Bielski sąd okręgowy podwyższył w środę karę więzienia dla Mateusza H., który w niższej instancji został skazany m.in. za wysadzenie w powietrze bloku budowanego na Sarnim Stoku w Bielsku-Białej. Spędzi za kratami 7,5 roku, czyli o rok dłużej. Wyrok jest prawomocny.
Mateusz H. wysłuchał wyroku osobiście. Na salę rozpraw został doprowadzony w kajdankach. Ubrany był w czarną koszulkę z hasłem: "Stop pomówieniom".
Do zniszczenia bloku na bielskim Sarnim Stoku doszło 17 lipca 2018 r. Zdaniem śledczych, sprawca podłożył cztery butle propan-butan, które uprzednio przerobił. Umieścił je także w sąsiednich budowanych blokach. Nie wybuchły, gdyż w porę wynieśli je strażacy. W wybuchu nikt nie został ranny. Straty oszacowano na co najmniej 1,2 mln zł. Mateusza H. zatrzymano kilka miesięcy później. Został oskarżony m.in. o zniszczenie budynku i próbę wysadzenia w powietrze kolejnych, spalenie w 2017 r. dwóch koparek, groźby karalne oraz wyłudzenie świadczeń socjalnych.
Sędzia Andrzej Trzopek w uzasadnieniu środowego werdyktu podkreślił, że sąd przychylił się do wniosku prokuratury, która w apelacji zwracała uwagę na "rażącą niewspółmierność orzeczonej kary łącznej". Mateusz H. spędzi w więzieniu rok dłużej niż zadecydował sąd niższej instancji.
Sąd odwoławczy niemal w całości odrzucił natomiast argumentację, którą podnosił w apelacji Mateusz H. Twierdził on m.in., że dowody przeciwko niemu zostały pozyskane nielegalnie. Chodziło o pliki ze zdjęciami płonących koparek. H. zdjęcia wykasował z dysku komputera, ale policyjni technicy je odzyskali. "Zarzuty oskarżonego są chybione. Postanowienia prokuratorskie dotyczące zarządzenia wydania rzeczy i przeszukań były poddane kontroli sądowej. (…) Oskarżony zaciekle kwestionował legalność pozyskania dowodów zdając sobie sprawę, że ich waga była niezwykła. (…) W oparciu o nie sąd przypisał mu winę"– podkreślił Andrzej Trzopek.
Sędzia przyznał, że sprawa w znacznej części miała charakter poszlakowy. "Z tego powodu materiał dowodowy został poddany bardzo drobiazgowej ocenie. (…) Sąd odwoławczy w całej rozciągłości podzielił proces rozumowania sądu pierwszej instancji. Ciąg poszlak doprowadził do jednoznacznego ustalenia, że to Mateusz H. był sprawcą” – wyjaśnił.
Wśród poszlak, które doprowadziły do prawomocnego skazania H. był m.in. fakt, że mężczyzna już wcześniej podejmował drastyczne kroki, by wstrzymać budowę. Podpalił maszyny budowlane. "Istnieje też szereg poszlak, które wskazywały, że przygotowywał dokonanie przestępstwa. (…) To m.in. obawa przed nagrywaniem czy chęć pożyczenia kanistra z benzyną. (…) Jednocześnie tłumaczenia oskarżonego są nielogiczne, sprzeczne z prawidłowym rozumowaniem” – dodał sędzia.
Poszlaką było także zachowanie Mateusza H. w dniach po wysadzeniu w powietrze budynku. Przesłał on anonimowo listy do mediów, w których zawarł precyzyjne informacje o zdarzeniu. Biegli potwierdzili, że był ich autorem.
Sąd przyznał, że na miejscu katastrofy bloku nie było śladów, które potwierdzałyby obecność tam H. "Ale właśnie ciąg poszlak prowadzi do jednoznacznego wniosku, że mimo braku bezpośrednich dowodów można przypisać mu winę" – podkreślił sędzia Czopek.
Sędzia wskazał, że materiał dowodowy pozwala na wysnucie wniosku, iż oskarżony nie działał sam, ale prokurator nie postawił takiego zarzutu.
Proces Mateusza H. w pierwszej instancji - przed bielskim sądem rejonowym - rozpoczął się w lutym 2020 r. Mężczyzna nie przyznał się do najpoważniejszych zarzutów, w tym zniszczenia budowanego bloku, próby wysadzenia w powietrze kolejnych, a także podpalenia koparek. Potwierdził jedynie, że fałszował karty przebiegu studiów. 19 lipca ub.r. sąd uznał, że oskarżony jest winien wszystkich 20 przestępstw, które zarzuciła mu prokuratura. Wymierzył Mateuszowi H. karę 6,5 roku więzienia, grzywnę i nakazał mu naprawić szkody. (PAP)
Autor: Marek Szafrański








