Jeśli republikanin z Kalifornii, kongr. Dana Rohrabacher, wpływowy członek Komitetu Spraw Zagranicznych, szykuje się do wizyty w jakimś kraju z delegacją kongresową, to powinien unikać Afganistanu. A to dlatego, że prezydent tego kraju Hamid Karzaj nie życzy sobie go oglądać, a tym bardziej słuchać.
W rozmowie z Wolfem Blitzerem z CNN Karzaj wyjaśniał powody niechęci do amerykańskiego kongresmana: "Dopóki nie zmieni swego języka, nie okaże szacunku dla Afgańczyków, naszego sposobu życia i naszej konstytucji, nie chcę go widzieć. Żaden obcokrajowiec nie ma prawa naciskać na zmianę konstytucji innego kraju. Czy my kiedykolwiek sugerowaliśmy zmiany w konstytucji USA?"
Kongr. Rohrabacher naciska na większą decentralizację afgańskiego rządu. W ub. miesiącu uniknął żenującej sytuacji, gdy groziło mu niewpuszczenie w granice Afganistanu.
Na prośbę sekretarz stanu Hillary Clinton oraz sekretarza obrony Leona Panetty nie udał się tam w ramach wizyty składanej w tym regionie przez delegację kongresową, lecz pozostał w Dubaju.
Wkrótce po tym zajściu Rohrabacher nazwał Karzaja "skorumpowaną primadonną".
W rozmowie z Blitzerem Karzaj zauważył: " Pochwalam wolność słowa, jednakże wolność słowa w odniesieniu do innych państw, to całkiem inna sprawa".
Rohrabacher oświadczył, że nie przeprosi Karzaja ani żadnego innego skorumpowanego lidera.
(CNN – eg)








