Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
piątek, 5 grudnia 2025 01:05
Reklama KD Market

Odpowiedzią jest…

„Dziwny jest ten świat…” śpiewał kiedyś Czesław Niemen. Dziwny, bo wciąż mieści w sobie wiele zła, bo wciąż jeden człowiek gardzi drugim, bo w końcu wciąż jesteśmy zdolni, do krzywdzenia siebie nawzajem… niekiedy słowem, ale niejednokrotnie też i czynem.
Odpowiedzią jest…

Autor: Adobe Stock

W ostatnich dniach, tygodniach, a nawet miesiącach i latach, możemy mieć wrażenie, że ten świat oszalał, zwariował i rozpędza się coraz bardziej w tej drodze bez powrotu, w tej drodze ku przepaści… A jednak, kiedy przypominam sobie słowa piosenki Niemena, zastanawiam się, czy to nie jest zwyczajnie tylko jedna strona medalu, ta ciemniejsza, o której łatwiej jest usłyszeć w mediach, bo jest bardziej „nośna”, a jednocześnie świat dookoła wcale aż tak bardzo się nie zmienił?

Coś mi się wydaje, że prawda jak zwykle leży pośrodku, bo oczywistym jest, że częściej usłyszymy o tym, co złego się dzieje na świecie, ale z drugiej zastanawiam się, czy w myśl rozwoju, nie zrezygnowaliśmy z pewnych wentyli bezpieczeństwa. Kiedyś jednym z nich była rodzina, która dziś wydaje się nieco tracić na znaczeniu.

Przyjrzyjmy się nieco bliżej współczesnemu światu i rodzinie – czy są jeszcze ludzie dobrej woli, dzięki którym to wszystko ma jeszcze szansę przetrwać? 

Codzienna walka

Kłótnie, awantury, wojny wydają się być dla wielu ludzi codziennością. Choć większość z nas marzy o spokoju, to najczęściej chcielibyśmy, aby był to spokój na naszych zasadach, a co za tym idzie, inni powinni się podporządkować lub zaakceptować naszą wizję. 

Nie jest to niestety zawsze możliwe, szczególnie że ile ludzi, tyle poglądów, potrzeb, spojrzeń na świat dookoła. W tym wszystkim my, gdzie każdy chce być zauważony, doceniony, niekiedy pochwalony, ale na pewno usłyszany. Tak często dochodzimy do przekonania, że jedynym sposobem, aby wreszcie inni zwrócili na nas uwagę jest krzyk. Krzyczymy zatem i walczymy, ale taki sposób zaistnienia ma swoją ogromną cenę i niestety również powszednieje i znika wśród innych donośnych głosów. 

Warto pamiętać, że te wszystkie walki, które obserwujemy za zewnątrz, na ulicach, w polityce, w Internecie są odbicie walk toczonych w naszych sercach. Tak często czujemy lęk, bezsilność, zwątpienie, czy nawet gniew, w obliczu chaosu jaki nas otacza i jaki nas przenika. Świat pędzi i niejednokrotnie słyszymy, że jeżeli nie nadążamy, to nie istniejemy… A co jeśli jest dokładnie odwrotnie, jeżeli sposobem na przetrwanie świata i ludzi jest zatrzymanie, a przynajmniej zwolnienie tego pędu? Dopiero kiedy zwolnimy, mamy szansę dokonać świadomego wyboru i uspokoić tę wewnętrzną batalię między miłością a lękiem, między słowem które buduje, a tym które rani, a nawet zabija.

Suma małych rewolucji

Wszystkie informacje, które do nas docierają o wielkich światowych konfliktach, o buntach ulicznych o wielkim nieszczęściu na ogromną skalę, mogą sprawiać wrażenie, że ciężko to będzie naprawić i na pewno nie zrobią tego pojedyncze jednostki. Wielkie problemy wymagają wielkich napraw, a jednak każda przemiana zaczyna się od małych gestów, delikatnych kroków, czułego spojrzenia, zrozumienia. 

Wielkie zmiany w kierunku lepszego świata są sumą małych decyzji, gdy zamiast odpowiedzieć gniewem, wybieramy spokój i ciszę, gdy uśmiechamy się do kogoś w autobusie, czy na ulicy, gdy zamiast skupiać się na ciężarach życia, wybieramy wdzięczność, a także, gdy w domu decydujemy się na czułość zamiast gniewu i żalu. 

Każda zmiana zaczyna się od pierwszego małego kroku, a później kolejnego i następnych. Nie ma sensu myśleć o wielkiej zmianie, która może przerastać i przerażać, a znacznie lepszym rozwiązaniem jest pomyśleć o tym, co mogę zrobić sam/sama w swoim najbliższym otoczeniu, w swoim domu i w swojej okolicy.

Rodzice i dzieci

Jest dla mnie niezwykle przykrym słuchać jak młodzi ludzie zwracają się do siebie, posługując się wyzwiskami. Jeszcze trudniejszym jest słyszeć, jak druga strona pozwala na to, a wręcz potwierdza, że nie ma z tym problemu. Choć zdaję sobie sprawę, że całego świata nie zmienię, to mam wpływ na swoje dzieci, którym z jednej strony mogę przypominać, że to nie jest w porządku, a z drugiej być dla nich bezpieczną przystanią, do której zawsze mogą wrócić po dobre słowo, po słowo pełne miłości, nawet jeśli wcześniej słyszały zupełnie inne.

Najlepszą i zawsze właściwą odpowiedzią jest bowiem miłość, która buduje zamiast niszczyć, która wzmacnia zamiast osłabiać. To właśnie miłość staje się orężem dla ludzi „dobrej woli”, dzięki którym nasz świat ma jeszcze szansę stać się lepszym i piękniejszym. Przez niektórych miłość postrzegana jest jako słabość, ale w rzeczywistości to właśnie o nią warto walczyć i pielęgnować, Niech będzie tarczę ochronną, w którą wyposażymy siebie i nasze dzieci.

Iwona Kozłowska

jestem pedagogiem, mediatorem, a także Praktykiem i Masterem Emotion NLP. Od 2006r. pracuję z dziećmi, młodzieżą, a także ich rodzicami, nieustannie poszerzając swój warsztat pracy.
Po godzinach natomiast jestem całkiem zwyczajną mamą, której również zdarza się nadepnąć na rozrzucone klocki, czy też mierzyć się z wyzwaniami pod tytułem: „Nie chcę jeszcze iść się myć!”, lub „Jeszcze tylko 5 minut…”
Moją wielką pasją jest odkrywanie i wspieranie potencjału jaki drzemie w każdym dziecku i w każdym rodzicu. Głęboko wierzę, bo widzę to na swoim przykładzie, że nawet mając dzieci u boku, można realizować swoje marzenia i cele. Jednocześnie, takim podejściem można „zarażać” swoje dziecko, następnie je wspierać, a później wzajemnie się motywować i czerpać ze swoich doświadczeń.
Prowadząc MamoKompas pomagam mamom sprawić, aby ich podróż wychowawcza była przyjemna, ciekawa i wzbogacająca!

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama