Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 01:05
Reklama KD Market

Administracja USA uderza w młodych imigrantów

Administracja prezydenta Donalda Trumpa podjęła działania, które mogą boleśnie odczuć młodzi imigranci – zarówno przebywający w USA legalnie, jak i nielegalnie. Na celowniku władz jest m.in. utrudnianie legalizacji statusu pobytowego oraz uzyskanie edukacji.
Administracja USA uderza w młodych imigrantów

Autor: Adobe Stock

Niemiłą niespodziankę, tym razem dla legalnych imigrantów oczekujących wraz z rodzicami na zielone karty, przygotowało US Citizenship and Immigration Service (USCIS) ogłaszając istotną zmianę zasad obliczania wieku dziecka na mocy Ustawy o ochronie statusu dziecka (CSPA) – prawa, które pozwala pewnym beneficjentom statusu imigranta pozostać klasyfikowanymi jako „dzieci” do celów imigracyjnych, nawet jeśli czekając na zieloną kartę ukończą 21 lat.

Koniec „zamrażania” wieku

Od 15 sierpnia 2025 r. USCIS będzie ustalać, kiedy wiza staje się dostępna do obliczenia wieku CSPA, wyłącznie na podstawie „daty ostatecznych działań” (Final Action Dates) opublikowanej w comiesięcznym Biuletynie Wizowym Departamentu Stanu USA, a nie, jak  w niektórych przypadkach, na podstawie tabeli „daty złożenia wniosku”. To „ujednolicenie” sposobu obliczania wieku wszystkich wnioskodawców o zieloną kartę może mieć wpływ na tysiące rodzin imigrantów. 

Korzystanie z tabeli „Daty złożenia wniosku”, która jest zwykle wcześniejsza, pozwalałoby na wykorzystanie tej daty do ustalenia wieku wnioskodawcy na potrzeby prawa imigracyjnego. Często „zamrażało” to wiek dziecka, zapobiegając prawnemu przekroczeniu przez nie wieku 21 lat i wydłużając czas legalnego oczekiwania na zieloną kartę. W rezultacie niektórzy młodzi imigranci, którzy zachowaliby status „dziecka” zgodnie ze starymi przepisami, mogą teraz przekroczyć dozwolony wiek, przechodząc do innej kategorii imigracyjnej, gdzie czas oczekiwania jest znacznie dłuższy (czasem sięga dekad), albo w ogóle przestaną kwalifikować się do stałego pobytu. Jest to szczególnie niepokojące dla rodzin z krajów z długimi opóźnieniami w rozpatrywaniu wniosków wizowych.

Koniec stanowych ulg w czesnym?

Obniżanie czesnego dla nieudokumentowanych imigrantów sprowadzonych do USA jako dzieci ma długą, ponadpartyjną historię. Pierwsza gwarantująca ten przywilej ustawa została podpisana w… Teksasie przez republikańskiego gubernatora Ricka Perry’ego. Poszły za tym 23 stany zarówno z republikańską jak i demokratyczną większością oraz Dystrykt Kolumbii. 

Nastroje polityczne uległy zmianie: Floryda uchyliła w lutym tego roku ustawę z 2014 r. o czesnym dla mieszkańców stanu. Teksas przez 24 lata pozwalał mieszkającym w stanie młodym ludziom bez dokumentów korzystać z niższego czesnego (in-state tuition), a w tym roku został pozwany przez Departament Sprawiedliwości i zakończył praktykę w porozumieniu z Białym Domem. „Czesne dla nielegalnych imigrantów w Teksasie zostało zniesione” – napisał republikański gubernator Greg Abbott w poście na X.

Od powrotu Trumpa do Białego Domu, Departament Sprawiedliwości wszczął także postępowania prawne przeciwko Kentucky i Minnesocie, które też zezwalają studentom bez dokumentów na płacenie czesnego w wysokości zarezerwowanej dla mieszkańców stanu Różnice potrafią być znaczące – czesne rezydentów może nawet stanowić połowę tego, co muszą płacić studenci spoza stanu. 

5 sierpnia Departament Sprawiedliwości USA i prokurator generalny Oklahomy złożyli wspólny wniosek w federalnym sądzie okręgowym Wschodniego Okręgu Muskogee o uchylenie prawa stanowego, które zezwala nieudokumentowanym imigrantom korzystanie z przywilejów, z których cieszą się mieszkańcy stanu. Prawo federalne „zabrania cudzoziemcom, którzy nie przebywają legalnie w Stanach Zjednoczonych, korzystania ze świadczeń z tytułu czesnego, które są niedostępne dla obywateli USA spoza stanu” – czytamy w pozwie – „Nie ma wyjątków”.  Departament Sprawiedliwości twierdzi, że te przepisy premiujące nieudokumentowanych studentów oferują im przywileje, z których nie mogą skorzystać obywatele USA i posiadacze zielonych kart mieszkający np. w sąsiednim stanie. Skarga federalna i proponowany wyrok „oznaczają koniec długotrwałego wykorzystywania podatników z Oklahomy, którzy przez wiele lat dotowali uczelnie i uniwersytety, zapewniając nielegalne korzyści nielegalnym imigrantom w formie czesnego dla mieszkańców stanu” – powiedział prokurator generalny Oklahomy Gentner Drummond.

Praktyka ta nadal obowiązuje w ponad 20 stanach, m.in. w Kalifornii, Nowym Jorku, czy Illinois, uważanych za przyjazne imigrantom. Nie wiadomo jak długo, bo administracja ma zamiar wnosić pozwy w kolejnych stanach, a być może odwołać się do konserwatywnego Sądu Najwyższego. „Departament Sprawiedliwości będzie niestrudzenie walczył o przestrzeganie prawa federalnego i dopilnuje, aby obywatele USA nie byli traktowani jak obywatele drugiej kategorii w żadnym miejscu w kraju” – powiedziała prokurator generalna Pam Bondi.

W kwietniu prezydent Trump wydał rozporządzenie wykonawcze, w którym nakazał agencjom zwalczanie przepisów korzystnych dla osób bez ważnego statusu imigracyjnego i uznał przepisy stanowe dotyczące czesnego za nielegalne. W środę Departament Edukacji ogłosił pięć nowych dochodzeń w sprawie Uniwersytetu Louisville, Uniwersytetu Nebraski w Omaha, Uniwersytetu Miami, Uniwersytetu Michigan i Uniwersytetu Western Michigan, twierdząc, że ich systemy stypendialne dla studentów bez dokumentów są dyskryminacją obywateli USA.

Administracja Trumpa na pewno nie zrezygnuje łatwo z kontynuacji akcji wymierzonej w pobieranie niższego czesnego od studentów bez statusu imigracyjnego.

A co ze szkołami?

W przestrzeni medialnej pojawia się też coraz więcej spekulacji czy administracji uda się też uderzyć w coś, co jeszcze niedawno wydawało się niewyobrażalne – w prawo do uczęszczania do szkół publicznych uczniów bez statusu imigracyjnego. 

Od ubiegłego roku około pół tuzina stanów próbowało uchwalić przepisy, które zezwalałyby szkołom na pobieranie czesnego od nieudokumentowanych imigrantów.  Wszystkie okazały się nieudane. Czy administracja mogłaby całkowicie odebrać tym uczniom prawo do bezpłatnej edukacji publicznej? Eksperci twierdzą, że może to być kolejny krok. „Ludzie martwili się tym od kilkudziesięciu lat, ale teraz to, co innego” – powiedziała Patricia Gándara, profesor edukacji i współdyrektorka Projektu Praw Obywatelskich na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. „Teraz musimy zachować wyjątkową czujność. Ci ludzie nie cofną się przed niczym”.

Orzeczenie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych z 1982 roku, w sprawie Plyler przeciwko Doe, gwarantuje wszystkim uczniom, niezależnie od statusu imigracyjnego, prawo do bezpłatnej edukacji publicznej w szkołach K-12. Sąd Najwyższy orzekł stosunkiem głosów 5 do 4, że dzieci, które nie są obywatelami, mają prawo do równej ochrony prawnej.  

Od tego czasu sporadycznie podejmowano próby ograniczenia dostępu imigrantów do szkół. W 2011 roku Alabama uchwaliła ustawę zobowiązującą szkoły do gromadzenia informacji o statusie imigracyjnym uczniów. Ustawa ta została później zablokowana przez sąd federalny. W 2022 roku gubernator Teksasu Greg Abbott oświadczył, że opowiada się za ponownym rozpatrzeniem sprawy Plyler vs. Doe i że stany nie powinny płacić za edukację uczniów bez legalnego statusu.

W ubiegłym roku konserwatywna Heritage Foundation zaapelowała do Sądu Najwyższego o uchylenie tego orzeczenia i nakazanie stanom pobierania czesnego od rodzin imigrantów, nawet jeśli ich dzieci są obywatelami USA. Uzasadnieniem jest to, że szkoły wydają miliardy dolarów na edukację tych uczniów – a w zamian pieniądze te powinny być przeznaczane na uczniów, którzy wraz z rodzicami są obywatelami USA urodzonymi w USA.

Sprawa może trafić do Sądu Najwyższego dwiema drogami. Jeden ze stanów mógłby uchwalić ustawę zezwalającą szkołom publicznym na pobieranie czesnego, co doprowadziłoby do pozwu, który mógłby trafić do Sądu Najwyższego. Albo prezydent Donald Trump mógłby wydać rozporządzenie wykonawcze, które również mogłoby skutkować pozwem.

„Nie ma wątpliwości, że administracja Trumpa wywiera większą presję na uchylenie orzeczenia Plyler vs. Doe. Czy ten sąd mógłby uchylić wyrok? Oczywiście, że tak. Wystarczyłoby, żeby pięciu sędziów chciało go uchylić”  – uważa Erwin Chemerinsky, dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.

Nawet jeśli nie dojdzie do rewizji orzeczenia, zmiany w polityce imigracyjnej wywarły paraliżujący wpływ na szkoły i rodziny imigrantów. W Kalifornii frekwencja w szkołach spadła w społecznościach dotkniętych represjami, co miało negatywne konsekwencje dla niektórych uczniów i pogłębiło różnice w wynikach nauczania między uczniami latynoskimi a innymi grupami etnicznymi i rasowymi. 

Jolanta Telega
[email protected]

 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama