Burze, jakie nawiedziły Chicago i okolice w nocy z piątku na sobotę i w sobotę, pobiły wszystkie rekordy opadów deszczu w lipcu (na O´Hare 9.04 cala) z wyjątkiem 1889 roku, kiedy na miasto spadło 9.56 cala wody.
Ogrody na przedmieściach, szczególnie zaś w Des Plaines, Park Ridge, Mount Prospect, Naperville itd. zamieniły się w stawy, a drogi w rwące rzeki. Przed sklepami z pompami do odprowadzania wody z piwnic już od szóstej rano stały kolejki okolicznych mieszkańców wycieńczonych bezskutecznymi próbami walki z żywiołem.
Policja pozamykała zalane ulice. Na szczęście wysuszona rekordowo wysokimi temperaturami gleba w większości miejsc zdumiewająco szybko wchłonęła nadmiar wody, pozostawiając gdzieniegdzie kałuże – wylęgarnie komarów.
W niedzielę przy ulicach wyrosły góry zniszczonych wodą ubrań, sprzętów domowych, mebli, w tym 60-calowych telewizorów, dywany, bojlery itp.
Niedzielne burze przerwały dopływ prądu do mieszkań 33,000 klientów elektrowni ComEd.
W Chicago przedstawiciel Departamentu Straży Pożarnej, Larry Langford, powiedział, że nie odebrano żadnych raportów o zalanych wiaduktach ani innych poważnych problemach z powodu burz.
Fala upałów przyczyniła się jednak do śmierci ośmiu osób.
W sobotę stwierdzono zgon pięćdziesięciokilkuletniej Sandry Rollins, z dalekiego południa miasta, 88-letniego mieszkańca Oak Lawn, 88-letniego Dee Tribba, i 68-letniego Archie Jonesa, zamieszkałego w okolicy 3900 West Monroe.
Po krótkiej przerwie w upałach meteorolodzy przewidują wzrost temperatury powyżej 90 stopni F już od jutra.
(eg)








