Departament Policji z Los Angeles wkrótce zacznie ignorować stanowe prawo, które wymaga zatrzymania na 30 dni pojazdu prowadzonego przez osobę bez prawa jazdy.
Większość nieuprawnionych kierowców w Los Angeles to imigranci zatrudnieni tu nielegalnie przy nisko płatnych zajęciach. Miejscowa policja uznała, że prawo jest niesłuszne, gdyż pozbawia nielegalnych możliwości dotarcia do pracy i nakłada wysokie opłaty za odebranie pojazdu.
Szef policji z Los Angeles, Charlie Beck, uważa, że okazanie jakiegokolwiek dokumentu, potwierdzenie rejestracji samochodu i ubezpieczenia wystarczy, by nielegalny kierowca mógł zatrzymać samochód. Beck tłumaczy, że decyzja ta jest podyktowana poczuciem sprawiedliwości.
Przeciwnicy decyzji Becka wpadli w gniew. Przytaczają informacje z ubiegłorocznych badań AAA zatytułowanych "Unlicensed to Kill". Okazuje się, że nieposiadający prawa jazdy kierowcy są znacznie bardziej niebezpieczni na drogach, pięciokrotnie częściej powodują śmiertelne wypadki i częściej niż inni uciekają z miejsca wypadku.
Prokurator stanowy w okręgu Los Angeles, Steve Cooley, w liście do Becka oświadczył, że jego decyzja jest nielegalna w świetle prawa stanowego. Zwolennicy decyzji szefa policji twardo stoją po jego stronie i w obronie nieuprawnionych kierowców.
"Osoba o niskich dochodach nie jest w stanie wykupić samochodu. Odebranie pojazdu na 30 dni pozbawi ją środków do życia", ubolewa kardynał Roger Mahony, były arcybiskup Los Angeles i obrońca nielegalnych imigrantów.
Komisja policji w L.A. opowiedziała się większością 4 głosów przeciw 1 za decyzją Charliego Becka.
(FN – eg)








