Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
poniedziałek, 8 grudnia 2025 06:55
Reklama KD Market

Wybory i nielegalni imigranci


O Polonii i Ameryce





W kampanii przed wyborami, które – jak wiele na to wskazuje – zmienią układ sił w Waszyngtonie, lepszy jest ten kandydat, który mocniej przyłoży imigrantom. Antyimigranckie nastawienie wielu kandydatów wynika głównie z przekonania ich wyborców, że za wysokie bezrobocie, z którym Ameryka nie może sobie od dłuższego czasu poradzić, odpowiedzialni są w znacznej mierze nielegalni imigranci zajmujący miejsca pracy należne Amerykanom. Nawet administracja Baracka Obamy, postrzegana jako proimigrancka, nie patyczkuje się z nielegalnymi.


 


Janet Napolitano, odpowiedzialna w rządzie Obamy za bezpieczeństwo i sprawy imigracyjne, przedstawiła nie bez dumy raport, z którego wynika, że w zakończonym 30 września roku budżetowym ze Stanów Zjednoczonych deportowano rekordową liczbę 393 tys. nielegalnych imigrantów, a Urząd Imigracji i Ceł sprawdził w tym czasie 2200 firm pod kątem wywiązywania się z przepisów zabraniających zatrudniania nielegalnych. W 180 przypadkach wszczęto postępowania prawne wymierzone w przedsiębiorstwa łamiące przepisy.


 


We współzawodnictwie o urząd gubernatora Nowego Meksyku, stanu z największą ilością mieszkańców pochodzenia latynoskiego, dla których – tradycyjnie – sprawy imigracyjne są bardzo ważne, startujący w wyborach politycy machnęli na to ręką i licytują się postulatami wymierzonymi w nielegalnych. Diane Denish, kandydująca na gubernatora z ramienia Partii Demokratycznej, zapowiada, że jeżeli wygra, to wprowadzi przepis uniemożliwiający wydawanie praw jazdy nielegalnym imigrantom. (Nowy Meksyk jest jednym z nielicznych stanów, gdzie osoba starająca się o prawo jazdy nie musi udokumentować prawa do pobytu w USA.) Jej republikańska oponentka – Susana Martinez – posuwa się jeszcze dalej. Deklaruje, że odbierze prawa jazdy posiadającym je już nielegalnym imigrantom. Ten postulat najwyraźniej jej służy, skoro prowadzi ona w sondażach i ma historyczną szansę zostania pierwszym w USA gubernatorem pochodzenia latynoskiego.


 


Niedawne badania przeprowadzone przez Instytut Pew wskazują, że Latynosi niewiele różnią się od ogółu społeczeństwa, jeżeli chodzi o hierarchię najważniejszych dla nich zagadnień. Na pierwszym miejscu stawiają wykształcenie, później miejsca pracy, ochronę zdrowia i walkę z deficytem budżetowym. Kwestie imigracyjne znajdują się na dalszym miejscu. Tak więc próba pozyskania głosów wyborców pochodzenia latynoskiego przez lansowanie spraw służących imigrantom, łącznie z reformą, o której nawet najbardziej proimigrancko nastawieni kandydaci nie śmią mówić nawet półgębkiem, jest z góry skazana na niepowodzenie. Wybory już 2 listopada. Ich wynik zadecyduje, czy oddalająca się coraz bardziej szansa na reformę imigracyjną zniknie zupełnie za nowym politycznym horyzontem.




Wojciech Minicz


 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama