Polscy piłkarze wywalczyli awans na mistrzostwa świata 2018 w Rosji. W meczu ostatniej kolejki eliminacji pokonali w Warszawie Czarnogórę 4:2 (2:0) i z dorobkiem 25 punktów zajęli pierwsze miejsce w grupie E.
Polska: Wojciech Szczęsny – Łukasz Piszczek (46-Maciej Rybus), Kamil Glik, Michał Pazdan, Bartosz Bereszyński – Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Krzysztof Mączyński (90+2-Rafał Wolski), Kamil Grosicki (89-Maciej Makuszewski) – Robert Lewandowski.
Czarnogóra: Danijel Petkovic – Filip Stojkovic, Emrah Klimenta, Nemanja Mijuskovic, Zarko Tomasevic – Marko Jankovic, Aleksandar Scekic, Mirko Ivanic (67-Sead Haksabanovic), Nikola Vukcevic, Vladimir Jovovic (77-Stefan Mugosa) – Fatos Beciraj.
Przed ostatnią kolejką eliminacji piłkarze Adama Nawałki byli w bardzo korzystnej sytuacji. Biało-czerwonym do awansu wystarczył remis. Mogli zająć pierwsze miejsce nawet w razie porażki, ale pod warunkiem, że Duńczycy w tym samym czasie nie zdobyliby trzech punktów u siebie z Rumunami.
Spotkanie na PGE Narodowym tradycyjnie obejrzał komplet widzów. Biletów na mecz nie było już od dawna. Na trybunach zasiedli m.in. szef Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) Gianni Infantino.
Piłkarze Czarnogóry, którzy mieli już tylko teoretyczne szanse zajęcia drugiego miejsca w grupie, zagrali mocno osłabieni. Z powodu żółtych kartek pauzowali Stefan Savic i Marko Vesovic, a kontuzję leczy lider zespołu Stevan Jovetic. Na ławce rezerwowych pozostali m.in. Marko Simic i Adam Marusic.
Tymczasem trener Nawałka w porównaniu z czwartkowym meczem z Armenią (6:1) dokonał jednej zmiany. Od początku w drugiej linii – w miejsce Karola Linettego - zagrał Krzysztof Mączyński.
I właśnie Mączyński już w szóstej minucie okazał się bohaterem reprezentacji. Pomocnik Legii Warszawa precyzyjnym strzałem z ok. 12 metrów nie dał szans bramkarzowi rywali.
Dziesięć minut później po składnej akcji Piotr Zieliński podał do Roberta Lewandowskiego, kapitan kadry sprytnie odegrał do Kamila Grosickiego, który wykorzystał znakomitą sytuację i podwyższył na 2:0.
W 29. minucie błąd popełnił Kamil Glik (nie trafił w piłkę), ale będący w dogodnej okazji Vladimir Jovovic kopnął nad poprzeczką.
W przerwie Nawałka dokonał zmiany. Łukasza Piszczka, który doznał kontuzji, zastąpił Maciej Rybus.
Przez długą część drugiej połowy gospodarze grali spokojnie. W pewnym momencie nawet… za spokojnie. Wówczas do pracy zabrali się goście.
W 78. minucie wprowadzony dosłownie chwilę wcześniej Stefan Mugosa strzałem przewrotką z bliska pokonał Wojciecha Szczęsnego. Ten sam zawodnik zdobył bramkę w marcowym meczu obu drużyn w Podgoricy.
Cztery minuty później na trybunach zapanowała konsternacja. Po strzale z 17 metrów Zarko Tomasevica piłka wpadła do polskiej bramki tuż obok słupka i zrobiło się 2:2.
Niepokój kibiców trwał jednak bardzo krótko. W kolejnych minutach piłkarze gości zaczęli popełniać bardzo proste błędy. W 85. minucie obrońca Nemanja Mijuskovic podał za lekko do bramkarza, z czego skorzystał Robert Lewandowski, strzelając do pustej bramki swojego 51. gola w reprezentacji i 16. w obecnych kwalifikacjach (jest samodzielnym liderem strzelców).
