Jacek Niemczyk: Oboje pamiętamy Pana z licznych wywiadów. Był Pan obecny na wszystkich polonijnych wydarzeniach w Chicago i okolicach. Co łączyło Pana z Polonią?
Rod Blagojevich: Zawsze czułem naturalną więź z polską społecznością. „Blagojevich” to przecież nie do końca irlandzkie nazwisko (śmiech). Nie jest też polskie, ale już bliżej. Mam taką samą imigrancką historię jak Polacy. Mój ojciec przybył z Jugosławii po II wojnie światowej. Tak jak Polacy walczył z nazistami. Przez cztery lata był więźniem wojennym. Nie chciał wrócić do komunistycznego kraju. Przez trzy lata był w obozie dla uchodźców, aż miał możliwość wyjazdu do Stanów Zjednoczonych na mocy ustawy o przesiedleńcach. Nazywali go dipisem (DP, Displaced Person – red.), podobnie jak miliony innych osób z Europy Wschodniej z długimi i trudnymi do wymówienia nazwiskami. Ojciec podobnie jak Polacy zawsze ciężko pracował i wraz z matką poświęcali się i oszczędzali, aby zapewnić mi lepsze życie. Dali mi szansę na zdobycie wyższego wykształcenia i możliwości, o których sami mogli tylko marzyć. Takie są też doświadczenia społeczności polsko-amerykańskiej. Miałem więc naturalną więź z tą społecznością. Uczestnictwo w polskich wydarzeniach zawsze sprawiało mi radość, bo czułem się jak w domu.
JN: Społeczność imigrantów – tak ważna dla Chicago, stanu Illinois i całych Stanów Zjednoczonych… Co Pan sądzi o tym, co obecnie się dzieje w kwestiach imigracji w Chicago, Broadview i wielu innych miejscach?
– Mamy poważny problem z nielegalną imigracją w Stanach Zjednoczonych. Nie ma jednego uniwersalnego rozwiązania tego problemu. Myślę, że musi być bardzo ostrożne podejście, które pozwoli zidentyfikować różne grupy i ich status imigracyjny. Jest ogromna różnica między osobą, która wtargnęła do kraju i przekroczyła granicę, a osobą, która przemierzyła ocean, tak jak imigranci z Polski, z wizą, która mogła stracić ważność. Musimy coś zrobić, aby chronić tych imigrantów przed wydaleniem z kraju. Myślę, że jest na to sposób. Miałem okazję porozmawiać z Frankiem Spulą, moim starym przyjacielem ze Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej. On bardzo angażuje się w tę sprawę i stara się pomóc polskim imigrantom, którzy znaleźli się w takiej sytuacji. Mam nadzieję, że znajdziemy sposób, aby wspólnie podjąć działania w tej sprawie i przekazać nasze przesłanie władzom Stanów Zjednoczonych i prezydentowi Trumpowi.
Alicja Otap: Czy Pańska wizyta jest związana z kwestią imigrantów, czy to wyłącznie przyjacielskie spotkanie i odnowienie starych kontaktów?
– Chciałem spotkać się z moim przyjacielem Frankiem, którego nie widziałem od wielu lat. Natknąłem się na niego w samolocie, kiedy oboje wracaliśmy z Waszyngtonu. Ale to też spotkanie prowadzące do odnowienia relacji, ponieważ Frank, który jest rzecznikiem społeczności polsko-amerykańskiej i polskich imigrantów, przed chwilą właśnie poruszył tę kwestię. On pracuje nad tym, a ja oferuję swoją pomoc. Czekam na dalsze informacje i sprawdzę, czy możemy coś zrobić, aby chronić rodziny, które borykają się z niepewnością i procesem, który niesłusznie karze je za coś, za co nie są odpowiedzialne. Działania prezydenta Trumpa mają na celu odesłanie imigrantów, którzy nielegalnie wkroczyli do naszego kraju, którzy się tu wkradli, a w większości to przestępcy i członkowie gangów, handlarze narkotyków, zabójcy, mordercy i gwałciciele. To właśnie oni są celem jego działań.
AO: A jednak 70 proc. aresztowanych przez służby federalne to osoby bez przeszłości kryminalnej.
– Dlatego częścią wyzwania jest upewnienie się, że zastosowane jest ukierunkowane, dopasowane do potrzeb podejście, a nie podejście uniwersalne.
JN: Wiele osób zastanawia się: czy Blagojevich wróci? Co zamierza dalej robić? Czy chciałby Pan podzielić się jakimiś planami?
