Kolejka do budynku sądu Najwyższego USA zaczęła ustawiać się już w piątek. W poniedziałek rozciągała się na całą przecznicę. Równo o 10 rano 400 widzów podniosło się na sali sądowej, gdy ogłoszono wejście 9 sędziów.
Przez 3 dni sędziowie będą słuchać argumentów zwolenników i przeciwników ustawy Affordable Care Act. Od chwili, gdy 2 lata temu prezydent Barack Obama podpisał reformę opieki medycznej, przeszła ona przez sądy niższej instancji, by ostatecznie trafić do Sądu Najwyższego, który zdecyduje, czy jest zgodna z Konstytucją, czy nie.
Głównym punktem niezadowolenia przeciwników reformy jest "individual mandate", klauzula, która od 2014 roku zobowiązuje wszystkich Amerykanów do kupienia ubezpieczenia medycznego lub zapłacenia kary za brak ubezpieczenia przy rozliczeniu podatkowym.
Przeciwnicy argumentują, że Kongres nie może zmuszać nieubezpieczonych osób do kupowania produktu sprzedawanego na prywatnym rynku.
Rząd stoi na stanowisku, że Kongresowi przysługuje taki przywilej z racji prawa, które zezwala na regulację handlu między stanami, ponieważ osoby nieubezpieczone prędzej czy później korzystają z usług medycznych (bezpłatnie), a tym samym przyczyniają się do wzrostu opłat za ubezpieczenia w całym kraju. Reforma usiłuje rozwiązać ten problem.
W poniedziałek sędziowie spędzili 90 minut na debacie, czy tę politycznie delikatną sprawę odsunąć na kilka lat z powodów "technicznych" w oparciu o prawo z 1867 roku, które zabrania występowania do sądu przeciw płaceniu podatku, dopóki podatek ten nie został zapłacony. Na tej podstawie sąd niższej instancji uznał, że kary za odmowę kupienia polisy ubezpieczeniowej w zasadzie stanowią podatki i odsunął skargę do rozważenia w 2015 roku, gdy nieubezpieczeni będą zobowiązani do zapłacenia piewszej kary.
Po 90-minutowym wstępnym przesłuchaniu obserwatorzy odnieśli wrażenie, że sąd nie skorzysta z powyższego prawa i podejmie się rozwiązania sporów o reformę medyczną.
(HP, FN – eg)








