Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama KD Market

Pożegnanie ś.p. Zofii Korbońskiej



Wszyscy tu obecni mieliśmy szczęście znać lub przyjaźnić się ze wspaniałym człowiekiem i wielką Polką, panią Zofią Korbońską – dla wielu z was po prostu Zosią lub „Skarbem”. Ja też w ostatnich trzech latach jej życia miałem zaszczyt cieszyć się jej sympatią. Nie tylko ją podziwiałem, ale stała się ona dla mnie kimś po ludzku bliskim.


 


Ostatni raz rozmawiałem z panią Zofią Korbońską na trzy dni przed jej śmiercią. Była już słaba i świadoma „podróży bez powrotu”, która ją oczekiwała. Ale rozmowa, którą odbyliśmy, była z jej strony pełna pogody i klasy, które nigdy przecież pani Zofii nie opuszczały. Wielk' damą pozostała do ostatnich chwil życia.


 


Przedostatnią rzeczą, jaką mi powiedziała, było to, żebyśmy się nie martwili, bo śmierć nie jest taką straszną sprawą, że trzeba ją przyjąć z godnością i dobrze się na nią przygotować, a ona jest już gotowa. Powiedziała mi też, że cieszy się na myśl, że już wkrótce spotka swojego ukochanego męża Stefana. Poprosiła także, by pożegnać ją z uśmiechem, a przede wszystkim – CYTUJĘ – nie marudzić zbyt długo nad jej trumną, bo patrząc z góry będzie się nudziła. Oto codzienny humor pani Zofii, przejawiany nawet w najbardziej dramatycznych chwilach.


 


Pani Zofio droga, obiecuję, że nie będę długo marudził, ale przecież pewne sprawy muszą zostać tu powiedziane. Byłaś i jesteś dla swoich przyjaciół oraz wielu Polaków postacią wyjątkową. Twoje długie życie było żywym obrazem historii Polski w ostatnim stuleciu, zwłaszcza jej najdramatyczniejszych epizodów. Jest ono jednoznaczne, nie nosi żadnej plamki i cienia. Pomimo przeciwności losu, których zaznałaś, pozostałaś skromnym i dobrym człowiekiem. Zawsze trzymałaś się drugiego planu historii, świadomie stałaś w cieniu męża, jak mówiłaś „swojego dowódcy i bohatera”, choć Twoje zasługi, mądrość, Twój wpływ na sprawy pierwszoplanowe były większe, niż wielu mogło przypuszczać.


 


Pani Zofia Korbońska, ten wspaniały człowiek, odważny żołnierz Polski Walczącej i orędowniczka polskich spraw, do ostatnich chwil życia ucieleśniała cnoty: wiary, nadziei i miłości. Wiary w Polskę i zwycięstwo jej wolności – wbrew faszyzmowi, komunizmowi i rzeczom, które uważała za szkodliwe dla kraju. Nadziei – jakże często wbrew nadziei na sukces – że warto pracować dla tego celu. I wreszcie miłości – tej duchowej do Polski, która kazała ponosić ryzyko śmierci, walki i konspiracji oraz niewygody emigracji, ale także tej ludzkiej miłości do męża Stefana, takiej niedzisiejszo- pięknej, przedwojennej, która nie wygasła nawet po jego śmierci.


 


Jest wiele znaków, po których można poznać wielkość człowieka. Jednym z nich jest na pewno grono wiernych przyjaciół, którzy przyszli ją pożegnać. Nad trumną pani Zofii przemówił pan profesor Zbigniew Brzeziński, jeden z największych umysłów politycznych naszych czasów i jeden z największych sojuszników Stefana i Zofii Korbońskich w ich walce o wolną Polskę.


 


 


To do was, przyjaciele zmarłej, skierowane zostały jej ostatnie słowa, które zgodnie z jej wolą zostaną odczytane podczas ceremonii pogrzebowej w Doylestown. Nawet w nich prosi was ona o modlitwę i pamięć, ale zaraz potem o wierność Polsce. Bo Polska była jej wielką pasją. Żyjąc z dala od niej, żyła jednocześnie jej sprawami. Dlatego wiem, że choć ciało pani Zofii spocznie u boku pana Stefana w ziemi amerykańskiej, to ich dusze są już na pewno w Warszawie.


 


Celem pani Zofii było przekazanie młodzieży wiedzy i prawdy o Armii Krajowej, Polskim Państwie Podziemnym i Powstaniu Warszawskim. Zrobiła ona i powołana przez nią fundacja imienia Stefana Korbońskiego bardzo wiele na tym polu.


 


Dla młodszego pokolenia Polaków życie Zofii Korbońskiej jest jak gotowy scenariusz filmowy. W epopei jej życia odnajdziemy wiele wzajemnie splecionych wątków romantycznych, bohaterskich, sensacyjnych i politycznych. Opowiedzmy krótko tę historię:


 


Oto młoda dziewczyna dobrze wykształcona przed wojną, pochodząca z dostatniego mieszczańskiego domu, poznaje starszego od siebie mężczyznę, uczestnika walk o niepodległość Polski, prawnika i polityka – działacza ruchu ludowego. Połączyła ich miłość i małżeństwo, które przetrwało 51 lat. Ona była jego ozdobą i najbliższą współpracownicą. On zawodowo reprezentował w Polsce wielkie korporacje amerykańskie. Razem prowadzili dostatnie i wygodne życie.


 


II wojna światowa przerwała jego rytm w sposób brutalny i przesunęła Stefana i Zofię Korbońskich na pierwszy plan wydarzeń. Razem organizowali cywilny ruch oporu, prowadzili łączność z Londynem, nieprzerwanie aż do zakończenia Powstania Warszawskiego. Niejednokrotnie ocierali się o śmierć własną i byli świadkami śmierci swoich przyjaciół i współpracowników.


 


Koniec wojny z Niemcami nie przyniósł im spokoju ani zasłużonych nagród. Aresztowani przez sowieckie NKWD, po uwolnieniu włączyli się w działalność ruchu ludowego, wierząc, że w powojennej Polsce będzie można uratować choć cząstkę wolności i suwerenności. I znów Zofia była nie tylko bliską współpracownicą w działalności Stefana, ale i wykazała się wielk' przedsiębiorczością, organizując w Warszawie biznes, który nie tylko dobrze prosperował finansowo, ale i był przykrywką dla działalności konspiracyjnej.


 


Korbońscy, wraz z niezależnym ruchem ludowym, przegrali wówczas walkę o wolną Polskę, ale brawurową ucieczką przez Bałtyk ocalili rzecz najcenniejszą – swoje życie, zagrożone przez komunistyczną bezpiekę. Bezpieka na swój sposób „doceniła” zresztą panią Zofię. W tajnych raportach konfidentów i szpicli oraz meldunkach oficerów dostrzegany jest jej wpływ na męża i jego działalność. Wiemy o tym za sprawą dokumentów opublikowanych niedawno przez Instytut Pamięci Narodowej.


 


Na emigracji w Stanach Zjednoczonych, przez kolejne pół wieku pani Zofia wspierała męża w jego działalności publicznej. Sama pracowała też w „Głosie Ameryki”, edukując i informując świat o sprawach polskich. Jakimi ludźmi byli państwo Korbońscy pokazuje epizod odrzucenia przez nich propozycji pracy dla wielkich koncernów amerykańskich, które po wojnie zgłosiły się do nich, pamiętając przedwojenne zasługi pana Stefana. Wiedzieli bowiem, że wygodne życie, które mogli sobie zbudować, oznaczałoby ograniczenie swobody działań dla Polski. Wybrali życie skromniejsze, ale wolne od takich ograniczeń i do końca podporządkowane sprawom Polski.


 


Po śmierci pana Stefana, pani Zofia poświęciła się utrwaleniu pamięci o nim. Czyniła to zarówno z wielką znajomością spraw, jak też zawsze żywą miłością i wiernością ich wspólnej drodze życiowej.


 


Ostatnie słowa, jakie pani Zofia powiedziała do mnie w czasie naszej ostatniej rozmowy, zapadły mi szczególnie w pamięć. Powiedziała bowiem coś takiego: „Przed wojną wiedliśmy z mężem bardzo wygodne życie. Potem musieliśmy z większości rzeczy zrezygnować, ale przecież nie można było inaczej… dla Polski”.


 


Generał Douglas McArthur powiedział kiedyś, że dobrzy żołnierze nie umierają, ale ich cień znika powoli za horyzontem.


 


Pani Zofio, dziś odprowadzamy wzrokiem Twój cień za horyzont życia.


 


Dziękujemy Ci za wszystko.


 


Będziemy o Tobie pamiętać.


 


Żołnierzu wolnej Polski, odpoczywaj w pokoju, bo jak niewielu na tej ziemi na odpoczynek zasłużyłaś.


 


Robert Kupiecki,


Ambasador RP Waszyngton


 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama