27-letnia Osaka, była liderka światowego rankingu i czterokrotna triumfatorka imprez wielkoszlemowych, w styczniu 2024 roku wróciła na korty po przerwie na urodzenie córki Shai. Japonka spadła wtedy z 48. na 831. pozycję, ale zdołała wrócić na 61. miejsce.
Najlepsze spotkanie po powrocie rozegrała w ubiegłorocznym French Open, gdy miała piłkę meczową w starciu z Igą Świątek, ale ostatecznie górą była ówczesna rakieta numer jeden kobiecego tenisa. Także w Miami Polka stanęła na drodze Osaki - w 2022 roku pokonała ją w finale, który pozostaje "rekordem" Osaki w tym turnieju.
Tegoroczne zmagania zaczęła od zwycięstwa nad Ukrainką Julią Starodubcewą 3:6, 6:4, 6:3.
"Długo ten mecz nie układał się po mojej myśli. Byłam trochę zaskoczona, ale postanowiłam skupić się na pojedynczych punktach i ostatecznie odwróciłam losy tej batalii" - przyznała ubrana cała na żółto Osaka, która posłała 10 asów serwisowych.
Jak przyznała, najbardziej jest zadowolona, że po wielu miesiącach zaczyna się czuć optymalnie pod kątem fizycznym.
"Ruszałam się na korcie naprawdę dobrze, wiele piłek obroniłam i jestem dumna, że osiągnęłam taki poziom szybkości i kondycji. To była długa podróż po ciąży" - przyznała Japonka.
Zaznaczyła, że bardzo chciałaby wrócić na wcześniejszy poziom, gdyż marzy się jej, by córka mogła zobaczyć, gdy wznosi jakieś wielkie tenisowe trofeum, najlepiej wielkoszlemowe.
"Bardzo chcę znowu dobrać się do skóry tym najlepszym. Ale jak widzę, jaki poziom prezentują, to wiem, że to długi proces i jeszcze trochę potrwa. Nie chcę się wypowiadać za wszystkie tenisowe mamy, ale mój powrót był trudny i skomplikowany" - powiedziała, cytowana na stronie internetowej imprezy.
Długo na przeszkodzie stawały jej problemy z mięśniami brzucha, co było skutkiem ciąży i porodu.
"Nauczyłam się wielu terminów dotyczących brzucha, których nigdy wcześniej nie słyszałam, więc czuję się bardzo dobrze poinformowana. Teraz jednak wreszcie jestem w pełni zdrowia i sił, więc bardzo się cieszę, że tu jestem. I że mogę spotkać coraz więcej mam w tourze. To miłe i podbudowujące" - zauważyła Osaka, która w drugiej rundzie zagra z rozstawioną z "14" Rosjanką Ludmiłą Samsonową.
Mniej powodów do radości miała Petra Kvitova. 35-latka, która w lutym wróciła na korty po 17-miesięcznej pauzie i urodzeniu syna Petra, przegrała z starciu mistrzyń wielkoszlemowych z Amerykanką Sofią Kenin 4:6, 5:7. To trzecia porażka Czeszki, która wciąż czeka na pierwszą wygraną w roli matki.
26-letnia Kenin, triumfatorka Australian Open 2020, która mieszka dosłownie 10 minut od Hard Rock Stadium w Pembroke Pines, miała szczególną motywację, gdyż w drugiej rundzie chciała zagrać z inną zawodniczką z Florydy - Coco Gauff.
"Świadomość, że walczę o mecz z Coco trochę mnie usztywniała. W czwartek będą musiała serwować również dobrze jak dziś, albo nawet lepiej, żeby podjąć walkę" - przyznała cytowana przez TennisChannel 46. na liście WTA Kenin, która we wtorek posłała 13 asów.
Ze zwycięstwa cieszyła się za to inna tenisowa mama - Taylor Townsend, której syn Adyn Aubrey niedawno skończył już cztery lata. Amerykanka pokonała swoją rodaczkę Ann Li 3:6, 6:4, 6:2.
28-latka po przerwie macierzyńskiej mocno postawiła na debla, któremu sprzyja preferowany przez nią styl serve-and-volley. W parze z Czeszką Kateriną Siniakovą, która w Miami też zameldowała się w drugiej rundzie, wygrały ubiegłoroczny Wimbledon, a w styczniu sięgnęły po tytuł w Australian Open.
