" Zespół muzyczny Silversun Pickups nie życzy sobie, by kampania Mitta Romneya grała ich piosenkę zatytułowaną "Panic Switch"na spotkaniach z wyborcami. "Nie lubimy, kiedy ktoś korzysta z naszej twórczości bez porozumienia z nami. Jesteśmy miłymi facetami i zawsze można się do nas zwrócić o pozwolenie. Nie gryziemy, chyba że ktoś jest Mittem Romney!", oświadczył lider zespołu Brian Aubert. W liście do Romneya czytamy: "Jako były gubernator stanu Massachusetts, absolwent wydziału prawa na Harvardzie i kandydat na prezydenta USA, jesteśmy pewni, że zna pan prawo obowiązujące w naszym wspaniałym kraju. Piszemy do pana, ponieważ jesteśmy pewni, że tak jak my, uważa pan, iż prawo należy szanować". Zespół dodał, że nie zamierza popierać kampanii Romneya. W znacznie gorszym stylu niechęć do kampanii Baracka Obamy, a szczególnie do prezydenta osobiście, wyraził Dave Mustane z zespołu Megadeth. W czasie koncertu w Singapurze niespodziewanie zaczął mówić o ostatnich przypadkach strzelanin w Ameryce. "W moim kraju, mój prezydent – w tym miejscu Mustaine zaczął udawać, że zwymiotuje – próbuje wprowadzić zakaz posiadania broni. W tym celu zaaranżował masowe morderstwo w Aurorze w Kolorado i w świętyni sikhów. Nie wiem, gdzie zamieszkam, jeśli Ameryka będzie podążać tą samą drogą, ponieważ wszystko wskazuje na to, że przekształcamy się w państwo nazistowskie". Mustaine nigdy nie ukrywał niechęci do prezydenta Obamy. Niedawno w programie kanadyjskiej telewizji "The Hour" wyraził pewność, że Obama nie urodził się w Ameryce. Nigdy jednak nie pozwolił sobie na tak ekstremalne oświadczenie jak w Singapurze. Sprawa ta przypomina aferę z Dixie Chicks, które podczas koncertu w Wielkiej Brytanii przeprosiły publiczność za bezpodstawny atak USA na Irak. Po powrocie do kraju zostały napiętnowane przez wszystkie konserwatywne media. Zerwano umowy o koncerty, stacje radiowe nie nadawały ich piosenek. Ciekawe, jak te same media ustosunkują się do zespołu Megadeth. (HP – eg)
Reklama








