Na dorocznym spotkaniu z akcjonariuszami Citigroup 55% obecnych odrzuciło proponowany pakiet honorarium dla szefa tej firmy Vikrama Pandita. Kilka dni później do sądu federalnego na Manhattanie wpłynęła skarga przeciw Panditowi i dyrektorom kampanii.
Wszyscy zostali oskarżeni o naruszenie finansowych zobowiązań poprzez wypłatę nadmiernie wysokich wynagrodzeń dla Pandita i innych członków egzekutywy (łącznie za 2011 rok $54 mln), choć dochody banku wcale tego nie uzasadniają.
Akcjonariusze dostali prawo do decydowania o wysokości wypłat dla szefów kompanii zgodnie z reformą finansową Dodd-Frank Act, zatwierdzoną w 2010 roku. Wielu analityków przewidywało wówczas, że z klauzuli dotyczącej wypłat dla szefów banków nikt nie będzie korzystał.
Tymczasem odchodzący na emeryturę przewodniczący Citigroup w Nowym Jorku, Richard Parsons, jest zdania, że odrzucenie pakietu zarobków dla Pandita jest rzeczą bardzo poważną.
W 2010 roku Pandit dostał zaledwie symbolicznego dolara, w 2009 roku zarobił $128,741. Do Citigroup przyłączył się w 2007 roku, kiedy bank kupił za $800 milionów jego fundusz hedżingowy Old Lane Partners. Citigroup jest pod względem wielkości trzecim bankiem w USA.
Sprawę skierował do sądu akcjonariusz Stanely Moskal.
Moskal chce zmusić Pandita, Parsonsa i innych członków dyrekcji do zapłacenia za straty banku i do zwiększenia wewnętrznej kontroli.
(HP – eg)