Rekordowo wysoka liczba Amerykanów – blisko jeden na dwóch – żyje w ubóstwie lub z trudem wiąże koniec z końcem. Ostatni spis ludności wskazuje, że średnia klasa kurczy się nie tylko z powodu bezrobocia, lecz również stagnacji płac przy ciągle rosnących cenach podstawowych artykułów i coraz wyższych lokalnych podatkach.
"W 2010 roku liczba ubogich utrzymała się na poprzednim poziomie dzięki świadczeniom społecznym, takim jak kupony żywnościowe i podatkowe kredyty. Wiele pracujących rodzin o najniższych zarobkach nie kwalifikuje się jednak do pomocy, nawet jeśli są obciążone wysokimi rachunkami medycznymi", mówi profesor z University of Michigan, Sheldon Danziger. "Perspektywy na polepszenie sytuacji ludzi ubogich są prawie żadne. Jeśli Kongres i stany przeprowadzą dodatkowe cięcia, to w ciągu następnych kilku lat możemy spodziewać się coraz większej biedy".
Republikanie i demokraci z Kongresu kłócą się o przywrócenie podatków do poziomu sprzed cięć zatwierdzonych przez byłego prez. G.W. Busha, skrócenie okresu wypłat z tytułu bezrobocia, zamrożenie federalnych płac i redukcję wydatków na świadczenia społeczne.
Robert Rector z konserwatywnej Heritage Foundation podejrzewa, że niektórzy ludzie, zaklasyfikowani do grupy ubogich, w rzeczywistości nie są tak biedni, jak się wydaje. Przyznając, że programy zapewniające osłonę społeczną pomogły wielu Amerykanom, Rector uważa, że z pomocą posunięto się za daleko. "Świadczenia dostają ludzie, którzy mieszkają w przyzwoitych domach, mają samochody i nowe telewizory. Nie ma wątpliwości co do tego, że recesja spowodowała bezrobocie i obniżkę dochodów, lecz w okresie wychodzenia z recesji jest rzeczą ważną, by programy te zachęcały do szukania pracy i promowały samowystarczalność, zamiast uzależnienia".
Tymczasem burmistrzowie 29 miast twierdzą, że jedna na każde cztery osoby, które zabiegały o kupony żywnościowe, nie otrzymały tego rodaju pomocy. Wśród tych, których sytuacja finansowa zmusiła do złożenia prośby o żywność, 51% stanowiły rodziny z dziećmi, 26% bezrobotnych, 19% emerytów i 11% bezdomnych.
Wielu Amerykanów średniej klasy zeszło do grupy ludzi o niskich dochodach (poniżej $45 tys. na 4-osobową rodzinę rocznie) z powodu cięć zarobków, przymusowej redukcji godzin pracy lub utraty zatrudnienia jednego z małżonków.
Najgorzej przedstawia się sytuacja rodzin w stanach, które ograniczyły lub wyeliminowały programy socjalne, w tym Arizona, New Mexico, Karolina Południowa, Kalifornia i Teksas.
Równocześnie kurczą się pobory rodzin o niskich dochodach. Zarobki 20% najniżej zarabiających spadły z $16,788 w 1979 roku do niecałych $15,000. Zarobki kolejnych 20% utrzymały się na tym samym poziomie i wynoszą $37,000, podczas gdy zarobki 5% o wyższych dochodach wzrosły od 1979 roku o 64% i wynoszą średnio ponad $313,000 rocznie.
Na biedę nie mogą narzekać liderzy biznesu. Ich pobory wzrosły w ostatnim roku z 27% do 40%, a średnia wartość zysków w akcjach giełdowych podskoczyła o 70% z $950,400 do $1.3 miliona. W roku, kiedy najwyżej płatny szef korporacji zarobił ponad $145 milionów, średni dochód w Ameryce spadł poniżej $27,000 rocznie, co oznacza, że połowa ludzi pracujących zarobiła jeszcze mniej.
(HP – eg)








