Philadelphia Eagles pokonały w jednym z najcudowniejszych Super Bowl New England Patriots 41:33 i po raz pierwszy w historii klubu zdobyły Lombardi Trophy. MVP finału został Nick Foles. Rezerwowy rozgrywający Eagles wskoczył do wyjściowego składu za sprawą kontuzji Carsona Wentza i swoją szansę wykorzystał w sposób bezbłędny.
To miał być dzień 40-letniego Toma Brady’ego, który w niedzielny poranek dowiedział się, że został MVP sezonu, najstarszym w historii NFL oraz zespołu, który miał szansę zdobyć Super Bowl po raz szósty i zrównać się pod tym względem z Pitsburgh Steelers. Niestety Patriots i ich legendarny trener Bill Belichick trafili na rywala skuteczniejszego, bardziej zdeterminowanego, a przede wszystkim mającego w swoich szeregach Folesa.
Historia niekiedy zatacza koło. W 2002 roku został kontuzjowany podstawowy rozgrywający Patriots Drew Bledsoe. Zastąpił go Tom Brady, który wykorzystał szansę daną przez los, zdobył swój pierwszy Super Bowl, rozpoczynając, trwającą do dziś wspaniałą karierę. Szesnaście lat później taką samą szansę wykorzystał Foles, kiedy musiał zastąpić kontuzjowanego Wentza. Zaprezentował dwa znakomite mecze w play-off i udowodnił, że można rozegrać kolejny mecz życia.
Grał jak natchniony, może przez opatrzność, bo nie jest tajemnicą, że Pismo Święte zna prawie na pamięć, a powołaniem jego po zakończeniu kariery sportowej jest bycie pastorem.
Rzucił na odległość 372 jardów, zdobył trzy przyłożenia, w tym to ostatnie, w czwartej kwarcie, które rozstrzygnęło losy meczu. W momencie, kiedy Patriots po raz pierwszy objęli prowadzenie 33:32, wydawało się, że nie wypuszczą już okazji do zdobycia szóstego Super Bowl. Jednak cudowny rajd Folesa i decydujące podanie do Zacha Ertza na dwie minuty i 21 sekund, zamienione na sześć punktów odwróciły losy meczu.
Brady próbował jeszcze odwrócić sytuację, ale po raz pierwszy w meczu dał sobie wybić piłkę. Po chwili kopacz Eagles podwyższył wynik meczu na 41:33. Na odrobienie strat nie było już czasu.
Chwała zwycięzcom, podziw dla pokonanych. Brady rozegrał jeden z najlepszych meczów w karierze i najcudowniejszych w ósmym swoim Super Bowl. Nikt jeszcze nie podał w decydującej rozgrywce na odległość 505 jardów, dokładając do tego trzy przyłożenia i nie popełniając ani jednego błędu. Jak się później okazało, nie wystarczyło to jednak do odniesienia sukcesu.
Wygrała strategia szkoleniowców Eagles, którzy wykonali mistrzowską pracę polegającą na tworzeniu planów gry wokół mocnych stron Folesa i maskowania jego słabości, co pozwoliło mu skutecznie zaistnieć, celnie rzucać i zwyciężyć. Lombardi Trophy dostało się w godne ręce zespołu, a MVP finału w równie godne ręce jego lidera.
Dariusz Cisowski
Reklama








