Pogłoska o możliwości podjęcia tak drastycznej decyzji krążyła od kilku dni - podała agencja AP. Inne pomysły na ograniczenie wydatków i działalności USAID ograniczały się do zamknięcia najmniejszych i ograniczenia personelu większych placówek.
Już wcześniej po decyzji prezydenta Trumpa o zamrożeniu pomocy zagranicznej zwolniono tysiące osób i zamknięto wiele programów agencji pomocowej. W poniedziałek centrala USAID w Waszyngtonie została zamknięta, a jej komputery i serwery - wywiezione. Elon Musk, miliarder odpowiedzialny za program zmniejszania wydatków budżetowych w USA i stojący na czele Departamentu Wydajności Państwa (DOGE), pochwalił się w serwisie X, że "spędził weekend wpychając USAID do niszczarki".
Masowe zwolnienia personelu oznaczają zakończenie wartych miliardy dolarów projektów realizowanych w około 120 krajach. Wśród nich są zarówno działania pomocowe związane np. ze wspieraniem edukacji afgańskich dziewczynek, czy współpraca przy dostarczaniu czystej wody jak też pomoc dla odpierającej rosyjską inwazję Ukrainy. W portach stoją statki załadowane wartymi setki milionów dolarów lekami i żywnością. Dostarczyły je przed decyzją Trumpa amerykańskie firmy.
Zostały już wstrzymane programy związane z ochroną zdrowia, w tym program HIV/AIDS, który uratował ponad 20 milionów istnień ludzkich w Afryce. To samo dotyczy programów monitorowania i rozmieszczanie zespołów szybkiego reagowania w takich przypadkach jak wybuch epidemii wirusa Ebola w Ugandzie.
Demokratyczni ustawodawcy twierdzą, że USAID jako niezależna agencja nie może zostać zamknięta bez zgody Kongresu, zaś jej zagraniczna działalność jest niezbędna dla cementowania sojuszy oraz ograniczania wpływów Rosji, Chin i innych rywali USA.
Decyzja o odwołaniu do kraju pracowników prawdopodobnie będzie kosztować rząd dziesiątki milionów dolarów w kosztach podróży i relokacji. Wśród odwołanych znajdują się także urzędnicy służby cywilnej, którym przysługuje ochrona prawna przed arbitralnym zwolnieniem i urlopowaniem bez podania przyczyny.
Skierowana do odwoływanych pracowników informacja pojawiła się, gdy sekretarz stanu USA Marco Rubio odbywa zagraniczne wizyty, podczas których spotykał się również z personelem największych placówek USAID - w Salwadorze i Gwatemali. Podczas konferencji prasowej we wtorek Rubio zapewnił, że jest od dawna zwolennikiem pomocy zagranicznej. "Ale pomoc nie jest działalnością charytatywną" - dodał. Jego zdaniem każdy dolar wydawany przez rząd USA musi wspierać ważne interesy kraju. (PAP)