Chwilę później było już 4:2 dla Polski, po… samobójczym golu Filipa Stojkovica. Na trybunach znów zapanowała euforia. Zwycięstwo mogło być jeszcze wyższe, ale Piotr Zieliński trafił w poprzeczkę.
Po meczu kibice zaczęli świętować. Organizatorzy przygotowali fajerwerki, poleciały konfetti, z głośników rozległa się m.in. „Kalinka”, a na telebimie przypomniano wszystkie bramki Polaków z kwalifikacji. Kibicom za wsparcie podziękował przez mikrofon kapitan drużyny Lewandowski.
Dla biało-czerwonych to ósmy awans do mistrzostw świata, a pierwszy od czasu mundialu 2006 w Niemczech, wówczas za kadencji Pawła Janasa.
Tymczasem Adam Nawałka został pierwszym w historii szkoleniowcem, który wprowadził polski zespół do mistrzostw Europy (2016) i świata.
Dzięki niedzielnemu zwycięstwu Polacy zapewnili sobie miejsce w pierwszym koszyku podczas losowania grup mundialu w Rosji. Druga w tabeli grupy E Dania weźmie udział w barażach o awans.
Po meczu powiedzieli:
Krzysztof Mączyński (strzelec gola): "Odczuwaliśmy presję, bo zdawaliśmy sobie sprawę ze stawki meczu. Każdy z nas musiał podjąć wyzwanie i zagrać na swoim najwyższym poziomie. Jestem dumny z tego zwycięstwa. To jeden z najlepszych momentów w moim życiu".
Bartosz Bereszyński: "W szatni była normalna radość, jak zawsze przy okazji takich awansów. Nie miałem okazji uczestniczyć w eliminacjach mistrzostw Europy. Osiągnęliśmy upragniony cel. Mam jednak wrażenie, że do większości z nas nie dociera jeszcze to, co się stało. Trzeba to jeszcze przeanalizować na chłodno".
Wojciech Szczęsny: "Mamy poczucie dobrze wykonanej roboty. Ciążyła na nas odpowiedzialność, aby na ostatniej prostej niczego nie popsuć. Po stracie dwóch goli nie miałem czarnych myśli. Jednak zespół, który chce jechać na mundial, nie może sobie pozwolić, aby w ten sposób tracić przewagę. Ponownie mogliśmy liczyć na naszego kapitana Roberta Lewandowskiego".
Grzegorz Krychowiak: "Chcieliśmy udowodnić, że jesteśmy w stanie zakończyć te eliminacje na pierwszym miejscu i dokonaliśmy tego. W tych eliminacjach przegraliśmy tylko jeden mecz i to świadczy o naszej sile. Mamy jednak sporo do poprawienia".
Michał Pazdan: "Na pewno końcówka meczu nie powinna wyglądać tak nerwowo. Takie spotkania na pewno nie są łatwe. Jednak wykonaliśmy swoje zadanie. Trzeba zwrócić uwagę, że w tych eliminacjach zdobyliśmy 25 punktów na 30 możliwych. Chyba to nie jest doceniane. Nawet jeśli gramy słabiej, to potrafimy wygrać".
Maciej Makuszewski: "W szatni panowała wielka radość – były śpiewy i trochę tańców. Kolejny etap świętowania będzie w hotelu. Nie ukrywam, że spełniają się moje marzenia. Jeszcze trzy miesiące temu nie uwierzyłbym, że mogę się tu znaleźć. Będę walczył, aby pojechać na mistrzostwa świata. Będę robił wszystko, aby pozostać w reprezentacji. Nie myślałem jeszcze o potencjalnych rywalach na mundialu. Dopiero sprawdzę, kto już awansował i na kogo możemy trafić. Znam trochę język rosyjski, ponieważ przez półtora roku grałem w tym kraju i trochę pamiętam".
(PAP)
Reklama








