Trener polskich biathlonistów Roman Bondaruk nie krył rozczarowania po biegu sztafetowym 4x7,5 km, w którym Polacy zajęli dopiero 13. miejsce.
"Dzisiaj najlepiej było widać, że mamy w zespole dwie gwardie - młodą i starą. Niestety, one nie prezentują tego samego poziomu" - mówił szkoleniowiec.
"Mieliśmy nadzieję, że powalczymy o miejsce punktowane. Po biegu Wieśka i Tomka wiedziałem, że ósme miejsce jest realne. Zdecydowaliśmy się tak ułożyć bieg, żeby najlepsi zrobili wynik dla następnych i żeby ci mieli, z czego tracić. Po biegu Tomka mieliśmy ponad minutę zapasu do miejsc sześć-siedem" - dodał Bondaruk.
Przewagę wywalczoną przez Sikorę roztrwonił Michał Piecha.
"On zupełnie zawalił drugie strzelanie. Ryzykował, strasznie się spieszył. Nie wiem jak to możliwe, że z ostatnich pięciu strzałów trafił jeden. To mu się w tym sezonie nie zdarzyło. Przed tym biegiem robiliśmy sprawdziany na tej trasie i Michał wypadał bardzo dobrze. Wiem, że chłopcy będą na niego źli i bardzo słusznie. Po nim świetnie wypadł Krzysiek, który dobierał w sumie pięć razy, ale nie tracił zimnej krwi i zachował czyste konto" - stwierdził Bondaruk.
W poniedziałek wieczorem zapadła decyzja, że w biegu nie wystartuje Grzegorz Bodziana. Trener obawiał się jego strzelania z pozycji stojącej, ponieważ miał z tym problemy na treningach.
Celem numer jeden na ten rok jest dla szkoleniowca znalezienie trzeciego silnego zawodnika do sztafety.
"Ale gdzie go znaleźć? W Polsce nie ma zaplecza. Na mistrzostwa świata juniorów jedzie jeden nasz i zajmuje 20. miejsce. To co on zrobiłby tutaj? Brakuje młodych zawodników. Niedługo mistrzostwa Polski. Będę się rozglądał, ale za bardzo optymistyczny nie jestem" - powiedział Bondaruk.
Trener stwierdził, że wtorkowy występ Sikory to bardzo dobry sygnał przez zaplanowanym na sobotę biegiem ze startu wspólnego.
"On już się zupełnie zaaklimatyzował, to widać na trasie. Dzisiaj strzelał bardzo pewnie. W masówce powinien być wysoko, bardzo wysoko. Nadziei na medal w Turynie jeszcze nie straciłem" - podkreślił Bondaruk.
Trener był zaskoczony słabym występem Norwegów.








