Państwo Barbara i Witold Leszczyńscy, mieszkańcy Olecka, po 35 latach pobytu na emigracji – w USA, postanowili wrócić do Polski – swojej Ojczyzny. W dniu 31 marca 2011 roku przylecieli do Polski, a jeszcze przed wylotem ze Stanów Zjenocznych spakowali wszystkie swoje rzeczy do kontenera – jako mienie przesiedleńcze. Był tam ich cały dorobek życia, w tym wiele przedmiotów kolekcjonerskich: kryształy, zabytkowe kufle, zegary i inne tego rodzaju przedmioty (wszystko było starannie zapakowane, poprzekładane gąbkami i specjalną folią z bąbelkami powietrza) oraz kolekcja alkoholi, niektórych bardzo drogich, z całego świata, praktycznie ze wszystkich kontynentów, w tym też kilkanaście butelek alkoholi różnych marek polskich – alkohole te pan Witold Leszczyński gromadził przez 25 lat – były to głównie prezenty, przywożone przez znajomych podróżujących po świecie.
W dniu 29 kwietnia 2011 roku państwo Leszczyńscy o godzinie 7:30 stawili się w Urzędzie Celnym – oddział w Ełku gdzie dotarł właśnie kontener z ich mieniem przywiezionym z USA. Po otwarciu kontenera celnik zauważył, iż znajduje się tam między innymi alkohol i olejki zapachowe, zawołał więc jeszcze innych celników i zaczęli przeszukiwać wszystkie kartony.
Jak twierdzą państwo Leszczyńscy, bulteki z alkoholem nie były schowane, byli pewni, że przywiezienie kolekcjonerskich zasobów do Polski, jako mienia przesiedleńczego, jest legalne – przynajmniej takie są uregulowania prawne w Stanach Zjednoczonych. Celnicy rozcinali wszystkie kartony po kolei, następnie rzucali nimi w głąb kontenera – słychać było wtedy odgłos tłuczonego szkła. Deptali przy tym po ułożonych na podłodze kontenera kartonach. Na prośbę pana Leszczyńskiego, aby starali się nie niszczyć w ten sposób jego i żony mienia, usłyszał odpowiedź w postaci wulgarnych słów: “Spie.... pan”. Taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie, na każdą uwagę czy też prośbę skierowaną do celników odpowiedzić była właśnie taka – wulgarnia i obraźliwa.
Czynności przy kontenerze trwały do godz. 13:00. Państwo Leszczyńscy byli głodni i spragnieni, ratowali się tylko wodą pitą w toalecie. Pani Barbara Leszczyńska cierpi na cukrzycę, więc powinna regularnie spożywać posiłki. Jednak celnicy odpowiedzieli, że nic ich to nie obchodzi, mogą najwyżej wezwać pogotowie. Przez cały czas państwo Leszczyńscy byli traktowani przez celników jako kryminaliści, wrogowie państwa polskiego. Następnie państwo Leszczyńscy zostali przewiezieni do Komendy Policji w Ełku, gdzie wykonywano z nimi czynności do 16:30 – także nic nie jedli i mogli jedynie korzystać z wody w toalecie. W czasie wykonywanych w tym dniu czynności w Urzędzie Celnym w Ełku nie otrzymali do podpisania żadnych dokumentów, nie był przy nich robiony żaden protokół ani też spis zabieranych przedmiotów – alkoholu i płynów zapachowych. Po powrocie do Olecka i rozpakowaniu kartonów ich rzeczy z kontenera słychać było brzęk szkła w kartonach, co potwierdziły osoby obecne przy rozpakowywaniu kontenera oraz kierowca przewożący kontener. On też był zaszokowany takim potraktowaniem osób powracających do ojczyzny, przez celników z Ełku.
W dniu 2 maja 2011 roku państwo Leszczyńscy zostali wezwani do urzędu celnego, gdzie pani Barbara Leszczyńska otrzymała do podpisania plik dokumentów – wszystkie nosiły datę sporządzenia 28 kwietnia 2011 roku. Rozmiar zniszczenia przedmiotów przywiezionych z USA był widoczny dopiero po kilku dniach, kiedy państwo Leszczyńscy rozpakowali wszystkie paczki – nastąpiło to nie od razu, gdyż przeprowadzali jeszcze w mieszkaniu remont. Złożyli zawiadomienie na policji o zniszczeniu mienia przez celnków, na kwotę około 14 tysięcy złotych – jednak sprawa została umorzona, z uwagi na brak danych mogących świadczyć o popełnieniu przestępstwa – celnicy oczywiście wszystkiemu zaprzeczyli, a nie było innych świadków. Pan Leszczyński jeździł do dyrektora urzędu celnego w Olsztynie, by porozmawiać z nim o niegodnym potrakowaniu jego i żony przez celników z Ełku – jednak dyrektor nie chciał się z nim spotkać.
Cała sytuacja jest niesamowicie bulwersująca. Państwo Leszczyńscy czują ciągle ogromny żal i rozgorycznie, nie mogą jeszcze dojść do siebie po tym co się stało. Po 36 latach postanowili wrócić do swojej ukochanej ojczyzny, by tu spokojnie spędzić resztę życia i zostali “powitani” w tak okrutny sposób, tak upokorzeni, poniżeni. I to przez kogo! Przez tych, którzy reprezentują nasze państwo – wszak urzędnik państwowy brzmi dumnie! Zostali poniżeni przez tych, którzy powinni dawać przykład szacunku dla drugiego człowieka, dla jego pracy. Przeżyli niesamowitą traumę, nawet w najgorszych koszmarach sennych nie mogli przewidzieć, że przydarzy im się co takiego. Zachwiana została ich ufność do Polski, przekonanie, że jest to normalny kraj, przyjazny swoim obywatelom i chroniący ich mienie, a nie krzywdzący własnych obywateli. Państwo Leszczyńscy – należy to stwierdzić z całą mocą – zostali skrzywdzeni przez państwo polskie – w osobach jego przedstawicieli, a co gorsza, ich skargę odrzuciło też państwo polskie – w osobach przełożonych celników czy też prokuratorów. Gdzie więc mają się odwołać, komu opisać swój żal, ból, rozgoryczenie!? Taka sytuacja, która miała miejsce, takie skrzywdzenie przez urzędniów państwowych swoich własnych obywateli nie powinno się nigdy zdarzyć. Oby nigdy więcej już tego rodzau przykrości nie spotkały obywateli naszego kraju, po powrocie do Ojczyzny.
Każdy, kto zetknie się z podobym problemem może kontaktować się z posłem Tomaszem Makowskim.
Tomasz Makowski
Ruch Palikota
Anonimowych listów nie umieszczamy. redakcja zastrzega sobie prawo do skracania listów. Listy przeznaczone do umieszczenia należy pisać na maszynie z podwójnym odstępem i na jednej stronie kartki. Umieszczone poniżej opinie nie zawsze są zgodne ze stanowiskiem redakcji.








