USA zamknęły Megaupload. Hakerzy biorą odwet
Władze federalne chcą ukrócić masowe piractwo internetowe. Jedna z najczęściej odwiedzanych stron na świecie dopuszczała się kradzieży własności intelektualnej na gigantyczną skalę. Megaupload.com, serwis wymiany plików, w czwartek został zamknięty przez amerykańskie władze, a jego właściciele aresztowani...
- 01/21/2012 12:05 AM
Władze federalne chcą ukrócić masowe piractwo internetowe. Jedna z najczęściej odwiedzanych stron na świecie dopuszczała się kradzieży własności intelektualnej na gigantyczną skalę. Megaupload.com, serwis wymiany plików, w czwartek został zamknięty przez amerykańskie władze, a jego właściciele aresztowani.
Departament Sprawiedliwości poinformował o aresztowaniu w Nowej Zelandii czterech pracowników serwisu, w tym 37-letniego założyciela Kima Dotcoma pochodzenia niemieckiego, znanego też jako Kim Schmitz. Wszyscy będą ekstradowani i sądzeni w USA.
Akcja nowozelandzkiej policji i FBI doprowadziła też do konfiskaty przedmiotów o wartości milionów dolarów, w tym luksusowych samochodów.
Grupę megapiratów oskarża się o pozbawienie autorów treści dochodów w wysokości co najmniej 500 mln dolarów i wygenerowanie zysków o wartości 175 mln dol. czerpanych m. in. za wykupienie członkostwa, a tym samym dostępu na stronę. Dlatego zarzuty wobec mężczyzn dotyczą nie tylko łamania praw autorskich, ale też prania brudnych pieniędzy i wyciągania haraczy.
Do rozprawienia się ze złodziejami w sieci przekonuje Kongres przemysł muzyczny i filmowy, ale z drugiej strony giganci tacy jak Google czy Facebook obawiają się cenzury. Walka jest zacięta, choć parlament tymczasowo wstrzymał głosowanie nad antypirackimi ustawami zwanymi SOPA i PIPA.
Czytaj: "Nie" cenzurze internetu. Protestują Wikipedia, Google
Swoje niezadowolenie zamknięciem serwisu Megaupload pokazali też hakerzy, atakując strony Departamentu Sprawiedliwości, FBI, Universal Music i Motion Picture Association of America.
Megaupload miał podobno ponad 150 mln zarejestrowanych użytkowników i 50 mln wizyt dziennie. W akcie oskarżenia pada nawet stwierdzenie, że była to 13. najczęściej odwiedzana strona na świecie. Serwis nie posiadał wyszukiwarki. Do załadowanych na stronę treści – filmów, muzyki i pornografii, w tym dziecięcej – tworzono linki, które można było rozpowszechniać. Strony z linkami zawierały też reklamy – kolejne źródło dochodu dla złodziei.
as
Reklama








