Weronika Gawlik uważa, że Polki nie mają nic do stracenia we wtorkowym spotkaniu mistrzostw świata z Norwegią, która jest obecnie najbardziej utytułowanym kobiecym zespołem piłki ręcznej. "Mecz z takim rywalem to rodzaj przygody" - przyznała bramkarka reprezentacji.
Biało-czerwone udanie, bo od zwycięstwa nad Szwedkami (33:30), rozpoczęły turniej w Niemczech, ale w niedzielę przyszedł zimny prysznic w postaci porażki z Czeszkami (25:29).
Gawlik zwrócił uwagę, że niewielu kibiców i ekspertów liczyło na wygraną z ekipą "Trzech Koron" i to spotkanie stanowiło pewną "wartość dodaną", ewentualny sukces miał zapewnić wyższą lokatę w grupie, a w konsekwencji lepsze rozstawienie w 1/8 finału.
"Nie byłyśmy faworytkami i to był nasz mecz ekstra. Po wygranej byłyśmy pozytywnie nabuzowane, pewne siebie, a kolejny dzień był zupełnie inny i teraz znajdujemy się w całkiem innym miejscu. Trzeba szczerze powiedzieć, że jesteśmy zdołowane porażką z Czeszkami. One były rywalem, na którym miałyśmy zdobyć punkty" - powiedziała Gawlik, cytowana na stronie Związku Piłki Ręcznej w Polsce.
Rozgrywająca Ewa Urnatowska oceniła, że dotychczas Polki rozegrały trzy bardzo dobre połowy i jedną słabszą, która zakończyła się porażką w niedzielę. Podkreśliła, że wnioski trzeba wyciągnąć, ale nie warto zbyt długo rozpamiętywać tego niepowodzenia.
"Musimy skupić się na tym, co przed nami. Jeśli będziemy grać swoje, nie stracimy kontroli nad wydarzeniami na parkiecie i koncentracji, to z każdym jesteśmy w stanie powalczyć, a nawet wygrać" - zaznaczyła zawodniczka francuskiego Toulon Saint Cyr Var, która w kadrze jest zmienniczką Moniki Kobylińskiej.
Dlatego - jak zauważyła - choć w poniedziałkowym planie polskiej drużyny były analiza spotkania z Czeszkami, trening i zajęcia na siłowni, to równie ważne jest "oczyszczenie głów" przed czekającymi je trzema pojedynkami grupowymi.
Kolejnym rywalem zespołu trenera Leszka Krowickiego będzie Norwegia, obecnie najbardziej utytułowana drużyna w świecie. W dorobku ma m.in. po dwa złote (Pekin 2008, Londyn 2012), srebrne i brązowe (w tym z Rio de Janeiro) medale olimpijskiej, dziewięć - z czego trzy (1999, 2011, 2015) z najcenniejszego kruszcu - medali mundialu, natomiast aż siedem razy triumfowały w kontynentalnych mistrzostwach.
"Norweżki to takie same dziewczyny jak my. Może tylko bardziej, o wiele bardziej utytułowane i doświadczone niż my. Trzeba oczywiście z pokorą podejść do tego meczu, ale cieszyć się grą. Nie ukrywajmy - możliwość spotkania na jednym parkiecie z takim rywalem to też jest rodzaj przygody" - podsumowała Gawlik.
Po dwóch kolejkach gier w grupie B prowadzą Norweżki przed Czeszkami, obie drużyny z kompletem punktów. Dalsze lokaty zajmują kolejno Szwecja, Polska i Węgry po dwa punkty, a tabelę po dwóch porażkach zamyka Argentyna.
Początek wtorkowej potyczki biało-czerwonych z Norweżkami w Bietigheim-Bissingen o godz. 13.30 czasu chicagowskiego.
(PAP)
Reklama








