Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:06
Reklama KD Market

Polaryzacja przez radykalizację

Na amerykańskiej scenie politycznej w ostatnich latach doszło do sporych przetasowań. Wiodącą siłą jest ruch powstały wokół idei prezydentury Donalda Trumpa – Make America Great Again, czyli nurt populistyczno-radykalny. Demokraci, do których zaufanie społeczne spadło do najniższego od ponad 35 lat poziomu, bo zaledwie 27% wyborców ma dobre zdanie o partii, wciąż nie mogą wykreować nie tylko silnego lidera, ale też zbudować przesłania, na którym mogliby – tak samo jak od kilku lat MAGA – koncentrować i mobilizować swój elektorat.
Polaryzacja przez radykalizację

Autor: fot. Adobe Stock/AI

Gdy przed laty, około 2007 roku, powstawał w Partii Republikańskiej odłam nazwany „Tea Party” (Partia Herbaciana), jej założenia uznawano za wybryk, który nie będzie miał przełożenia na kształtowanie się polityki amerykańskiej prawicy. „Tea Party” miała być odpowiedzią na republikański centryzm George’a W. Busha, a później na liberalną politykę Baracka Obamy. Obaj przywódcy prowadzili, po kryzysie finansowym w 2008 roku, politykę dofinansowania banków i przedsiębiorstw poprzez rządowe subsydia, a także wpompowali w rynek pieniądz za pomocą pakietów stymulacyjnych, co wywołało efekt inflacyjny. Ruch „herbaciany” sprzeciwiał się także reformie zdrowia prezydenta Obamy, domagał się ograniczenia wydatków rządowych oraz zmniejszenia instytucji federalnych.

Nie odegrał kluczowej roli na scenie politycznej i ostatecznie został wchłonięty przez główny nurt Partii Republikańskiej – zmieniając jej kurs jeszcze bardziej na prawo – ale udało mu się wypromować kilku istotnych polityków; jak choćby Marco Rubio czy Teda Cruza. Co ciekawe, z założeń „Tea Party” skorzystał Donald Trump rozpoczynając swój marsz po Biały Dom. Obecnemu prezydentowi udało się pozyskać wyborców, którzy wcześniej byli mocno identyfikowani z ruchem „herbacianym” – białych, pochodzących z przedmieść, mających średnie lub wyższe wykształcenie, mocno konserwatywnych. Nie jest przesadą stwierdzenie, że obecna MAGA to wcześniejsza „Tea Party” powiększona o niewykorzystane dotąd zaplecze zasoby wyborców ubogich, mniej wykształconych, podatnych na populistyczne idee.

Demokraci nie mieli do tej pory konkretnej odpowiedzi na MAGA i nie stworzyli „kontr-nurtu”. Chociaż silne w partii było zaplecze socjalistyczne, z senatorami Bernie Sandersem i Elizabeth Warren, a obecnie także z kongresmenką Alexandrią Ocasio-Cortez, to nie było ono w stanie zdobyć pozycji dominującej w strukturach ugrupowania. Po prostu Demokraci grali bezpieczenie i stawiali wszystko na umiarkowanie i centrum.
Ale w obliczu braku jednolitego wizerunku, który byłby w stanie zapewnić im wyborcze sukcesy, do głosu mogą zacząć dochodzić coraz bardziej radykalne odłamy. I tutaj pojawia się Zohran Mamdani, sensacyjny zwycięzca demokratycznych prawyborów na burmistrza Nowego Jorku.

Mamdani to postać, która wzbudza coraz większe zainteresowanie na lewicy amerykańskiej sceny politycznej, zwłaszcza na wschodnim wybrzeżu. Jest posłem w parlamencie stanowym Nowego Jorku, reprezentującym 36. okręg, obejmujący dzielnicę Queens. Zyskał rozgłos jako jeden z bardziej lewicowych i progresywnych polityków w kraju. Mamdani należy do bardziej radykalnego skrzydła Partii Demokratycznej, związanego z Democratic Socialists of America (DSA), podobnie jak Alexandria Ocasio-Cortez. Jego poglądy są wyraźnie progresywne, a niekiedy antyestablishmentowe. Mimo rosnącej popularności na lokalnym poziomie, jego wpływy w ogólnokrajowej Partii Demokratycznej są wciąż ograniczone. Elity partyjne — zarówno na poziomie stanowym, jak i federalnym — często odnoszą się z rezerwą do polityków wywodzących się z DSA.
Jednak Mamdani jest młody, energiczny i reprezentuje szybko rosnący nurt lewicowej młodzieży. W trakcie prawyborów udało mu się zmobilizować do głosowania młodych wyborców (przedział 18-26 lat) — więcej niż poszło do urn w listopadzie ubiegłego roku w wyborach prezydenta USA.

Ale poglądy Mamdaniego są mocno kłopotliwe dla establishmentu Partii Demokratycznej. Opowiada się on za zmniejszeniem budżetów dla policji, wprowadzeniem mieszkań socjalnych i uznaniem ich za prawo obywatelskie, chce powszechnej opieki zdrowotnej, a także sprzeciwia się wspieraniu Izraela przez USA, co czyni go jedną z bardziej kontrowersyjnych postaci w kontekście polityki zagranicznej.

Dla bardziej umiarkowanych Demokratów i centrystów może być postrzegany jako zbyt radykalny. Dla lewicy – jako głos autentycznej zmiany. Jego wybór na burmistrza Nowego Jorku byłby sygnałem, że elektorat w duzych miastach jest gotowy pójść dalej niż tradycyjny liberalizm. Byłoby to też wyzwanie dla bardziej umiarkowanych Demokratów, zwłaszcza tych z administracji federalnej. Dlatego do tej pory Mamdani nie doczekał się poparcia ze strony najważniejszych polityków głównego nurtu Partii Demokratycznej. Ani Hakeem Jeffries (lider Demokratów w Izbie Reprezentantów), ani tym bardziej pochodzący z Nowego Jorku Chuck Schumer (lider w Senacie) nie zdobyli się na wsparcie jego kandydatury. Co więcej, dla Demokratów o wiele bezpieczniejszym kandydatem jest startujący jako niezależny, były gubernator stanu Andrew Cuomo.

Problem w tym, że Cuomo przegrał demokratyczne prawybory właśnie z Mamdanim i dla części elektoratu jest niewybieralny, choćby z tego powodu, że był uwikłany w skandale seksualne, oskarżony o molestowanie, a także zarzucano mu fałszowanie dokumentacji ofiar pandemii COVID-19. O ile w starciu bezpośredniem z Mamdanim jego szanse rosną, to jednak w sytuacji, gdy o stanowisko burmistrza ubiega się więcej kandydatów, to właśnie polityk z Queensu ma największe szanse. I dziś jest zdecydowanym faworytem.

Czy to on zostanie gospodarzem największego miasta w USA? To okaże się w listopadzie. A jeśli wygra to może dać wiatr w żagle skrajnej lewicy, która zacznie domagać się większego udziału w kształtowaniu polityki Partii Demokratycznej. Dziś jednak trudno oceniać jakie szanse miałby ten nurt, tak jak w 2007 roku trudno było wyrokować szanse na amerykańskiej scenie dla „Tea Party”.

Daniel Bociąga
[email protected]
[email protected]

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama