Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Rostenkowski


O Polonii i Ameryce



To była pierwsza parada 3-majowa, którą obejrzałem jako nowo przybyły imigrant. Sunęła główną śródmiejską arterią Chicago, ulicą State, dostojnie niczym procesja Bożego Ciała, powiewając sztandarami i transparentami pełnymi haseł, zupełnie jak pochód 1-majowy.


 


Szli weteranie, dzieci i zespoły ludowe. Przygrywały marszowe zespoły czarnoskórych muzyków. Szczególną uwagę zwracała jadąca w paradzie potężna platforma na kołach udrapowana w kolory flagi amerykańskiej. Na niej, zupełnie jak niegdyś na wiejskim weselu, gdzieś w rzeszowskiem, rżnęła polkę kilkuosobowa orkiestra. Solista przytupywał i wyśpiewywał coś po angielsku. Nie sposób było go zrozumieć, ale w refrenie powtarzał nazwisko, które nie było mi obce – “Danny Rostenkowski”. Na podwyższeniu, za orkiestrą, stał dżentelmen o figurze atlety i machał do tłumu. Odpowiadały mu oklaski. I tak zetknąłem się ze słynnym Danielem Rostenkowskim. Przekonałem się później, że ta otaczająca go wtedy nieco jarmarczna atmosfera, która zaskoczyła mnie jako nowicjusza w USA, to egzotyka polityki amerykańskiej. Występy na platformie były częścią jego kampanii wyborczej, a ta nie kończyła się nigdy.


 


Kadencja posła do Izby Reprezentantów Kongresu Stanów Zjednoczonych trwa zaledwie dwa lata. Po zakończonych wyborach kongresman musi zaraz myśleć o następnych. W swej karierze, która trwała od 1959 do 1995 roku, Dan Rostenkowski startował z powodzeniem w wyborach do Kongresu aż 18 razy. To wcale nie było łatwe. Mogli się o tym dotkliwie przekonać wszyscy ci polonijni politycy, którzy startując o schedę po Rostenkowskim, gdy oskarżenia o... kradzież znaczków pocztowych położyły kres jego kariery, ponosili raz za razem druzgocącą klęskę, mimo że reprezentowany kiedyś przez niego na Kapitolu w Waszyngtonie 5. kongresowy obwód wyborczy w Illinois wciąż posiada największą w Stanach Zjednoczonych liczbę wyborców polskiego pochodzenia.


 


Jako przewodniczący odpowiedzialnej za ustawodawstwo podatkowe Kongresowej Komisji Środków Budżetowych, w latach 1981-1994, Rostenkowski był jednym z najbardziej wpływowych polityków amerykańskich tamtej ery. Polityczny tygodnik “National Journal” charakteryzował wtedy Rostenkowskiego jako “… człowieka czynu, a nie słów, polityka od załatwionych spraw, a nie od oratorskich wystąpień, legislacyjnego stratega nie mającego sobie równych na Kapitolu”.


 


Swą polityczną siłę słynny „Rosty” wykorzystywał również dla dobra Polonii. To dzięki niemu organizacje bratniej pomocy, jak Związek Narodowy Polski czy Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolickie, otrzymały status zwalniający je od płacenia podatków, dzięki czemu mogą wciąż istnieć, a zarobione na ubezpieczeniach środki mogą przekazywać na cele polonijne. Rostenkowski jako pierwszy kongresman w odpowiedzi na napływ imigrantów z tak zwanej fali solidarnościowej powołał w swym biurze w Chicago asystenta do spraw polonijnych, do którego zwracali się ze swymi problemami nie znający angielskiego Polacy.


 


Wcześniej nie zawahał się użyć swych wpływów, by dokonać korekty mapy miasta, gdy plany budowy autostrady Kennedy’ego groziły wyburzeniem jego parafialnego kościoła pod wezwaniem świętego Stanisława Kostki. Dlatego prowadząca do śródmieścia Chicago autostrada omija dziś szerokim łukiem ten historyczny kościół. To w nim podczas uroczystości pogrzebowych w tym tygodniu wystawiono trumnę z ciałem Daniela Rostenkowskiego, najwybitniejszego, z pewnością, parafianina, który swoim katolickim przekonaniom dawał niejednokrotnie wyraz podczas głosowań w Kongresie.


 


Chicago zawdzięcza Rostenkowskiemu nie tylko uratowanie Świętego Stanisława, ale przede wszystkim federalne fundusze na odnowienie Navy Pier, modernizację lotniska Midway czy wybudowanie “Deep Tunnel” – systemu głębokich zbiorników, chroniących miasto przed powodzią. Lista dokonań Rostenkowskiego dla jego rodzinnego miasta i stanu jest znacznie dłuższa.


 


Ze śmiercią Dana Rostenkowskiego kończy się era wielkich polonijnych polityków, jak Roman Puciński, Edward Derwiński, John Kluczyński czy Tadeusz Machrowicz. Mimo liczebności i niewątpliwej zamożności współczesnej Polonii próżno w niej szukać ich następców.


 


Wojciech Minicz

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

ReklamaDazzling Dentistry Inc; Małgorzata Radziszewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama