Pięć dni po tym, jak wiatr zerwał dach podczas burzy z budynku na osiedlu przy 701 Huntington Commons Road w Mt. Prospect, zadzwoniła do nas rozżalona czytelniczka. Matka trójki dzieci ubolewała, że wciąż nie została wpuszczona do swojego mieszkania na pierwszym piętrze, gdzie został dorobek jej życia. Twierdziła, że korytarze już zostały posprzątane, a wiele osób wchodzi do mieszkań na własną rękę. Widziała też, jak pojedyncze osoby wchodziły do mieszkań na parę minut w eskorcie policji.
Przecież tam wszystko niszczeje w tej wilgoci, rodzinne pamiątki, rzeczy dzieci, dokumenty… Nie rozumiem, na co oni czekają – mówiła rozżalona czytelniczka, Anna Kubas.
Inny czytelnik, Dariusz Kuźma, przekazał nam w czwartek na podstawie korespondencji od zarządu, że „budynek jest przygotowywany do tego, żeby niektórzy mieszkańcy mogli wejść na ok 30 minut”. Firma miała posprzątać korytarze, usunąć zniszczone wykładziny, uruchomić tymczasowe oświetlenie itp.
Fruwające części budynku
Dariusz Kuźma w sobotę, 16 sierpnia wracał do domu w wielkiej burzy. Ale dopiero to, co zastał na miejscu, na osiedlu przy 701 Huntington Commons Road w Mt. Prospect, gdzie mieszka od 15 lat, było prawdziwym szokiem.
– Zmiażdżone samochody, fruwające części budynku, spanikowani wychodzący ludzie, płaczące dzieci… To był kompletny chaos – relacjonował 61-letni Kuźma, który dojechał na parking kilka minut po tym, jak około 5 p.m. silny wiatr zerwał z budynku dach.
Gdy Kuźma ochłonął z pierwszego szoku, próbował wejść do swojego mieszkania na 2. piętrze, lecz szybko został zatrzymany przez strażaków, którzy chodzili od drzwi do drzwi, ewakuując mieszkańców. Wyły alarmy, korytarze były ciemne. Woda lała się po ścianach strumieniami z uruchomionego po zerwaniu dachu systemu natrysków przeciwpożarowych – opowiadał dalej nasz rodak.
Na zdjęciu zrobionym z drona widać kompletnie zerwany dach z jednej strony budynku, odsłaniający czwarte piętro niczym na planach architektonicznych.
– Znajomi z czwartego piętra opowiadali, że najpierw usłyszeli niesamowity huk, a następnie zobaczyli niebo, z którego deszcz padał prosto na nich – relacjonował Polak.
W czteropiętrowym budynku było około 70 mieszkań. Według Kuźmy, w budynku mieszkało około 30 polskich rodzin i kilkanaście ukraińskich. Według komunikatów na oficjalnej miejskiej stronie internetowej Mount Prospect, wszyscy mieszkańcy zostali bezpiecznie ewakuowani. Poszkodowani zostali przekierowani do centrum rekreacyjnego RecPlex, gdzie Czerwony Krzyż i miejskie służby udzielały im pomocy. Część rodzin, w tym Kuźmy, znalazła schronienie u rodziny i przyjaciół.
Następnego dnia budynek został zagrodzony, a wstępu zaczął strzec policyjny radiowóz. Od poniedziałku władze usuwały szkody w tym gałęzie drzew w tej i innych częściach miasteczka, a elektrownia ComEd pracowała nad przywróceniem prądu w 1400 gospodarstwach domowych. Poszkodowani mieszkańcy oczekiwali na możliwość wejścia do budynku po swoje rzeczy i pozostawali w komunikacji z władzami drogą e-mailową.
Microburst o sile jak tornado
Jeszcze w sobotę wieczorem miejscowe władze podały, że za zerwanie dachu odpowiedzialny jest tzw. microburst, czyli zlokalizowany, silny prąd zstępujący powietrza podczas burzy. To zjawisko meteorologiczne polega na pionowym opadającym ruchu prądu powietrza. Według krajowych służb meteorologicznych (National Weather Service), prędkość wiatru towarzysząca microburstowi może osiągnąć nawet od 100 do 150 mil (160-240 km) na godzinę. Chociaż zjawiska typu microburst nie są tak powszechnie znane jak tornada, mogą powodować porównywalne szkody. Taka prędkość wiatru, porównywalna do tornad o sile EF-1 do EF-3, może wyrwać z korzeniami drzewa i spowodować uszkodzenia domów mieszkalnych i innych budynków.
Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że na osiedlu w Mt. Prospect obyło się bez ofiar.
„Mamy ogromne szczęście, że burza o takiej sile nie spowodowała poważnych obrażeń ani ofiar śmiertelnych” – napisał w oświadczeniu burmistrz miejscowości Michael Cassady. Podziękował policji, straży pożarnej, służbom publicznym, budownictwa i pomocy społecznej za szybką reakcję i pomoc mieszkańcom.
Jak powiedział Kuźma, dach budynku w ostatnich latach był remontowany, a mieszkańcy byli obciążeni dodatkową opłatą na ten cel. Teraz niektórzy poszkodowani zastanawiają się, czy remont był wykonany prawidłowo, skoro nastąpiły tak wielkie szkody.
„Czytajcie swoje polisy”
Nasz rodak zwraca również uwagę, że po rozmowie z firmą ubezpieczeniową okazało się, że zaproponowane mu odszkodowanie jest dużo niższe niż się spodziewał. Podobne głosy słyszał od innych właścicieli mieszkań, zaś w najgorszej sytuacji okazały się osoby wynajmujące, które w ogóle nie miały wykupionego ubezpieczenia lokatorskiego, czyli tzw. renters insurance.
– Odnawiamy ubezpieczenie na mieszkanie co roku, ale mało kto czyta swoje polisy. Nie byłem świadomy tak niskich limitów. Chciałem ostrzec rodaków, aby zapoznali się z warunkami swoich polis ubezpieczeniowych i rozważyli zwiększenie limitu. Życie człowieka może odmienić się w ciągu paru sekund – apeluje Kuźma.
Silne burze, które przeszły przez region Chicago w sobotę wieczorem, spowodowały znaczne szkody, podtopienia i awarie elektryczne również w innych częściach aglomeracji chicagowskiej, m.in. w Joliet na południowo-zachodnich przedmieściach i Cary na dalekim północnym zachodzie aglomeracji chicagowskiej.
Joanna Marszałek
[email protected]









