Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 00:49
Reklama KD Market

Strach w Mieście Grzechu

Liczba odwiedzających Las Vegas w czerwcu 2025 roku spadła ogółem o 11,3 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku. Według Las Vegas Convention and Visitors Authority, liczba zagranicznych turystów odwiedzających jeden z największych ośrodków turystycznych na świecie zmniejszyła się w czerwcu o 13 proc. Są to niepokojące dane, gdyż turystyka jest dla Miasta Grzechu w Nevadzie głównym źródłem dochodów...
Strach w Mieście Grzechu

Autor: Adobe Stock

Groźba deportacji

Kanada jest największym międzynarodowym rynkiem, jeśli chodzi o turystów odwiedzających Nevadę. Kanadyjskie linie lotnicze Flair Airlines odnotowały 55 proc. spadek liczby pasażerów w porównaniu z ubiegłym rokiem. Linie lotnicze Air Canada odnotowały spadek liczby pasażerów do Las Vegas o 13,2 proc. w okresie od maja do czerwca tego roku, co w sumie stanowi spadek o jedną trzecią. 

Są Kanadyjczycy, którzy mówią: „Pojedziemy gdzieś indziej”. Podobnie jest z Meksykanami, którzy odwiedzają Las Vegas znacznie rzadziej niż w przeszłości. W hotelach jest dużo wolnych miejsc, a wiele kasyn gry świeci pustkami. Szef związku zawodowego zrzeszającego pracowników hotelarstwa i gastronomii w Las Vegas, Ted Pappageorge, dostrzega w tych zjawiskach dość szczególną ironię. Członkowie jego związku pochodzą ze 178 różnych krajów i mówią 40 różnymi językami. Organizacja reprezentuje 60 tysięcy pracowników w Las Vegas i Reno, a 45 proc. członków to imigranci. Prawie jedna czwarta (24 proc.) siły roboczej Nevady to przybysze z obcych państw. Szacuje się, że imigranci wnoszą do gospodarki Nevady rocznie 20,2 mld dolarów.

Pappageorge mówi: „Sposób, w jaki prowadzona jest chaotyczna polityka imigracyjna, ma naszym zdaniem bezpośredni wpływ na to, co dzieje się z tym spowolnieniem w Las Vegas, a nasi członkowie są bardzo zaniepokojeni. Spora ich grupa sama musi liczyć się z aresztowaniami i deportacjami”.

Pappageorge zauważył, że przez 20 lat związek zawodowy kucharzy gwarantował w swoich umowach, iż każdy pracownik, któremu cofnięto status imigracyjny lub którego status wygasł, może zachować pracę, staż pracy i wynagrodzenie do czasu rozwiązania problemu. To mechanizm wsparcia, który jego zdaniem powinien być prawnie zapewniony wszystkim pracownikom: „Pomysł sprowadzania marines i aresztowania zmywaczy naczyń czy ogrodników, ludzi, którzy pracują, płacą podatki, chodzą do naszych kościołów, ich dzieci chodzą do naszych szkół, są sąsiadami, jest po prostu szalony. To, co się tu dzieje, to po prostu chaos. Musimy dokonać całkowitej korekty o 180 stopni w kwestii szkód wyrządzanych branży turystycznej i hotelarskiej, która jest najważniejsza w Las Vegas. Jeśli powiesz reszcie świata, że nie jesteś mile widziany, posłuchają. Nasi członkowie nazywają to kryzysem Trumpa. Są bardzo zdenerwowani”.

 

Życie w strachu

Faktem jest, iż polityka imigracyjna administracji Donalda Trumpa wpływa na pracowników i częściowo powoduje spadek ruchu turystycznego, w tym międzynarodowego. Dotyczy to nie tylko Las Vegas, ale ogólnie USA. Do Stanów Zjednoczonych chce przyjeżdżać coraz mniej turystów zagranicznych, szczególnie w obliczu ostatnich zapowiedzi wprowadzenia dla niektórych przybyszów wysokich kaucji przed wydaniem wizy turystycznej. Ponadto naloty agentów ICE, wojny celne z partnerami handlowymi i obawy, że rosnące cła uderzą w finanse potencjalnych turystów, mają wpływ na turystykę w „Sin City”.

„W wielu obiektach jest mnóstwo zwolnień” – mówi Norma Torres, sprzątaczka w Mandalay Bay i członkini związku zawodowego Culinary Union, która pracuje w branży hotelarskiej od 18. roku życia. „W dziale sprzątania osoby na wezwanie są rzadko potrzebne do pracy”. Urodzona w Meksyku Torres posiada obecnie status imigracyjny w ramach programu DACA (Deferred Action for Childhood Arrivals), który został wprowadzony w 2012 roku dla imigrantów sprowadzonych do USA jako dzieci.

„Zanim skorzystałam z DACA, żyłam w strachu. Potem przez pewien czas czułam się swobodnie – pracowałam, miałam wspaniałe życie z córkami, ale z powodu obecnej administracji DACA i program Temporary Protective Status są w niebezpieczeństwie i znowu trzeba się bać. Mogę zostać oddzielona od moich córek, które są obywatelkami USA i urodziły się tutaj. Sama myśl o tym napawa mnie strachem”.

Nery Martinez, barman w Caesar’s Palace w Las Vegas i członek związku zawodowego pracowników gastronomicznych, od dziesięcioleci przebywa w Stanach Zjednoczonych, korzystając z tymczasowego statusu chronionego dla obywateli Salwadoru, ale martwi się naciskami ze strony administracji, by cofnąć TPS tysiącom imigrantów z kilku krajów.

„To byłoby druzgocące nie tylko dla mnie, ale dla tysięcy rodzin” – mówi Martinez. „Po 25 latach w tym miejscu, co bym zrobił, gdyby oddzielono mnie od moich dzieci, od mojej żony, od mojego życia, które zbudowałam od podstaw? Te rzeczy szkodzą nie tylko mnie i ludziom takim jak ja, ale także dzieciom obywateli, społeczności i gospodarce, którą wspieramy”.

Martinez twierdzi, że uwielbia pracę w Las Vegas, współpracę z innymi ludźmi z całego świata, kontakt z turystami z zagranicy i całych Stanów Zjednoczonych, ale podkreślił, że teraz martwi się o swój status imigracyjny. Biały Dom podobno naciskał na agentów Służby Imigracyjnej i Celnej (ICE), by dokonywali 3 tysięcy aresztowań dziennie. Później zaprzeczono istnieniu takich limitów, ale nadal cofane są statusy imigracyjne i prowadzone są agresywne poczynania deportacyjne. Mnożą się też przypadki zatrzymań i wielogodzinnych przesłuchań obcokrajowców przybywających do Stanów Zjednoczonych na ważnych wizach. W tych warunkach trudno się spodziewać natłoku turystów zagranicznych w Ameryce. Takie miejsca jak Las Vegas muszą liczyć się z tzw. chudymi latami.

Andrzej Heyduk


Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama