest bardzo związany.
W opinii pana Stanisława Jim Miller to człowiek wielkiego formatu i wielkiego sukcesu. Postawił Intermatic (producenta m. in. wyrobów oświetleniowych, zegarów przemysłowych i termostatów) na tzw. nogi, kiedy firma chyliła się ku upadkowi w latach 70. Znany jest jako niezwykły menadżer, handlowiec, administrator i zwyczajnie dobry człowiek, bo za takiego uważali go jego pracownicy. Pod jego rządami Intermatic zdobyła wysoką pozycję na amerykańskim i międzynarodowym rynku produkując 80% wszystkich używanych w USA artykułów oświetleniowych o niskim woltażu.
Prezydent Miller odnosił się zawsze do swoich pracowników z niezwykłym szacunkiem i zainteresowaniem. Od personelu sprzątającego przede wszystkim po wiceprezydentów. Dla każdego miał czas i dobre słowo. Wprowadzał specjalne programy zachęcające pracowników np. do rzucenia palenia. Założył się z niejednym pracownikiem o $100, że temu ostatniemu nie uda się zerwać z nałogiem. Jak mówi, z przyjemnością te zakłady przegrywał. Intermatic za czasów Millera wprowadziła też, jako jedna z nielicznych fabryk w metropolii chicagowskiej, specjalny program pracy na pół etatu dla swoich emerytowanych pracowników, o czym w 1982 roku pisała Chicago Tribune. „To jedna z najlepszych rzeczy, jakie wymyśliłem. Gdzie znalazłbym takie talenty, za taką cenę, jak nie w tej właśnie firmie, wśród ludzi, którzy przepracowali tu wiele lat? Jimmy (lat 73) zna wszystkie produkowane przez nas termostaty od pierwszego roku istnienia Intermatic i potrafi naprawić każdy; gdybym pozwolił mu odejść, żaden nowy pracownik nie wiedziałby, o co chodzi, gdyby miał na nowo uruchomić niedziałający termostat sprzed dwudziestu lat!”, mówił Miller w wywiadzie dla Chicago Tribune 1 sierpnia 1982r. Okazało się, że program zatrzymywania emerytowanych pracowników na pół etatu przyniósł nie tylko radość i zajęcie tym ostatnim, ale był też bardzo opłacalny dla firmy.
Stanisław Rolleder odszedł na emeryturę w 1978r. „Nie wyobrażam sobie siedzieć w domu i nic nie robić. Gdybym mógł zatrzymać pracę w Intermatic na pół etatu, byłbym bardzo wdzięczny”, powiedział w rozmowie z Millerem (wywiad dla Chicago Tribune, 1 sierpnia 1982r.) Prezydent firmy się zgodził. Rolleder, który wcześniej był głównym księgowym Intermatic w dziale zakupów, stwierdził, że w fabryce wyrzuca się wiele przemysłowych odpadów, takich jak niewykorzystane części kabli, plastyk, aluminium, stal i inne. Rolleder postanowił zastąpić zewnętrzną firmę, która dotąd zajmowała się utylizacją tychże odpadów i niewykorzystane w produkcji części materiałów po prostu... sprzedawać.
W pierwszym roku swojej pracy „na emeryturze”, a było to prawie 30 lat temu, Rolleder zarobił dla Intermatic $188,000 pracując zaledwie we wtorki i piątki. W 1995r. otrzymał specjalną nagrodę za osiągnięcia w dziedzinie recyklingu. Zasłużył na nią zarówno pomnożeniem zysków przedsiębiorstwa jak i osiągnięciami w dziedzinie ochrony środowiska.
W dniu, kiedy Stanisław Rolleder odchodził na emeryturę, Timer Topics, gazeta publikowana przez Intermatic, pisała o nim: „To jedna z najsympatyczniejszych osób, jakie można w życiu spotkać, a jednocześnie bardzo interesująca postać. Z przedwojennego adwokata przeszedł długą drogę zawodowej kariery, od pomocnika kelnera do jednego z głównych księgowych dużej korporacji, zdobywając po drodze tytuł magistra księgowości na Uniwersytecie Northwestern w Chicago.”
Ukończenie studiów na Northwestern zajęło naszemu bohaterowi 10 lat. W tym samym bowiem czasie pracował w Intermatic, był też właścicielem wynajmowanego budynku mieszkalnego, którym sam się opiekował od piwnicy po dach. Spał zaledwie kilka godzin na dobę, a jego życie towarzyskie przez 10 lat nie istniało. Dopiął swego. Ukończył studia, które w znacznej części, będąc pod wielkim wrażeniem uporu, pracowitości i determinacji Rolledera, sfinansował jego pracodawca – Intermatic. Zapoczątkowało to kolejny program korporacji – finansową pomoc dla kontynuujących edukację pracowników.
Miller i Rolleder to wyjątkowi gentlemani. Obaj mądrzy, światli, pracowici i posiadający wyjątkową zdolność przyciągania do siebie nietuzinkowych ludzi. O służbowych rocznych raportach Rolledera Miller mówił, że są najbardziej logiczne, przejrzyste i świetnie przygotowane. O jego pracy pisał do Rady Nadzorczej Intermatic, że pozwala na utrzymanie się firmie na rynku, w prywatnych listach zapewniał, że ich przyjaźń będzie trwała zawsze.
Rolleder o Millerze mówił z najwyższym szacunkiem i podziwem za to, że obok wielkiego biznesmena potrafił być wielkim człowiekiem, który w kierowanej przez niego fabryce widział więcej niż tysiące bezbarwnych pracowników w jednym szeregu. Widział ludzi z problemami, potrzebami, ambicjami; potrafił łowić talenty i pożytkować je dla dobra korporacji, ale przede wszystkich dla samych zainteresowanych.
Każdego roku, 8 maja, Miller pojawia się na urodzinach Rolledera. Co roku Jim Miller powtarza: „You are my hero, Stanley”. W tym roku, Stanley obchodził jubileusz 95-lecia. Pracodawca przyszedł na przyjęcie z wyjątkowym prezentem. Wybudował Rollederowi dom. Dom stanął w Rio Hondo, w Gwatemali, dzięki staraniom fundacji Food for the Poor, Inc., której hojnym donatorem jest Miller. Sfinansował on budowę domu dla jednej z biednych rodzin w Ameryce Łacińskiej i zadedykował ją swojemu pracownikowi i przyjacielowi. Na domu zawisła tablica: „Ten dom zbudowano w hołdzie Stanisławowi Rollederowi, wielkiemu człowiekowi” (This house built in honor of Stanley Rolleder, a Great Man). To rzadki hołd złożony polskiemu imigrantowi przez Amerykanina wielkiego formatu, jakim niewątpliwie jest Jim Miller. To rzadki hołd odebrany przez polskiego imigranta wielkiego formatu, jakim niewątpliwie jest Stanisław Rolleder.
Joanna Dobecka Lembert we współpracy z
Andrzejem Baraniakiem
Zdjęcia: archiwum bohatera.
“...Jesteś moim bohaterem, Stanisławie!” - Dom imieniem polskiego weterana w Gwatemali
- 12/17/2007 09:44 PM
Reklama