Richard A. Clarke, były doradca ds. bezpieczeństwa w administracjach czterech prezydentów, w tym G.W. Busha, jest pewny, że przez wiele lat Stany Zjednoczone będą miały do czynienia z irackimi "terrorystami odwetu" na amerykańskiej ziemi.
"Tak długo jak żyję, Irakiczycy będą nas nienawidzieć", powiedział Clarke.
"W bitwie o idee, kluczowej dla sukcesu USA na Bliskim Wschodzie, przegrywamy z kretesem. Myśmy nawet tej walki jeszcze nie rozpoczęli".
"W rzeczywistości terrorystyczne komórki alKaidy rozmnożyły się po ataku z 9 września 2001 roku i amerykańskiej ofensywie w Afganistanie. Stany Zjednoczone spuściły alKaidę ze smyczy, by dokonać inwazji na Irak".
Był to jeden z wielu błędów popełnionych przed i po ataku na Irak, które zszokowały Amerykanów a muzułmanów wprowadziły w stan wrzenia.
"Czy sytuację tę można naprawić? Do rozprawy z alKaidą nie potrzebujemy dużej armii, nie potrzebujemy bombowców. Mądra praca policji i wywiad przyczyniły się do pojmania większości liderów alKaidy, podczas gdy tzw. rozwiązanie militarne w tym zakresie nie przyniosło żadnych sukcesów".
Clarke zaleca spełnienie 78 punktów wyszczególnionych przez dwupartyjną Iraq Study Group pod przewodnictwem Jamesa Bakera i Lee Hamiltona. Przede wszystkim zamiast trzymać żołnierzy w samym środku wojny domowej należy przenieść amerykańskie wojsko z Iraku do Kuwejtu lub Turcji, skąd małe oddziały dokonywałyby w razie potrzeby ataków, na przykład celem powstrzymania aktów terroryzmu w Iraku.
Trzeba podjąć rozmowy z państwami sąsiadującymi z Irakiem, w tym z Syrią i Iranem. Clarke potępił prezydenta Busha i wiceprezydenta Cheney-ego za twierdzenie, że podjęcie bezpośrednich rozmów z tymi państwami świadczyłoby o braku silnego charakteru. Przypomniał przy tym, że w czasie zimnej wojny Stany Zjednoczone prowadziły rozmowy z "Imperium zła", czyli Związkiem Radzieckim.
Clarke przedstawił swoją 3stopniową teorię terroryzmu: fanatyczny trzon złożony z około 100,000 bojowników alKaidy, 300 milionów muzułmańskich sympatyków i blisko 3 miliardy zdumionych tym wszystkim muzułmanów. Według Clarke-a głównym zadaniem na dziś jest ostudzenie zapałów 300 milionów popleczników alKaidy. Jednakże codzienne telewizyjne sprawozdania z Iraku w całym świecie arabskim niwelują wszelkie wysiłki podejmowane przez Amerykanów, jak również imamów nawołujących do pokoju.
Clarke przedstawił olbrzymie koszty w dolarach, krwi i złej woli na całym świecie z powodu okupacji Iraku. Zwrócił uwagę na różnice nastawienia wobec USA tuż po 9/11, kiedy świat, w tym więk szość państw arabskich, potępiło terrorystów. Dwa dni później. m.in. w Teheranie 200,000 Irańczyków uczestniczyło w wiecu sympatii dla Stanów Zjednoczonych.
"Mogliśmy skorzystać z tego poparcia, z jedności ludzi dobrej woli do zniszczenia fanatyków. Mogliśmy rozpocząć antyterrorystyczne akcje na całym świecie. Zaprzepaściliśmy tę okazję".
Na zakończenie Clarke zastanawiał się, czy naruszanie swobód obywatelskich w USA, takie jak podsłuchiwanie rozmów telefonicznych, czytanie poczty elektronicznej, zawieszenie habeas corpus i wprowadzenie luźnego określenia "enemy combatant" (bojownik wroga) według uznania prezydenta zostanie odwołane. "Jeśli nie, to będzie to najwyższy koszt wojny irackiej", powiedział.
(eg. The Columbian)
Terrorysci odwetu
- 05/16/2007 03:23 AM
Reklama