"Spędziłam niedawno trzy miesiące z dala od syna, co było naprawdę trudne i stanowiło ogromne wyzwanie. Udało się, przetrwałam i wiem, że to możliwe, choć nie chciałabym przeżywać tego nigdy więcej" - powiedziała Townsend, która wygrała swój pierwszy mecz singlowy od września ubiegłego roku.
Na kortach w Miami pojawią się jeszcze kolejne mamy.
Jedną z nich jest Wiktoria Azarenka, który wygrała tę imprezę już trzykrotnie. 35-letnia Białorusinka, była numer jeden kobiecego tenisa, od kiedy w 2016 roku urodziła syna Leo, nie zdołała jednak wrócić do czołowej dziesiątki świata, choć była m.in. w finale US Open 2020.
Z numerem 22. rozstawiona w tym turnieju jest Elina Switolina. 30-letnia Ukrainka, była numer trzy w rankingu WTA, w kwietniu 2023 wróciła do gry 13 miesięcy po urodzeniu córki Skai. Już jako mama triumfowała w turnieju w Strasburgu, była w półinale Wimbledonu i ćwierćfinałach French Open i na początku tego roku w Australian Open.
Poza Kvitovą ostatnio do gry po urodzeniu dziecka wróciła Belinda Bencic. 28-letnia Szwajcarka w lutym 2020 była czwarta w świecie, a teraz jest 45. Pauzowała 20 miesięcy i w tym czasie pojawiła się na świecie jej córka Bella. W lutym mistrzyni olimpijska z Tokio wygrała turniej w Abu Zabi i sięgnęła po dziewiąty tytuł w karierze.
Inną tenisową mamą, nawet podwójną, jest Niemka Tatjana Maria. W poprzednim sezonie osiągnęła najwyższą w karierze pozycję - 42. - na liście WTA, ale największym osiągnięciem jest półfinał Wimbledonu 2022.
Jej 11-letnia córka Charlotte uchodzi za obiecującą młodą tenisistkę i mama poświęca jej też czas jako trenerka.
"To bardzo inspirujące widzieć, że tak wiele kobiet, które urodziły dzieci, postanowiły wrócić do touru i mogą grać na wysokim poziomie. Wydaje się, że niektóre jako mamy są nawet lepszymi tenisistkami niż były wcześniej. Domyślam się, ile wyrzeczeń i trudu to od nich wymagało, więc nic tylko podziwiać i kibicować" - przyznała broniąca tytułu w Miami Danielle Collins.
31-letnia Amerykanka w zeszłym roku nosiła się z zamiarem zakończenie kariery, ale zmieniła zdanie, gdy okazało się, że jej kłopoty zdrowotne, m.in. endometrioza, mogą zmniejszyć szansę na zajście w ciążę.
W przeszłości po urodzeniu dziecka wracały na kort z mniejszym lub większym powodzeniem m.in. Belgijka Kim Clijsters, Amerykanka Serena Williams, która w 2017 roku zdobyła 23. wielkoszlemowy tytuł w singlu, będąc w ciąży, jak się później okazało, czy Australijka Evonne Goolagong, która w 1980 roku jako matka triumfowała w Wimbledonie i był to pierwszy taki przypadek w Wielkim Szlemie od... 66 lat.
Na początku marca Women's Tennis Association (WTA), organizacja prowadząca rozgrywki zawodowych tenisistek, ogłosiła plan świadczeń macierzyńskich dla zawodniczek, w tym płatny 12-miesięczny urlop. Środki mają pochodzić z saudyjskiego państwowego funduszu inwestycyjnego (PIF), a tenisistki, które działają w formie samozatrudnienia, będą także miały możliwość m.in. leczenia niepłodności.
"Znalezienie równowagi między fizycznymi i psychicznymi wymaganiami profesjonalnej kariery tenisowej a złożonością macierzyństwa i życia rodzinnego może być wyzwaniem i chcemy w tym pomóc" - przekazała w komunikacie WTA dyrektor generalna organizacji Portia Archer.
Jak dodała, WTA od jakiegoś czasu bada możliwość wsparcia zawodniczek, by mogły zostać matkami w wybranym przez nie momencie.
Poinformowano, że w tej chwili świadczeniami wynikającymi z tego programu może zostać objętych 320 tenisistek. Jako kryterium doboru wskazano "udział w określonej liczbie turniejów WTA w konkretnym przedziale czasu".