Podjęciem takich kroków zagroził prezydent Donald Trump, który nazwał nasze miasto „polem śmierci”. Z ostatnich doniesień wynika, że bazą Gwardii Narodowej i federalnych agentów imigracyjnych może stać się Naval Station Great Lakes na północy aglomeracji chicagowskiej, ale do czwartku, 28 sierpnia decyzja nie została jeszcze podjęta. Plan spotkał się z ostrym sprzeciwem władz stanu Illinois i burmistrza Chicago. Ale są też opinie, że Chicago potrzebuje takich zdecydowanych kroków
Bez decyzji, ale napięcie rośnie
Departament Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) ma prowadzić rozmowy z administracją bazy wojskowej Naval Station Great Lakes na północnych przedmieściach Chicago na temat wsparcia logistycznego i infrastrukturalnego dla agentów służb imigracyjnych, którzy mogliby wzmocnić działania w rejonie Chicago.
„Dziś rano (25 sierpnia – red. ) dowiedziałem się, że możliwe jest również wsparcie dla jednostek Gwardii Narodowej. Na razie szczegóły są ograniczone, jest wiele pytań i obaw” – napisał w e-mailu cytowanym przez „Chicago Sun-Times” dowódca bazy, kapitan Stephen M. Yargosz.
Federalni agenci imigracyjni oraz żołnierze Gwardii Narodowej mogą stacjonować w bazie Naval Station Great Lakes w powiecie Lake w dniach od 2 do 30 września, wynikało z tych medialnych doniesień.
Biuro gubernatora Illinois poinformowało, że nie ma obecnie żadnych informacji o przerzuceniu wojsk do bazy marynarki w powiecie Lake.
„Otrzymaliśmy informacje o takich rozmowach, ale nie było żadnych oficjalnych powiadomień ze strony Białego Domu ani Departamentu Obrony USA” – powiedział w środę, 28 sierpnia gubernator J.B. Pritzker. „Brak komunikatów to na razie dobra wiadomość. Miejmy nadzieję, że żadne wojska nie zostaną tu wysłane, bo to nie jest rola wojska” – dodał.
Prezydent Donald Trump twierdzi, że przestępczość w Chicago jest powodem do „federalnej interwencji”. „Chicago, Illinois, to katastrofa. Mam tam nieruchomości. To katastrofa” – po raz kolejny powtórzył swoją krytykę w poniedziałek, 25 sierpnia.
„Pritzker powinien do mnie zadzwonić i poprosić: Czy może pan przysłać żołnierzy?. To wymknęło się spod kontroli” – mówił prezydent. Podkreślił jednak, że nie chciałby „wkroczyć do miasta i być traktowanym okropnie przez skorumpowanych i złych polityków, jak ten facet Pritzker”. Dodał również, że gubernator „powinien spędzać więcej czasu na siłowni”, po czym określił go słowami: „Ten facet to katastrofa”.
Sprzeciw władz stanu i miasta
„Nie ma żadnego stanu wyjątkowego, który uzasadniałby federalizację (Gwardii Narodowej stanu Illinois – red.) czy wysyłanie wojsk służby czynnej” – odpowiadał gubernator Pritzker – „Tu nie chodzi o walkę z przestępczością. Chodzi o Donalda Trumpa, który szuka jakiegokolwiek pretekstu, by wysłać wojsko do miasta rządzonego przez Demokratów, w stanie kontrolowanym przez Demokratów, i próbować zastraszyć swoich politycznych rywali”.
W podobnym tonie wypowiadał się burmistrz Chicago Brandon Johnson, który oskarżył administrację prezydenta Trumpa o próbę narzucenia miastu wojskowej kontroli bez podstaw prawnych. „Miasto Chicago nie potrzebuje militarnej interwencji” – podkreślał.
Burmistrz przedstawił też dane o spadającej przestępczości w Chicago. „Morderstwa zmniejszyły się o niemal 32 proc., liczba strzelanin i ich ofiar spadła prawie o 40 proc., rabunki o 35 proc. Inwestując w młodzież, mieszkania i naszą jednostkę detektywistyczną, rozwiązujemy problemy, zmniejszamy przestępczość i pomagamy ludziom. To działa” – zapewniał Johnson w niedzielę, 24 sierpnia w stacji MSNBC.
