Już w 1898 roku psycholog Edward Titchener zauważył, że studenci w jego klasie potrafili „poczuć”, gdy ktoś na nich patrzy. Ktoś, kogo w rzeczywistości nie widzieli. Dziś 94 proc. ludzi przyznaje, że przynajmniej raz w życiu poczuło na sobie czyjś wzrok, odwróciło się i… spotkało czyjeś spojrzenie.
Dr Rupert Sheldrake, naukowiec z Cambridge, przez 30 lat zbierał dowody na to, że wyczuwanie cudzego spojrzenia nie jest produktem wyobraźni czy czystym przypadkiem. Postanowił udowodnić naukowo, że nasz szósty zmysł bywa równie realny jak pozostałe pięć.
Latami testował tysiące osób z całego świata. Eksperyment był prosty jak rzucanie monetą. Badani mieli zasłonięte oczy i musieli odgadnąć, czy ktoś na nich w danym momencie patrzył. Gdy rzeczywiście tak się działo, odkrywali to w 60 proc. przypadków. Gdy nikt nie patrzył, zgadywali poprawnie w 50 proc. Brzmi jak niewielka różnica? W nauce 10 proc. to przepaść! Przy 15 tysiącach prób szansa, że 60-procentowy wynik to przypadek, jest mniejsza niż jeden na 25 milionów. To jak szansa wygrania w totolotka. Oznacza to, że wyczucie wzroku na swoich plecach nie może być zbiegiem okoliczności.
Radar na wzrok
Scopaesthesia to nie tylko wykrywanie spojrzenia. To prawdziwy wewnętrzny radar. Ludzie potrafią nie tylko poczuć, że ktoś na nich patrzy. Są w stanie dokładnie wskazać, skąd to spojrzenie pochodzi. Przykłady takich zjawisk można mnożyć bez końca. Najbardziej przekonujące są relacje osób, które obserwują innych zawodowo. Czyli detektywów, pracowników ochrony, fotografów celebrytów i myśliwych. Jeden z tych ostatnich, Matthew McHugh, doświadczony łowca z Wisconsin, relacjonował, jak nie raz przez lornetkę obserwował jelenia. Zwierzę pasło się spokojnie oddalone od niego 200 metrów. I nagle bez powodu podnosiło głowę i kierowało wzrok na myśliwego. „To nie był przypadek, przeżyłem to dziesiątki razy” – zapewniał.
Fotografka paparazzi Linda Morrison, która przez 15 lat śledziła gwiazdy Hollywood, opowiadała zaś wielokrotnie: „Mogłam czaić się za krzakiem w odległości pół kilometra, całkowicie ukryta. A oni i tak często odwracali głowy dokładnie w moją stronę, jakby mieli wbudowany radar”.
Spośród 960 osób zbadanych przez doktora Sheldrake’a na przestrzeni 25 lat, połowa reagowała w ten sam sposób: momentalnie precyzyjnie namierzała obserwatora. Sheldrake potwierdził też inny fenomen – niektórzy potrafią budzić śpiące osoby samym wpatrywaniem się w nie. W 240 próbach na zwierzętach, jakie przeprowadził w ciągu 30 lat, co czwarte obudziło się pod wpływem intensywnego wzroku obserwującego. Ludzie reagowali słabiej, ale też reagowali.
System wczesnego ostrzegania
„To przez dźwięki, zapachy, zmiany temperatury” – oponowali sceptycy, widząc wyniki badań. Sheldrake systematycznie zamykał im jednak usta. Zaczął testować ludzi przez zamknięte okna. Badanych oddzielał ścianami. Eliminował każdy możliwy „normalny” sygnał, który mógłby wpłynąć na wyniki badań. A były one nadal zadziwiające. W niemieckich szkołach niektórzy uczniowie osiągnęli 90 proc. trafności.
Inny naukowiec, dr Michael Persinger z Kanady, potwierdził odkrycia Sheldrake’a. Podłączył badanych do skanerów mózgu i obserwował, co dzieje się w ich głowach, gdy ktoś na nich patrzy… z sąsiedniego pokoju. Wyniki były oszałamiające. Kora potyliczna – centrum wzroku zwiększała wtedy aktywność o 12 proc. Mięśnie karku napinały się u 73 proc. osób. Co więcej, okazało się, że ludzie obserwowani przez kamery CCTV (te do monitoringu otoczenia) wykazywali zmiany w przewodnictwie elektrycznym skóry. Nie zdawali sobie sprawy, że ktoś ich ogląda, ale ich ciała reagowały.
To były fizjologiczne dowody na to, że ciało wyczuwa spojrzenie. Tak jakby nasz mózg miał wbudowany system wczesnego ostrzegania.
To nie przypadek ani oszustwo. To coś, czego nauka jeszcze do końca nie zrozumiała, ale nie mogła już dłużej ignorować. Kolejnym wyzwaniem dla badaczy była odpowiedź na pytanie: skąd bierze się taka zdolność?
Geny przetrwania
Część naukowców skłania się ku teorii, że scopaesthesia to pozostałość po naszych przodkach. Gdy spacerowali po akermańskich stepach czy afrykańskiej sawannie, umiejętność wyczucia wzroku lwa mogła im uratować życie. Podkreśla się, że wiele zwierząt nadal posiada tę zdolność. Choćby antylopy. Błyskawicznie odkrywają spojrzenie drapieżnika z ogromnych odległości. Podobnie ptaki – natychmiast „wiedzą”, że obserwuje je jastrząb. Scopaesthesia to według tej teorii resztki zachowanej w ludzkich genach pierwotnej super mocy. Pochodziła ona z czasów, gdy szósty zmysł był niezbędny do przetrwania naszego gatunku. Choć przekonująca, jest to nadal jedynie teoria. Dowody na jej słuszność pozostają ciągle zbyt nieliczne.
Nie wszystko też działa. Obserwowanie przez Internet? Bez efektu. Słuchanie przez telefon? Także nie działa. Scopaesthesia ma swoje ograniczenia i reguły, których nauka dopiero się uczy.
Dzisiejsza technologia i galopujący postęp naukowy otwierają przez ludźmi nowe możliwości: skanery mózgu w czasie rzeczywistym czy precyzyjne pomiary fizjologiczne. Może badacze w kolejnych dziesięcioleciach rozwikłają na dobre zagadkę szóstego zmysłu? Może udowodnią, że scopaesthesia to gen z przeszłości? Jedno nie ulega wątpliwości: każde wielkie odkrycie naukowe zaczynało się od rzeczy uznawanych za niemożliwe. Może odkrycie korzeni szóstego zmysłu będzie właśnie takim przełomem – finalnym krokiem na ścieżce prowadzącej do zrozumienia, kim naprawdę jesteśmy i na co nas stać.
Tymczasem następnym razem, gdy poczujemy na plecach czyjś wzrok, nie ignorujmy go. Obejrzyjmy się. Jest duża szansa, że rzeczywiście ktoś nam się przygląda.
Joanna Tomaszewska









