Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
niedziela, 7 grudnia 2025 16:42
Reklama KD Market

Bogaci Chińczycy emigrują do USA

Jeśli Chiny są cudownym, pełnym możliwości krajem, jak twierdzą jego liderzy, to dlaczego tak wielu bogatych Chińczyków marzy o przeprowadzce do USA?


 


Kilka sondaży opinii publicznej wskazuje, że 60 do 80% najbogatszych Chińczyków z majątkiem powyżej $1.6 mln twierdzi, że chce się przenieść lub już załatwia wyjazd za granicę, przy czym najpopularniejszym krajem osiedlenia jest USA. Od 2009 roku liczba Chińczyków, którzy złożyli podania o rodzinne "zielone karty" w ramach specjalnego programu dla bogatych, wzrosła w ub. roku trzykrotnie do blisko 3 tysięcy.


 


Według Kennetha Lieberthala, byłego członka Rady Bezpieczeństwa Narodowego, a obecnie dyrektora chińskiego centrum Brooking Institution, Chińczycy starają się o wyjazd do USA, by zabezpieczyć swój majątek.


 


Thomas Fingar, były przewodniczący Krajowej Rady Wywiadu, twierdzi, że "finansowa elita przez definicję silnie związana z elitą polityczną, nie czuje się zbyt pewnie i wątpi w trwałość obecnego systemu".


 


Komunistyczna Partia Chin martwi się tym i kilkoma nowymi trendami, które świadczą o niepewności o przyszłość kraju. Wszystko to sprawia, że eksperci od spraw chińskich wierzą, że Chińczycy przeżywają "przebudzenie". Od momentu, kiedy Deng Xiaoping 30 lat temu dał hasło do rozwoju gospodarki na wzór zachodni, chiński naród zaakceptował niepisany pakt: godzimy się na dyktaturę tak długo, jak długo zapewnia nam dobrobyt". Rzeczywiście, od tego czasu setki milionów Chińczyków wydźwignęły się z ubóstwa. Dziś chińska gospodarka nadal jest jedną z najszybciej rozwijających się na świecie, choć widać już oznaki słabości. Kapitalizm przyniósł ze sobą zanieczyszczenie powietrza, korupcję, wykorzystywanie robotników. Chińscy liderzy nie radzą sobie z tymi problemami. Ciągle jednak przyrzeczenie dobrobytu działa na ludzi jak środek usypiający.


 


Jednakże teraz, kiedy bogaci planują wyjazd do Ameryki, niższa i średnia klasa okazuje gniew. Według obliczeń rządu, w ub. roku w całym kraju odbyło się 180,000 (500 każdego dnia) "masowych incydentów" (tak rząd określa protesty) z powodu korupcji, zagarniania ziemi, zatrucia powietrza i dziesiątek innych spraw socjalnych. Niemal wszystkie protesty są wymierzone w lokalne władze, a nie rząd centralny.


 


Populacja Chin (1.34 mld ludzi) jest kilkakrotnie wyższa od populacji USA (313 mln), podczas gdy obszar jest nieco mniejszy. Łatwo sobie wyobrazić życie w USA, gdyby każdego dnia odbywało się tu 500 masowych protestów.


 


"Poczucie kruchości jest w Chinach niemal namacalne", mówi Fingar.


 


Wraz z bogatymi Chiny opuszczają intelektualiści. Wielu przeszło więzienie i tortury. Pisarz Yu Jie jest jednym z nich. Mieszka obecnie w Fairfax w Wirginii i cieszy się wolnością.


 


Hu Ben, reporter tygodnika wychodzącego w Guangzhou, twierdzi, że emigracja i "masowe incydenty" nie są jedynym wykładnikiem obaw i niezadowolenia. Zwraca uwagę na tysiące kobiet, które wyjeżdżają na poród do Hong Kongu, by ich potomstwo miało obywatelstwo kraju zapewniającego większe swobody i gwarantującego dobrą edukację.


 


W społeczeństwie rośnie niezadowolenie z powodu okradania kraju przez rząd. Podczas gdy w ostatnich latach przyrost gospodarczy wynosił 9 do 10%, to zarobki pracowników rządowych rosły każdego roku o 20 do 25 procent.


 


W ub. miesiącu Bloomberg News informował, że 70 najbogatszych członków chińskiej legislatury w 2011 roku zgromadziło więcej majątku ($89.8 mld) niż 535 członków Kongresu USA, prezydent i jego gabinet.


 


"To odzwierciedla poważny problem nierównej dystrybucji pieniędzy. Bogaci otwarcie ignorują zarządzenie o jednym dziecku na rodzinę, płacąc $9,500 kary za dodatkowe dziecko, podczas gdy połowa najbiedniejszych Chińczyków nie może pozwolić sobie na łazienkę", zauważa Lieberthal.


 


"W tej chwili nastąpił kryzys nadziei", mówi Andrew Nathan z Columbia University.


 


Po opublikowaniu informacji o przeprowadzkach najbogatszych za granicę, tysiące innych ludzi stwierdziło, że zrobiłoby to samo, gdyby mieli pieniądze.


 


Światowy Bank opublikował raport o sytuacji w Chinach dochodząc do konkluzji, że tamtejszy rząd musi wprowadzić zmiany w gospodarce i usługach socjalnych, jeśli ma zamiar przetrwać.


 


W ub. tygodniu premier Wen Jiabao nieśmiało wspomniał o reformach. Ceniony socjolog z uniwersytetu Tsinghua, Sun Liping, zastanawia się jednak, czy w okresie przemian da się uniknąć zamieszek.


 


Amerykańscy eksperci nie wierzą w wybuch rewolucji. Nie wierzą, że obecny system będzie trwać zawsze, ale również nie wierzą w szybki upadek tego systemu.


 


Chińczycy wyjeżdżający do Ameryki najczęściej korzystają z wiz EB-5 przyznawanych obcokrajowcom, którzy wyrażają chęć zainwestowania przynajmniej $500,000 w biznes, który zatrudni przynajmniej 10 Amerykanów. Chińczycy nazywają to "inwestycyjną migracją". Departament Bezpieczeństwa Kraju podaje, że 78% wszystkich podań w tym programie składają obywatele Chin.


 


Większość tych, którzy decydują się na opuszczenie kraju, uzasadniają to postanowienie chęcią zapewnienia dzieciom lepszej edukacji, zabezpieczeniem kapitału i niepewnością co do przyszłości Chin. "Bez względu na wysokość majątku ludzie nie mają poczucia bezpieczeństwa. Wszyscy żyją w strachu", wyjaśnia Yu.


 


Większość imigrantów nie rezygnuje z chińskich paszportów i utrzymuje biznesowe związki z krajem. Okazują duże zdenerwowanie na myśl, co się z nimi stanie w razie powrotu do Chin.


 


Najlepiej ich uczucia odzwierciedla stary chiński żart: Szef pyta pracownika, dlaczego chce wyjechać do USA: "Czy jesteś zadowolony z pracy, z płacy i polityków?"


 


"Tak", pada odpowiedź.


 


"To dlaczego wyjeżdżasz?"


 


"Bo w innych krajach mogę powiedzieć nie".


 


(Autorem powyższego artykułu jest Joel Brinkley, profesor wydziału dziennikarskiego na Stanford University. Tłm. eg)

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama