Trening jest jego pasją, a udział w zawodach żywiołem - tak o swoim synu Konradzie, który w ostatnich mistrzostwach świata w łyżwiarskim wieloboju zajął ósme miejsce, mówi ojciec oraz trener Krzysztof Niedźwiedzki i dodaje, że ich celem jest zdobycie w Vancouver medalu olimpijskiego.
"Od pierwszych ćwiczeń Konrad bardzo lubił trenować - powiedział PAP trener Krzysztof Niedźwiedzki. - Z czasem trening stał się jego pasją. Na kilka dni przed zawodami bardzo się +nakręcał+, a ściganie na torze stało się jego żywiołem. Czasem miałem zaplanowany start kontrolny w celu poprawienia jakiegoś elementu, ale Konrad nie rozumie słowa sprawdzian. Za każdym razem chce walczyć i wygrywać. W jego mentalności nie ma terminu odpuścić start".
W wyścigu na 1500 m w mistrzostwach w Calgary zajął piąte miejsce z rekordem Polski. Przegrał z najlepszymi w świecie zawodnikami. "Gdy kilka razy powtarzają się czasy w przedziale 1.46-1.48 tzn. że przypadku nie ma - mówi trener Niedźwiedzki. - W 2010 roku Konrad będzie miał 26 lat. Panczenista może spokojnie ścigać się do 30 roku życia".
Zdaniem Krzysztofa Niedźwiedzkiego medal na 1500 m w Vancouver jest realny. "Nie wiem, jak jeszcze będzie z drużyną -powiedział. - Jest szansa przygotowania 4-5 mocnych chłopaków. Najprawdopodobniej od przyszłego roku barw Polski będzie bronić Marcin Goszczynski, który mieszka w Kanadzie i 1500 m biega na poziomie Konrada. Do nich mógłby dołączyć Sławomir Chmura. Paweł Zygmunt nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji w sprawie dalszej swojej kariery".
Oboje rodzice Konrada Niedźwiedzkiego (matka Zofia Budz) uprawiali łyżwiarstwo szybkie. Po nich odziedziczył sportowe geny - od najmłodszych lat był bardzo sprawny, świetnie pływał i grał w koszykówkę. Na pytanie dlaczego nie wybrali mu bardziej finansowo opłacalnego sportu, Krzysztof Niedźwiedzki uśmiecha i odpowiada: "W Zakopanem, gdzie mieszkaliśmy dużego wyboru nie miał. Klubów piłkarskich praktycznie nie ma. Mógł zdecydować się ewentualnie jeszcze na narciarstwo, ale panczeny wybrał sam".
Konrad Niedźwiedzki ma talent i duże możliwości. Co do tego sceptycy nie mają wątpliwości. Co jest jeszcze potrzebne, żeby medal olimpijski za cztery lata był realny?
"Po pierwsze musi być baza - mówi trener Niedźwiedzki. - Nie mamy krytego toru. Jazda, a szczególnie trening, są zupełnie inne na Stegnach i w Calgary czy Erfurcie. Nie wszyscy to rozumieją. Lód jest całkiem inny na torze otwartym i przykrytym. Cały czas musimy przebywać poza granicami kraju. Po drugie, potrzebna jest grupa zawodników, która razem, przede wszystkim w okresie przygotowań, 'nakręca' i mobilizuje. Mam nadzieję, że taką uda się stworzyć w przyszłym sezonie. Na razie Konrad 'odskoczył' krajowym rywalom".
Do tego muszą dojść pieniądze. "W ostatnim sezonie byliśmy w stanie pokryć wszystkie nasze potrzeby - powiedział Krzysztof Niedźwiedzki. - Teraz Konrad musi nadrobić zaległości na uczelni, a pod koniec kwietnia wyjedziemy do któregoś z ciepłych krajów, żeby trochę ogrzać na słońcu".








