Rozmowy Polaków
W międzynarodowym towarzystwie językiem porozumienia jest naturalnie angielski, ale nie wydaje mi się, że do Polaka z Polski, który przyjechał do USA kilka a nawet kilkanaście lat temu, kiedy zostajemy twarzą w twarz, muszę ciągle mówić po angielsku. Okazuje się jednak, że dla niektórych naszych rodaków nie jest to takie oczywiste...
- 06/25/2011 05:12 PM
25 czerwca 2011 r.
Przynamniej kilka razy byłam ostatnio na imprezach, gdzie spotykają się ludzie różnych narodowości, a których jednoczy ziemia amerykańska. Z ostatniej jednak wyszłam z bardzo mieszanymi uczuciami. Na przyjęciu byli Polacy, byli Amerykanie, byli Azjaci i Rosjanie. W międzynarodowym towarzystwie językiem porozumienia jest naturalnie angielski, ale nie wydaje mi się, że do Polaka z Polski, który przyjechał do USA kilka a nawet kilkanaście lat temu, kiedy zostajemy twarzą w twarz, muszę ciągle mówić po angielsku. Okazuje się jednak, że dla niektórych naszych rodaków nie jest to takie oczywiste.
Kiedy, na stronie, podzieliłam się tą uwagą z moim mężem, stwierdził z nuką ironii, że wysiadłam chyba z dyliżansu i przywieźli mnie z innej planety.
Wygląda na to, że u wielu naszych rodaków, niestety, pokutuje zasada: " jeszcze nie nauczyłem się po angielsku, ale na pewno zapomniałem już po polsku". Zastanawiam się co starają się udowodnić, czy zdają sobie sprawę z tego jak sami się ośmieszają i komu i co chcą udowodnić, zaimponować?
Dla Amerykanina zawsze będą Polakiem-emigrantem, niezależnie jak bardzo starają się być bardziej papiescy od papieża, dla innego Polaka - będą karykaturalni.
Nie ukrywam, lubię ten kraj, lubię ludzi mieszkających w nim, ale czy naprawdę musimy robić z siebie idiotów? Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną. Czy Amerykanin mieszkający w Polsce, spotykający swojego rodaka, rozmawiałby z nim po polsku? Wątpię... Musiałoby to wyglądać jak scena z kiepskiej komedii i podejrzewam, że kiedy Amerykanie widzą nas próbujących konwersować między sobą po angielsku z większym lub mniejszym słowiańskim akcentem, mają powód do ironicznego uśmieszku. Tyle tylko, że oni są dość bardziej tolerancyjni.
Mnie tej tolerancji brakuje, mnie to złości i denerwuje, i po prostu się wstydzę głupoty moich rodaków. Oj przepraszam, bo to przecież już nie rodacy to "my fellow countrymen".
Karolina
Reklama