Prezydent Trump mówił wcześniej, bo 22 sierpnia, że mieszkańcy Chicago „krzyczą, byśmy przyszli. Noszą czerwone czapki, piękne afroamerykańskie panie proszą: prosimy, prezydencie Trump, do Chicago”. Chodziło o członków konserwatywnej grupy „Chicago Flips Red”, która popiera obecność Gwardii Narodowej na ulicach miasta i twierdzi, że „to musi się wydarzyć”.
Gubernator Pritzker i prokurator generalny Illinois Kwame Raoul, wraz z liderami społeczności, zwołali konferencję prasową 27 sierpnia, aby podkreślić, że „nie ma żadnego stanu wyjątkowego”, który wymagałby wysłania wojsk do Chicago.
Nawet niektórzy zwolennicy prezydenta Trumpa i liderzy służb porządkowych wyrażają sceptycyzm wobec planu wysłania Gwardii Narodowej. Radny Nick Sposato, jeden z niewielu największych zwolenników Trumpa w Radzie Miasta Chicago, powiedział: „Uważam, że to straszny pomysł. Oni nie mają uprawnień policyjnych i nie wiedzą, co robić. Co gorsza, wysyła się 18- i 19-latków na ulice, których nie znają, z karabinami M16. Widzę w tym przepis na katastrofę”.
Podobnego zdania jest były komendant chicagowskiej policji Gary McCarthy, obecnie szef policji w Willow Springs: „Nie będą reagować na zgłoszenia. Będą zatrzymywać samochody i ludzi na ulicy. Mogą nawet nie być uzbrojeni, a wtedy sami staną się celem. Na koniec dnia to nie jest dobre dla kraju, jeśli Demokraci i Republikanie toczą wojnę. Potrzebny jest ponadpartyjny sposób rozwiązywania takich problemów”.
Z tymi opiniami kontrastuje głos innego Republikanina, dr. Williego Wilsona, chicagowskiego biznesmena i byłego kandydata na burmistrza, który wzywa prezydenta Trumpa do wysłania Gwardii Narodowej na ulice miasta.
„Próbowaliśmy wszystkiego innego i nie zadziałało” – powiedział Wilson, który 15 lat temu stracił syna w wyniku przemocy z użyciem broni – „Nie zgadzam się ze wszystkim, co robi prezydent, ani ze wszystkim, co robią Demokraci. Ale w tej sprawie ma on 100 procent mojego poparcia. Nie odrzucajmy pomocy, jeśli może uratować ludzkie życie”.
Jakie uprawnienia miałaby Gwardia Narodowa w Chicago?
Jeśli Gwardia Narodowa faktycznie zostanie wysłana do Chicago, jej żołnierze będą ograniczeni w swoich uprawnieniach, podkreślali Pritzker i Johnson.
„Nie będą walczyć z przestępczością. Nie będą się angażować w nic, co nie jest przewidziane dla wojsk federalnych. Mogą strzec budynków federalnych, ale nie będą walczyć z przestępczością w mieście” – mówił gubernator.
Ostatni raz Gwardia Narodowa stanu była na ulicach Wietrznego Miasta w maju 2020 r., gdy gubernator Pritzker wysłał kilkuset żołnierzy na prośbę ówczesnej burmistrz Lori Lightfoot, w odpowiedzi na lokalne zamieszki po zabiciu George’a Floyda w Minneapolis. Żołnierze musieli być eskortowani przez policję stanową, ponieważ nie mieli ustalonych zasad użycia siły wobec cywilów ani uprawnień do aresztowania i zatrzymywania osób.
Burmistrz Johnson zapowiedział działania na drodze prawnej, jeśli dojdzie do rozmieszczenia wojska w Chicago – choć trudno przewidzieć, czy sąd zablokuje taki krok.
Joanna Trzos
[email protected]









