Dyby, Św. Mikołaj i Santa Claus
W 1645 roku, po przejęciu władzy nad Anglią, Oliver Cromwell i jego purytańska armia poprzysięgli oczyścić kraj z dekadencji, w tym również ze świąt Bożego Narodzenia.
Pielgrzymi, angielscy separatyści, którzy przybyli do Ameryki w 1620 roku, byli jeszcze bardziej ortodoksyjni niż purytanie Cromwella. W życiu codziennym trzymali się ściśle Słowa Bożego, często zgodnie z własną, nie zawsze słuszną, interpretacją. Nie świętowali Bożego Narodzenia, ponieważ Biblia milczy na temat daty urodzin Jezusa.
W Bostonie w latach 1659 – 1681 obowiązywał oficjalny zakaz celebrowania tego święta. Za złamanie miejskiego rozporządzenia groziła grzywna w wysokości 5 szylingów. Nieobecność w kościele w niedzielę kończyła się zakuciem w dyby "grzesznika" siłą sprowadzonego przez parafian na kościelny podwórzec.
W tym samym czasie w innych osadach, m.in. w Jamestown, święta obchodzono hucznie i długo.
Po amerykańskiej rewolucji znów zarzucono wszystkie zwyczaje, które przybyły z Anglii. Zapomniano o święcie na tyle, że 25 grudnia 1789 roku, pierwszym, w którym obowiązywała amerykańska Konstytucja, Kongres odbywał regularną sesję.
Boże Narodzenie obwołano federalnym świętem dopiero w 1870 roku.
Za ponownym zainteresowaniem Bożym Narodzeniem leży kilka przyczyn, w tym rosnąca liczba imigrantów z państw katolickich, lecz nie tylko.
Początek XIX wieku był okresem konfliktów klasowych i krwawych zamieszek. Wysokie bezrobocie i porachunki między bandami osiadłej i nowo przybyłej biedoty często miały miejsce w świątecznym sezonie.
By nie dopuścić, a przynajmniej złagodzić bożonarodzeniowe rozruchy, w 1828 roku Rada miasta Nowy Jork po raz pierwszy powołała do życia oddział policji. Zapanował względny spokój. Klasa posiadaczy wpadła na myśl zmiany charakteru obchodów Bożego Narodzenia z hałaśliwego festynu na święto rodzinne. W tym też celu zaczęto promować utwory Washingtona Irvinga.
Popularny autor napisał serię opowiadań o Bożym Narodzeniu w angielskim dworku, gdzie dziedzic zapraszał chłopów do świątecznego stołu. W przeciwieństwie do Ameryki przedstawiciele obu grup społecznych wspólnie bawili się przy świątecznym stole. Utwory Irvinga sugerowały, że Boże Narodzenie powinno być świętem łączącym wszystkich ludzi bez względu na majątek i status społeczny. W swoich książkach autor opisał szereg fikcyjnych zwyczajów świątecznych, przejętych później przez Amerykanów jako ich własne tradycje.
Przed wojną secesyjną Północ i Południe dzielił nie tylko pogląd na niewolnictwo, lecz również na Boże Narodzenie. Mieszkańcy Północy dostrzegali w świątecznych obchodach grzech, wychodząc z założenia, że skoro Biblia nie mówi o takim święcie, to nie należy go obchodzić.
Na Południu przeciwnie. Boże Narodzenie stanowiło ważny element życia towarzyskiego. Nic też dziwnego, że najpierw zostało oficjalnie uznane przez południowe stany: Alabamę w 1836 roku, Luizjanę i Arkansas dwa lata później.
Po wojnie secesyjnej bożonarodzeniowe tradycje rozpowszechniły się w całym kraju, do czego w znacznym stopniu przyczyniły się książki dla dzieci, mówiące o "ubieraniu" drzewka i prezentach od Św. Mikołaja.
Do celebrowania święta wzywali nauczyciele niedzielnych, przykościelnych szkółek religijnych. Magazyny dla kobiet namawiały do dekorowania domów i uczyły wykonywania ozdób.
W ostatnim dwudziestopięcioleciu XIX wieku cała Ameryka piekła fruit cakes, czyli przesłodzone suszonymi owocami keksy, zdobiła choinki i domy, a przede wszystkim robiła zakupy. Jak wtedy tak i dziś był to okres wzmożonych wydatków, tyle że wówczas prezenty bywały znacznie bardziej praktyczne niż dziś, gdy większość dzieci ma wszystko, czego zapragnie.
W XVII wieku nawet wspomnienie imienia Św. Mikołaja było karalne. Wszystko zmieniło się z początkiem XVIII wieku, kiedy holenderscy imigranci przywieźli ze sobą legendę Sinter Klaas, z czasem przemianowanego na Santa Claus. Był to początek końca legendy o Świętym Mikołaju, choć jeszcze całkiem o nim nie zapomniano. Towarzystwo historyczne miasta Nowy Jork przyjęło go za swego patrona.
Washington Irving, publikowany pod psuedonimem Diedrich Knickerbocker, pisał o Mikołaju jako świętym wjeżdżającym do miasta na koniu. William Gilley w poemacie "Santeclaus" zamienił konia na renifera, a wóz na sanie.
Dentysta Clement Clarke Moore w 1822 roku napisał wiersz znany dziś pod tytułem "The Night Before Christmas". Od tego czasu Santa przybywał do miast i miasteczek saniami zaprzęgniętymi w osiem reniferów.
Od 1863 roku aż do lat dziewięćdziesiątych XIX wieku ilustrator Thomas Nast rysował obrazki z życia Santy dla Harper´s Magazine.
W latach sześćdziesiątych XIX wieku prezydent Abraham Lincoln po raz pierwszy zastosował manewr psychologiczny prosząc Nasta o narysowanie Santy z żołnierzami unijnymi, co miało demoralizujący wpływ na armię Konfederatów.
Wizerunek Santy w latach dwudziestych XX wieku przedstawiał brzuchatego, wesołego staruszka w czerwonym ubraniu z białymi wyszywkami i czarnym pasem. Portret ten utrwalił się z chwilą, gdy Haddon Sundblom zaczął ilustrować świąteczne reklamy Coca-Coli z Santa Clausem w roli głównej.
Z ciekawostek warto przypomnieć o obrazie Roberta Cenedella, wywieszonym w 1997 roku w oknie Nowojorskiej Ligi Studentów Sztuki. Obraz przedstawiał ukrzyżowanego Santa Clausa. Wywołał silne, choć przedwczesne, oburzenie grup religijnych, ubolewających nad komercjalizacją świąt. To samo miał na myśli artysta. Jego praca była protestem przeciw "wymianie" głównej postaci tych świąt, Jezusa Chrystusa, na wyimaginowanego Santa Clausa.
(Na podst. "The history of Christmas" – opr. eg)