Chicago (Inf. wł., Internet, CST) – Koszty studiowania na uniwersytetach publicznych potroiły się w ostatniej dekadzie. Jednak w tym roku odnotowano tylko niewielki wzrost – średnio o 7.1 procenta.
Najmniej wzrosło czesne na najdroższej i najlepszej stanowej uczelni University of Illinois w Urbana Champaign – notabene dotkniętej skandalem przyjmowania po znajomości kandydatów niekwalifikujących się, ale za to popieranych przez osoby ustosunkowane. Czesne na UofI wzrosło dla nowych studentów tylko o 2.6 procenta w roku akademickim 2009-2010.
Studenci zaczynający studia na tej uczelni płacić teraz będą czesne w wysokości 9,484 dol. za rok nauki. Są to wydatki bez kosztów zakwaterowania i wyżywienia. Za akademik i stołówkę trzeba zapłacić mniej więcej drugie tyle. W poprzednim roku akademickim czesne wynosiło 9,242 dol. Przypomnijmy, że podwyżki nie dotyczą studentów, którzy już w zeszłym roku studiowali na stanowych uczelniach publicznych. Płacą oni takie same stawki jak w ubiegłym roku, co gwarantuje ustawa stanowa, obowiązująca od 2004 roku, która zamraża opłaty już studiujących.
Najbardziej podskoczyło czesne na uczelni popularnej wśród młodych polskich imigrantów – Northeastern University – bo aż 11.4 procenta. W ubiegłym roku czesne na tej uczelni wynosiło 6,600 dol. W tym roku będzie opiewało na kwotę 7,350 dol. Popularna uczelnia University of Illinois at Chicago zdrożała o 2.6 procenta – z 8,130 dol. do 8,342 dol.
Wyższe wykształcenie jest coraz droższe, a przez to coraz mniej dostępne. Jak już informowaliśmy, władze stanu obcięły z powodów budżetowych program stypendialny MAP, do którego kwalifikowało się wielu studentów wywodzących się z klasy średniej.
Warto dodać, że w związku ze skandalem rekrutacyjnym na UofI gazeta Chicago Tribune w swoim niedzielnym wydaniu apeluje na tytułowej stronie o rezygnację szefów uczelni, prezesa B. Josepha White’a i kanclerza Richarda Hermana. (ao)
Redakcja
