Felietonista z konserwatywnego National Review sprowokował oburzenie radząc białym czytelnikom, by unikali miejsc "z dużą koncentracją czarnych".
Artykuł Johna Derbyshire´a, opublikowany w piątkowym wydaniu Taki´s Magazine stanowi coś w rodzaju "poradnika", jak postępować "wobec rozmów o rasizmie prowadzonych z dziećmi przez czarnych rodziców z powodu śmierci Trayvona Martina", czarnoskórego 17-latka, zabitego przez strażnika-ochotnika w strzeżonej dzielnicy Stanford na Florydzie.
Własnym dzieciom Derbyshire poradził, by unikały miejsc z dużą liczbą czarnych osób, jeśli nie znają ich osobiście; trzymali się z daleka od dzielnic z przeważającą ilością czarnych mieszkańców; przed pójściem na plażę lub do lunaparku, sprawdzali, czy tego samego dnia nie planuje tam pobytu grupa czarnych (i przypomina, że zlekceważenie tego punktu o mały włos nie pozbawiło go życia); zachęca, by opuszczały publiczne imprezy, jeśli nagle pojawi się tam duża grupa czarnych.
Ostrzega przed osiedlaniem się w okręgach kierowanych przez czarnych polityków, a przed głosowaniem na czarnego kandydata radzi, by sprawdzali jego przeszłość ze znacznie większą uwagą, niż w przypadku białego. Odradza niesienie pomocy czarnoskórym ludziom, a w przypadku, gdy zostaną przez nich zatrzymani, radzi uśmiechnąć się uprzejmie i iść dalej.
Derbyshire zauważył przy tym, że poziom inteligencji czarnych jest znacznie niższy od poziomu białych.
Felieton wywołał oburzenie nawet wśród stałych czytelników Derbyshire´a, znanego z kontrowersyjnych wypowiedzi w sprawie ras i rasizmu. Wydawca National Review, Rich Lowry, potępił felietonistę na swojej stronie internetowej. W niedzielę Derbyshire´a zwolniono z pracy.
Jego wypowiedź nikogo nie powinna dziwić. W 2003 roku sam przyznał, że jest "tolerancyjnym rasistą".
(HP – eg)








