Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 7 grudnia 2025 19:12
Reklama KD Market

Minął tydzień 3/9


O czym mówi Ameryka



W Wisconsin senator stanowy Glenn Grothman wniósł ustawę wymierzoną przeciwko samotnym rodzicom, a raczej matkom. Grothman wychodzi z założenia, że osłona społeczna gwarantowana przez welfare zachęca kobiety do rodzenia dzieci z nieprawego łoża. Dlatego proponuje zatwierdzenie ustawy formalnie uznającej macierzyństwo samotnej kobiety za krzywdzenie dziecka i lekceważenie jego potrzeb.


 


W Wisconsin samotni rodzice stanowią 1/3 wszystkich rodziców w tym stanie. Oczywiście nie wszyscy korzystają z pomocy społecznej. Ze spisu ludności w 2009 roku wynika, że w całych Stanach Zjednoczonych w tym czasie było 13.7 mln samotnych rodziców, w zdecydowanej większości matek.


 


Według Grothmana, świadczenia społeczne znoszą czynnik strachu o przyszłość i zachęcają młode kobiety do rodzenia. W wielu przypadkach dzieci stają się środkiem na życie.


 


***


Rush Limbaugh naraził się demokratom i republikanom za wulgarną wypowiedź pod adresem Sandry Fluke, studentki prawa z Georgetown University, która stanęła w obronie bezpłatnych środków antykoncepcyjnych dla kobiet. Ci pierwsi krzyczeli, bo zdarzyła się okazja do ukrócenia nieformalnego lidera republikanów, drudzy, ponieważ inaczej nie wypadało. Limbaugh pozwolił sobie na wiele niewybrednych słów, jak "dziwka" i "prostytutka", co w sezonie wyborczym musiało urazić uszy zazwyczaj nieczułe na wulgaryzmy popularnego, a zarazem najbardziej znienawidzonego, gospodarza programu radiowego.


 


Nagle każdy poczuł się w obowiązku skarcić faceta, który od lat tryska jadem, manipuluje słowem, straszy wymyślanymi przez siebie zagrożeniami i dzieli społeczeństwo. I któremu od lat wszystko uchodzi na sucho.


 


Krytykowany ze wszystkich stron Limbaugh przeprosił obiekt ordynarnej tyrady, 30-letnią Sandrę Flute, a mimo to blisko czterdzieśc ikompanii, w tym AOL, Geico, Allstate, Sears itd., wycofało reklamy, a kilka stacji radiowych zrezygnowało z nadawania jego programu.


 


Panu Limbaugh od dawna należą się baty. Zastanawia jednak to, że tym razem wszyscy razem pominęli przyczynę brutalnej wypowiedzi radiowca.


 


Pannę Flute, która stawiła się na przesłuchaniu w komitecie kongresowym na temat środków antykoncepcyjnych w charakterze "świadka", republikanie nie dopuścili do mikrofonu. Tak samo postąpili z innymi kobietami. Oburzeni demokraci zorganizowali konferencję z jej udziałem. Młoda kobieta mówiła o zbawiennym działaniu tychże środków nie tylko jako osłony przed niechcianą ciążą, lecz jako medycyny, chroniącej kobiety przed różnymi dolegliwościami i schorzeniami. Jednakże jednym zdaniem – na które niewiele osób poza Rushem Limbaugh zwróciło uwagę – przekreśliła rozsądne argumenty, mówiąc, że środki antykoncepcyjne kosztują 3 tysiące dolarów rocznie, więcej niż zarabia w czasie wakacyjnej przerwy. W tym momencie niejednej kobiecie opadła szczęka. Stało się jasne, że Sandra Flute nie przysłużyła się kobietom. Nie wiem czy panna Flute przejęzyczyła się, czy też mówiła o jakimś wyjątkowo trudnym przypadku medycznym. Wymieniona przez nią suma jednych zaskoczyła, innym dała pole do szerszego popisu przeciw reformie medycznej prez. Obamy, z czego skorzystał Rush Limbaugh. $3 tysiące rocznie to suma niebagatelna. Wydana na środki antykoncepcyjne w celach "rekreacyjnych" zdumiewa i sugeruje wyjątkowo energiczną aktywność seksualną.


 


Choć obrzucanie kobiety wulgaryzmami w rodzaju "dziwka" i "prostytutka" jest nie do przyjęcia, to logiczny tok myślenia Limbaugh jest w pewnym sensie uzasadniony. Prawie nikt nie wspomina o sumie wymienionej przez Sandrę Flute, mimo że była to podstawa tyrady radiowca.


 


Można zatem przypuszczać, że utarcie Rushowi Limbaugh nosa odpowiada obu partiom. Pierwsi mają mu za złe, że gnębi ich bezlitośnie. Drudzy – choć działa w ich interesie – nie mogą znieść faktu, że muszą się przed nim tłumaczyć z każdego polubownego gestu w stronę demokratów. Jednym słowem, wszyscy mają go dość.


 


No może jednak nie wszyscy. W obronie Limbaugh stanął O´Reilly z Fox News. Jego kolega, Eric Bolling, wystąpił z teorią, że całe zamieszanie z Sandrą Flute jest sprytnym spiskiem demokratów, celem którego było sprowokowanie i napiętnowanie Rusha Limbaugh.


 


***


W środę konserwatywni komentatorzy ruszyli z odsieczą. Jako przykład hipokryzji demokratów przytaczają niepochlebne wypowiedzi satyryka Billa Mahera pod adresem byłej gubernator Alaski, Sary Palin. Nie jest to zbyt mocna broń, zważywszy, że za zbyt cięty język program satyryka usunięto z ogólnodostępnej telewizji ABC i przeniesiono na płatną HBO. Nie słuchają go tłumy, lecz osoby, które chcą go słuchać. Wśród zwolenników ostrego, piętnującego głupotę w życiu amerykańskim dowcipu Mahera, znajdują się – jak można sądzić z obecnych, nagle pełnych oburzenia, publicznych wypowiedzi – tak godne postaci, jak były pastor, gubernator i kandydat na prezydenta Mike Huckabee.


 


***


Popiersie Rusha Limbaugh znajdzie się w stanowym Kapitolu wśród innych sławnych postaci z Missouri, jak Mark Twain, Harry Truman i Scott Joplin.


 


Wyboru dokonał marszałek stanowej Legislatury, Steven Tilley, który złożył zamówienie na głowę Limbaugh u miejscowego rzeźbiarza, Spencera Schuberta.


 


***


Robert Kennedy jr., obrońca naturalnego środowiska, zachował się niczym Rush Limbaugh nazywając (na tweeterze) sen. Jamesa Inhofe call girl przemysłu naftowego. Mówiąc, że nie zamierza wycofać tego określenia ani przepraszać, Kennedy wyjaśnia, że senator nie chce dopuścić do ekonomii paliwowej popieranej przez producentów samochodów, mały biznes, konsumentów i zwolenników czystego środowiska.


 


W rozmowie z Politico Kennedy zwrócił się do publiczności o dokonanie moralnej oceny obu wypowiedzi i zastanowienie się, która z nich jest bardziej szkodliwa dla kraju. "Obowiązkiem senatora są działania dla dobra społeczeństwa, tymczasem Inhofe dał jasno i niedwuznacznie do zrozumienia, że służy interesom kompanii naftowych. Nie jest rzeczą niemoralną stosowanie takich określeń wobec sprzedajnego polityka", wyjaśniał swoje stanowisko Robert Kennedy, prawnik Natural Resources Defense Council.


 


***


Pat Robertson, znany kaznodzieja, gospodarz programu "700 Club", nadawanego przez chrześcijańską sieć telewizyjną Christian Brodcasting Network, po naturalnym żywiole, który w ub. tygodniu przeszedł przez Midwest zabijając 39 osób, wyraził przekonanie, że mieszkańcy terenów dotkniętych wichurami modlili się nie dość często. "Gdyby ludzie się modlili, Bóg mógłby interweniować, Jezus wstrzymałby burzę".


 


Tym razem Robertson dość łaskawie potraktował ofiary żywiołu, winiąc je je-dynie za to, że mieszkają w pasie, przez który rokrocznie przechodzą wichury.


 


Trzęsienie ziemi na Haiti pastor interpretował jako karę za umowę z diabłem. "Kiedy Haitańczycy jęczęli pod butem Francuzów, no wiecie, Napoleona III, czy kogoś takiego, zebrali się i obiecali, że będą służyć diabłu, jeśli wyzwoli ich od Francuzów. Diabeł się zgodził. Mówię prawdę".


 


***


Przewodniczący federalnego sądu w Montanie, sędzia Richard Cebull, przyznał się do rozesłania e-maili z porównaniem Afroamerykanów do psów i sugestią, że matka prezydenta Obamy uprawiała seks ze zwierzętami. W rozmowie z miejscową gazetą Cebull zgodził się, że e-mail miał charakter rasowy, lecz stanowczo przeczy, jakoby sam był rasistą. Przeprosił prezydenta i jego rodzinę. Czuł się skruszony, tym bardziej że jego czyn porównano do zachowania tępych typów, nienawidzących innych ludzi tylko z powodu koloru skóry.


 


***


Były burmistrz 38-tysięcznego miasta Clovis w New Mexico nie krył pogardy dla Baracka Obamy mówiąc, że jest "wcieleniem diabła". Twierdził, że Obama wygrał urząd prezydenta dzięki spiskowi CIA.


 


Kilka lat temu David Landsford poniósł porażkę reelekcyjną, częściowo dlatego, że wielu mieszkańców nie mogło strawić jadu burmistrza pod adresem prezydenta.


 


W ostatni wtorek 53-letni Landsford odzyskał dawne stanowisko bijąc na głowę obecną burmistrz Gaylę Brumfield. Sukces tylko częściowo zawdzięcza nieudolnym rządom swej następczyni.


 


Landsford ściągnął na siebie uwagę, gdy ujawniono jego koneksje z polityczno-religijną grupą ATLAH Media Network w Nowym Jorku, która przeprowadziła "sąd" nad Obamą. W artykule opublikowanym w internecie nazywał prezydenta uzurpatorem.


 


Lider ATLAH, David Maning, w kilku wideo na You Tube oskarżał Obamę o próby przemienienia Ameryki w "islamski kalifat" i porównywał go do "alfonsa".


 


Z chwilą ujawnienia związków z tą grupą Landsford chciał się wycofać z wyborów, sądząc, że mieszkańcy Clovis uznają go za człowieka silnie stukniętego.


 


Pozostał i miał rację. Clovisanie najwyraźniej uwierzyli w jego retorykę.


 


Brumsfield była zdumiona, że ktoś z tak ekstremalnymi opiniami był w stanie uzyskać wysoką przewagę. Landsford zdobył 63% głosów.


 


Elżbieta Glinka

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama