Nie mam czasu
Coraz częściej słyszymy od bliskich, znajomych – „nie mam czasu”. Co się z nami dzieje? Czyżby nadmiar obowiązków sprawiał, że nie jesteśmy się w stanie pozbierać, zatrzymać na chwilkę. Ostatnio wszyscy dookoła narzekają, że mają wrażenia jakby ciągle było coś do zrobienia. Zagonieni, często nawet nie zauważamy zwyczajnych rzeczy, na przykład, że wiosna jest tuż za rogiem
- 03/20/2011 04:59 PM
20 marca 2011
Coraz częściej słyszymy od bliskich, znajomych – „nie mam czasu”. Co się z nami dzieje? Czyżby nadmiar obowiązków sprawiał, że nie jesteśmy się w stanie pozbierać, zatrzymać na chwilkę. Ostatnio wszyscy dookoła narzekają, że mają wrażenia jakby ciągle było coś do zrobienia. Zagonieni, często nawet nie zauważamy zwyczajnych rzeczy, na przykład, że wiosna jest tuż za rogiem.
Jedna z moich znajomych, niepracująca, bezdzietna, jest nieustannie tak „zajęta”, że rzadko kiedy odbiera telefon, potem oddzwania po kilku dniach i przeprasza, że nie odebrała, ale była bardzo zapracowana. Może jestem za surowa, bo tak naprawdę nie wiemy, co dzieje się w życiu innych, często nawet bliskich znajomych. Jednak czy rzeczywiście gubi nas brak czasu i niemożliwość rozciągnięcia doby o choćby jedną ekstra godzinę? A może po prostu modne jest „nie mieć czasu”? Ale co to za moda, kiedy zdarza nam się zapomnieć o rzeczach ważnych, których przez przypadek nie zapisaliśmy w kalendarzu.
Kilka dni temu przeczytałam gdzieś, że z obserwacji ludzi odwiedzających National Zoo w Waszyngtonie wynika, że każdy z nich przygląda się jednemu zwierzęciu nie dłużej niż dziesięć sekund. Po co wobec tego chodzić do zoo? Lepiej obejrzeć film, albo album ze zwierzętami, niż tracić czas na wizytę w zoo. Co może nam dać obserwacja, która nie trwa dłużej niż dziesięć sekund? Jeden z przewodników relacjonował również, że ludzie narzekają często, iż hipopotamy zawsze są pod wodą. Zwierzęta natomiast przebywają pod wodą od dziesięciu sekund do pięciu minut. Wygląda na to, że zwiedzający spieszą się nawet w zoo, do którego przyszli, żeby miło spędzić wolny czas odrywając sie od codziennego zabiegania. A swoją drogą, ciekawe, czy są badania poświęcone temu ile czasu dziennie spędzamy patrząc na partnera?
Ilu z nas ma wrażenie, że siadając wieczorem na kanapie i właczając telewizro ma poczucie winy, że traci czas? Bo moglibyśmy do kogoś zadzwonić, coś zrobić, poczytać, poćwiczyć, posprzątać dom. Czyżby niepokój związany z chwilową bezczynnością wiązał się z obawą przed własnymi myślami i emocjami, czy może z chorobą zwaną pracoholizmem? Warto jednak zdac sobie sprawę, że im bardziej napięty nasz grafik, tym więcej odkładanych emocji, które grożą niekontrolowanym wybuchem. Recepta? Nauczyć się wygospodarowywać kilka minut na pobycie ze sobą, na refleksję, na pochylenie się nad radościami, smutkami i niepokojami, które niesie dzień.
Tylko kto na to ma czas?
Karolina
Reklama








