Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
środa, 17 grudnia 2025 05:36

Co czeka premiera Kaczyńskiego w Ameryce

(Korespondencja własna "Dziennika Związkowego")

Warszawa  W przyszłym tygodniu przyjedzie ze swoją pierwszą oficjalną wizytą do Stanów Zjednoczonych premier Jarosław Kaczyński. Po Tadeuszu Mazowieckim, Janie Krzysztofie Bieleckim, Janie Olszewskim, Hannie Suchockiej, Jerzym Buzku i swoim bezpośrednim poprzedniku, Kazimierzu Marcinkiewiczu, będzie on kolejnym, składającym wizytę w Waszyngtonie szefem polskiego rządu wywodzącym się ze środowisk antykomunistycznych.
Mimo że na premiera został desygnowany przez bratabliźniaka dopiero 10 lipca br., jest niewątpliwie przywódcą politycznym po przejściach. Po wyborach, które wygrała jego partia Prawo i Sprawiedliwość wkrótce minie rok, ale był to rok szczególny nadal codziennie zaskakuje nowymi wyzwaniami i nierozwiązywalnymi dylematami. Największą bolączką jego rządu i poprzedniego, na którego czele stał Marcinkiewicz, są dwie litery: PO.
Niezależnie czy ktoś Platformę Obywatelską określa mianem centroprawicowej, liberalnokonserwatywnej czy probiznesowej, wiadomo, że partia Tuska i Rokity nieznaczną różnicą głosów przegrała ubiegłoroczne jesienne wybory i z demokratycznym werdyktem wyborców nie była w stanie się pogodzić. Jej liderzy wielokrotnie odrzucali oferty wejścia do koalicji, woląc zamiast tego knuć, szczuć, obrzucać błotem braci Kaczyńskich i innych działaczy PiS oraz każdą ich wypowiedź czy ruch zohydzić, ośmieszyć i przedstawić w krzywym zwierciadle.

Mimo to premier Kaczyński stara się nie dać wytrącić z równowagi i przejawia zadziwiającą cierpliwość. Mimo kłód rzucanych pod nogi jego rządu oraz ustawicznych tarć wewnątrz trójpartyjnej koalicji, i tak poczyniono spore kroki na drodze do budowanej przez PiS IV Rzeczpospolitej.

Taki właśnie zahartowany w boju polski premier przybywa do Waszyngtonu w przyszłą środę, ale już na etapie planowania wizyty pojawił się przykry zgrzyt. W kraju i wśród Polonii rozeszła się wieść, że prezydent Bush nie przyjmie szefa polskiego rządu, mimo że znalazł czas dla jego postkomunistycznych poprzedników, Leszka Millera i Marka Belki. Ma się za to spotkać z wiceprezydentem Dickiem Cheneyem, sekretarz stanu Condoleezzą Rice, spikerem Izby Reprezentantów oraz szefem Departamentu Energetyki.
"Nie jestem zaskoczony stanowiskiem Białego Domu, choć trochę mi przykro  skomentował sprawę krytyczny wobec Busha b. ambasador amerykański w Warszawie, Nicholas Rey.  To nie jest wina Jarosława Kaczyńskiego, bo przynajmniej do tej pory nowe polskie władze nie zrobiły przecież nic, by popsuć stosunki z Waszyngtonem. To raczej przykład, jak administracja Busha podchodzi do polityki zagranicznej. Gdy Polska była potrzebna, gdy była dla Ameryki priorytetem, nie było żadnych problemów z załatwieniem spotkania w Białym Domu. Teraz o tym zapomniano".

Choć stosunki na linii Warszawa  Waszyngton nadal są dobre, tego nie można powiedzieć o relacjach Polski z Unią Europejską. Dlatego też w Brukseli premier Kaczyński musiał się dwoić i troić, aby rozpocząć kampanię odbudowy zniszczonego wizerunku swojego kraju. W ostatnim czasie doszło do nieporozumień z Unią, która oskarżała Polaków o rzekomy antysemityzm, naruszanie praw homoseksualistów oraz zamiar przywrócenia kary śmierci. Unia naciska na rząd polski w kierunku prywatyzacji (czytaj: wyprzedaży obcemu kapitałowi) stoczni bałtyckich, podczas gdy władze chcą uratować choćby legendarną Stocznię Gdańską.

