Jon Huntsman, były ambasador USA w Chinach i były republikański kandydat na prezydenta, ostro skrytykował swą partię porównując ją do komunistycznych Chin i kwestionując poglądy byłych rywali.
Opowiadając o wadach GOP-u przypomniał moment, kiedy Krajowy Komitet Republikański uchylił zaproszenie na imprezę dochodową, ponieważ wezwał kandydata trzeciej partii do udziału w wyborach. "To samo robią w Chinach, jeśli wychylisz się poza partyjny scenariusz", krytykował Huntsman.
Niewiele dobrego do powiedzenia miał o stanowisku kandydatów w zakresie polityki zagranicznej, szczególnie w odniesieniu do Chin. "Nie wiem, w jakim świecie ci ludzie żyją", ubolewał Huntsman.
Nie ukrywał, że jego byli rywale nie zrobili na nim korzystnego wrażenia w czasie pierwszej debaty prezydenckiej. Był zdziwiony płytkością odpowiedzi.
Huntsman żartował, że przed debatą w Iowa żona groziła, iż wyprowadzi się, jeśli ulegnie ultraprawicy i zacznie podlizywać się konserwatystom. Ostrzegała przed podpisywaniem podsuwanych przez nich różnorodnych zobowiązań. "W rezultacie w czasie debaty mówiłem to, co myślę. Otwarcie przyznałem, że wierzę naukowcom. Popatrzyli na mnie jak na wariata".
Po wycofaniu się z wyborczego wyścigu Huntsman nie zmienił opinii o Partii Republikańskiej i wyraził chłodne poparcie dla Mitta Romney.
"Minęły te czasy, kiedy republikanie wysuwali wielkie, wizjonerskie pomysły. Sądzę, że będziemy mieć problemy, jeśli nie pojawi się jakaś trzecia partia i nie przedstawi nowych idei".
W przeciwieństwie do innych członków swojej partii, którzy poparli Mitta Romneya, Huntsman nie ma zamiaru pokazywać się na jego kampanijnych imprezach, ani przemawiać w jego imieniu.
(HP – eg)