Powodów, by właśnie teraz obchodzić rok Wagnera, jest kilka, jest to: 100 rocznica urodzin (Krzyżowa Wola, 17 września 1912), 80 rocznica rozpoczęcia rejsu (Gdynia, 8 lipca 1932) i 20 rocznica śmierci (Floryda, 15 września 1992). Tak się złożyło, że byłem naocznym świadkiem powstania pomysłu memoriału, a było to w styczniu 1999 roku. Byłem wówczas w załodze jachtu "Gemini", którym pod dowództwem kpt. Andrzeja Piotrowskiego, wespół z Leszkiem Gromanem i Grzegorzem Dylewskim, płynęliśmy z Barbadosu do San Juan w Portoryko. Kapitan Piotrowski całą drogę karmił nas opowieściami o zupełnie niemal nam nieznanej postaci Władysława Wagnera. Gdy dotarliśmy na Tortolę, mieliśmy okazję zobaczyć miejsce, gdzie osiadł po wojnie nasz rodak. Wagner pierwszy rozpoczął tam w latach pięćdziesiątych rozwój Beef Island, małego wschodniego krańca Tortoli, połączonego dziś z resztą wyspy mostem królowej Elżbiety II. Za czasów Wagnera było to kompletne pustkowie. Polski żeglarz karczował lasy i podpalał wielkie kamienie, by uzyskać kawałek piaszczystego nabrzeża. Wagner zamieszkał w zatoce Trellis Bay, a właściwie na wysepce położonej 200 metrów od brzegu zatoki. Dziś w jego domu działa przeurocza żeglarska knajpa Last Resort. Dom na Bellamy Cay wzniesiono z kamienia zebranego na nabrzeżach okolicznych wysp i jest to jedyny kamienny dom na całych Karaibach. Wagner na Beef Island zbudował pierwsze na Wyspach Dziewiczych lotnisko i sam, do czasu kiedy zbudowano most, przeprawiał chętnych do podniebnych podróży prymitywnym małym promem. I właśnie na Bellamy Cay tuż obok jakże dziś irlandzkiego Last Resort, w obecności ponad 500 Polaków przybyłych z całego niemal świata oddano hołd jednemu z najlepszych polskich żeglarzy w historii. W odsłonięciu tablicy pamiątkowej wzięli udział przedstawiciele klubów żeglarskich z Londynu, Toronto, Hamilton, Nowego Jorku, San Francisco. Przybyli polonijni żeglarze z Danii i Australii. Na pokładzie żaglowca "Fryderyk Chopin" przypłynęli rodacy mieszkający w Starym Kraju i na wyspach brytyjskich. Odczytano list od wdowy po W. Wagnerze. Gośćmi honorowymi byli przedstawiciele lokalnych władz, a cała uroczystość była jednym wielkim manifestem naszej jedności i hołdem pamięci oddanym wspaniałemu człowiekowi, synowi Polski, której pozostał wierny do końca swoich dni. Do tematu wrócę za tydzień, gdyż do zrobienia w sprawie Władysława Wagnera mamy jeszcze wiele. Sławek Sobczak Zdjęcia: Małgorzata Kiełb
Reklama








