Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj nie może uciszyć swoich krytyków w Waszyngtonie, lecz może wydać zakaz wjazdu do swego kraju. Tak też uczynił w przypadku republikanina z Kalifornii Dany Rohrabachera, który posunięcie to nazwał "desperacką" próbą powstrzymania go przed wypowiedzeniem swoich opinii przed Afganistańczykami.
"Stoi na czele skorumpowanego reżimu i nie chce, by ktoś to uświadomił jego ludziom", powiedział Rohrabacher oczekując w Katarze na samolot powrotny do USA.
Kongresman udał się do Afganistanu z delegacją kongresową. Na wieść o jego przyjeździe Karzaj oświadczył, że zatrzyma na granicy całą grupę amerykańskich ustawodawców.
Sekretarz stanu osobiście przekazała Rohrabacherowi tę wiadomość i prosiła, by ustąpił z delegacji. Kongresman posłuchał i zatrzymał się w Dubaju.
W ub. miesiącu Rohrabacher nawoływał do prześledzenia finansów rodziny Karzaja. Wzywał do odebrania pewnych przywilejów centralnemu rządowi w Afganistanie i krytykował amerykańskich polityków, twierdząc, że trzymają go na zbyt długiej smyczy.
"Nasi politycy udają, że wszystko jest w porządku, zamiast zmusić ludzi do spojrzenia prawdzie w oczy. Nie chcą drażnić Karzaja".
(HP – eg)