Te sprawy nie stanowią problemu dla Administracji amerykańskiej. A stosunek władz polskich do kampanii irackiej, który tak głęboko skłócił Warszawę z częścią "starej Europy", w Waszyngtonie jest niewątpliwym atutem. Z tym że liczba polskich żołnierzy w Iraku wynosi ok. 900 i będzie malała. Nawiązując do oczekiwanej, wkrótce zaplanowanej z pompą, wizyty dyktatora Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa, którego same władze amerykańskie oskarżają o korupcję, ambasador Rey powiedział: "Kazachstan ma ropę i jest kluczowym krajem regionu. Kiedy Polska była potrzebna Ameryce w Iraku, też inaczej wyglądały wizyty w Waszyngtonie". Dlatego dyktator Nazarbajew będzie gościem w nadmorskiej rezydencji rodziny Bushów w stanie Maine, a Kaczyński
Niektóre źródła amerykańskie bagatelizują sprawę, tłumacząc, że spotkanie w Białym Domu nie ma aż tak dużego znaczenie. Spotkanie w Owalnym Gabinecie przy kominku ma raczej charakter kurtuazyjny, wymienia się wyrazy życzliwości, rozmawia o ogólnikach, a o konkretach dyskutuje się w Departamencie Stanu i Kongresie. Ale takie spotkania mają olbrzymie znaczenie psychologiczne. Najważniejsza jest tzw. okazja do wykonania zdjęć czyli tzw. "photo opportunity".

Amerykańscy urzędnicy twierdzą, że brak spotkania z polskim premierem wcale nie oznacza, że osłabła pozycja polityczna Polski. Po prostu program działań i imprez politycznych jest niezwykle napięty, ponieważ Kongres wznawia działalność po wakacjach, obchodzona jest piąta rocznica ataku terrorystycznego na Amerykę zwanego 9/11, odbywa się Zgromadzenie Ogólne ONZ i rozwija się kampania przed listopadowymi wyborami. Przedstawiciele administracji tłumaczą też, że prezydent Bush rzadko spotyka się z premierami, przede wszystkim z głowami państwa i właśnie zamierza przyjąć prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który też wkrótce przybywa z wizytą.
Tak czy inaczej, Polska Ambasada różnymi drogami próbuje doprowadzić do spotkania Jarosława Kaczyńskiego z Bushem. Jak twierdzą polscy dyplomaci w USA, Polonia amerykańska jest oburzona takim rozwojem sprawy. Sukcesem byłaby nawet zgoda na choćby krótkie przywitanie: uścisk dłoni, wymiana uśmiechów czy coś w tym rodzaju. Dla większości przyjeżdżających do Waszyngtonu mężów stanu, zdjęcie czy ujęcie telewizyjne z przywódcą najpotężniejszego państwa świata ma kolosalne znaczenie, zwłaszcza na rynku politycznym własnego kraju. Spotkanie z Bushem pomogłoby poprawić wizerunek premiera w kraju, gdzie nie cieszy się zbyt wielką popularnością.
Czy w rozmowach premiera Kaczyńskiego pojawi się dyżurny temat polskoamerykański ostatnich lat  zniesienie wiz turystycznych dla Polaków  nie wiadomo. Sprawę tę poruszali bez większego skutku wszyscy polscy przywódcy, którzy wizytowali stolicę USA. Odpowiedź była zawsze podobna: jeśli liczba odmów wizowych dla Polaków spadnie poniżej pewnego progu, a spadnie, kiedy Polacy przestaną nielegalnie pracować i bezprawnie przedłużać swój pobyt w Ameryce, wówczas można znieść wizy.

Na pewno będzie się dyskutować o najgorętszej sprawie w dwustronnych kontaktach, o tarczy antyrakietowej. USA poszukuje lokalizacji dla takiej instalacji i uważa, że Polska albo Czechy byłyby optymalnym miejscem na takie instalacje. Stacja antyrakietowa składałaby się z podziemnych silosów, z których rakiety zdolne udaremnić nieprzyjacielski atak na USA byłyby wystrzeliwane. Takich ataków Waszyngton oczekuje zwłaszcza ze strony państw "zbójeckich"  Iranu i Korei Północnej.

Wzmocniłoby to zapewne sojusz polskoamerykański i zapewniłoby Polakom znaczne korzyści materialne oraz nowe miejsca pracy dla miejscowej ludności. Z drugiej strony jednak spowodowałoby dodatkowe napięcia w i tak nie najlepszych stosunkach Warszawy z Moskwą, która podejrzewałaby, że wszystko to jest wymierzone w Rosję. Mogłoby też spowodować odwet przeciw Polsce ze strony środowisk terrorystycznych lub owych krajów "zbójeckich". Jednak największe zastrzeżenia Warszawy budzą nalegania strony amerykańskiej, aby taka instalacja w Polsce miała charakter ekstraterytorialny. Oznacza to jakby państewko w państwie, obszar, na którym nie obowiązuje polskie prawo.

Po takich dylematach można przypuszczać, że Dostojny Gość z Warszawy naładuje swój przysłowiowy akumulator na spotkaniach z Polonią, zwłaszcza w Chicago. W Wietrznym Grodzie przedstawiciele patriotycznej prawicy zawsze mogli liczyć na serdeczne przyjęcie. PiS braci Kaczyńskich jest opcją polityczną zbliżoną do Ruchu Odrodzenia Polski b. premiera Jana Olszewskiego, który w Chicago wygrał wybory prezydenckie w 1995 r. W okręgu nowojorskim natomiast wygrał Wałęsa. Obecnie Olszewski jest doradcą politycznym prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Robert Strybel

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama