Po wpłaceniu kaucji George Zimmerman opuścił więzienie w niedzielę o północy. W jeansach i kurtce, pokrywającej kuloodporną kamizelkę, szedł za niezidentyfkowanym mężczyzną. Obaj wsiedli do białego BMW i odjechali w nieznanym kierunku. Ze względu na bezpieczeństwo Zimmermana, oskarżonego o zabicie 17-letniego Trayvona Martina, miejsce jego pobytu nie będzie ujawnione aż do rozpoczęcia procesu. Prawdopobnie nie pozostanie na Florydzie.
Sędzia odebrał Zimmermanowi prawo do posiadania i noszenia broni oraz przebywania poza domem w godzinach od 7 wieczorem do 6 rano. Odebrano mu paszport, a na nodze umieszczono bransoletę monitorującą jego ruchy.
Obowiązkowe 10% od $150,000 kaucji zapłacił ojciec Zimmermana.
Tragedia rozegrała się 26 lutego w miasteczku Sanford na Florydzie. Zimmerman, który ochotniczo pilnował swojej dzielnicy, spostrzegł chłopaka w kurtce z kapturem naciągniętym na głowę. Zainteresował się nim, przekonany, że ma do czynienia z kimś, kto znalazł się tam w nieczystych zamiarach. Zatelefonował na 911. Powiedziano mu, by pozostawił przechodnia w spokoju. Nie posłuchał. Nie wiadomo, jak doszło do bójki i kto wzywał pomocy. Zimmerman twierdzi, że Martin, który przyjechał do ojca z Miami, zaatakował go pierwszy. Bojąc się o swe życie strzelił do chłopaka zgodnie z prawem "stand your ground", które chroni każdego, kto użyje śmiercionośnej broni przeciw groźnemu napastnikowi.
Policja uznała racje Zimmermana. Fakt, że przez 6 tygodni nie postawiono mu żadnych zarzutów w związku ze śmiercią nieuzbrojonego Martina, sprowokował potężne demonstracje. Ostatecznie doszło do aresztowania i postwienia mu zarzutu popełnienia morderstwa II stopnia.
(FN – eg)