– Przez osiem lat byłem na wygnaniu. Byłem przetrzymywany w więzieniu za działalność polityczną, a nie za przestępstwa – za rozmowy, które zainicjował prezydent Obama. Prezydent Trump mnie uwolnił. On jest dla mnie kimś, jak Lech Wałęsa dla Polaków, ponieważ uważam się za uwięzionego przez komunistów, którzy odebrali mi wolność. Teraz dostałem szansę na nowy początek. 24 lutego ukaże się książka o moich doświadczeniach. To historia, która zaczyna się od jednego prezydenta, a kończy na innym. Jest w niej gubernator przebywający w więzieniu z mordercami. Umieszczono mnie w więzieniu o zaostrzonym rygorze z członkami gangów, złodziejami bankowymi, handlarzami narkotyków i brutalnymi przestępcami.
Bardzo często w smutku życia szukamy Boga. Ja też go potrzebowałem i szukałem. Zawsze wierzyłem w Boga, jako chrześcijanin serbskiego prawosławia, ale przez 2896 dni miałem okazję codziennie czytać Biblię, ponieważ potrzebowałem siły i inspiracji, które mogłem czerpać od Boga. Dzięki temu nabrałem zupełnie innego spojrzenia na życie. Doceniam błogosławieństwa, które otrzymałem i chyba lepiej rozumiem tajemnice Boga. Nigdy nie będziemy w stanie w pełni zrozumieć Pana, ale myślę, że możemy lepiej docenić to, czego On od nas oczekuje w życiu.
Służba jest czymś, co z jakiegoś powodu było częścią mojego życia i objawiło się w polityce. Jednak za pierwszym razem nie skończyło się to dla mnie zbyt dobrze. Było trudne dla córek, które dorastały w ciężkich okolicznościach, oraz dla żony. Jeśli pytacie mnie, czy byłbym zainteresowany nowym początkiem w tym kierunku, nie wykluczam tego, ponieważ czuję pragnienie i potrzebę służby publicznej.
Wiem, że byłem świetnym gubernatorem dla mieszkańców Illinois. Zapewniliśmy opiekę zdrowotną wszystkim dzieciom i bezpłatny transport publiczny dla seniorów. Wprowadziliśmy otwarte punkty płatnych autostrad, mammografię i badania cytologiczne dla kobiet bez ubezpieczenia, i pokrycie kosztów leczenia w przypadku wykrycia raka. Wprowadziliśmy rozwiązania dla pracujących rodzin. Nie chciałem podnosić podatków i walczyłem z systemem, który mnie pochłonął.
Widzę, co się teraz dzieje. Widzę, jak głupia jest Partia Demokratyczna, jeśli chodzi o walkę z przestępczością i jak niebezpieczne jest to, że ludzie są mordowani. Przestępczość jest wszechobecna, a ludzie żyją w strachu. Uważam, że istnieje wiele rozsądnych rozwiązań, które można wprowadzić, aby poprawić sytuację mieszkańców. Czuję, że mam doświadczenie, ponieważ byłem gubernatorem. I szczerze mówiąc, za drugim razem mógłbym zrobić to lepiej. Mimo to nie planuję obecnie startu w żadnych wyborach. Żona dała mi jasno do zrozumienia, że jeśli kiedykolwiek będę ponownie kandydować na urząd, będę musiał to zrobić z drugą żoną. Muszę więc najpierw wygrać prawybory w mojej sypialni.

JN: – Czy naprawdę nic Pan nie planuje, czy tylko ukrywa to przed nami i czeka z ogłoszeniem kandydatury w przyszłym roku?
– Nie, naprawdę nic nie zdecydowałem. Moja żona Patti jest kochająca, oddana i wierna, a przede wszystkim jest wspaniałą matką. Sama wychowała nasze córki. Nie miałem okazji widzieć, jak dorastają. Najmłodsza miała 8 lat, kiedy musiałem odejść, a 17, kiedy wróciłem. Starsza miała 15 lat, a kiedy wróciłem – 22. To wspaniałe dzieci, ale moje doświadczenie wyrządziło im krzywdę, ponieważ było tak nagłośnione i miało charakter międzynarodowy. Kiedy zostałem aresztowany jako urzędujący gubernator piątego co do wielkości stanu, przed moim domem stały wozy transmisyjne z Japonii. Dorastanie dzieci w takich warunkach, z wozami transmisyjnymi i okropnymi rzeczami, które mówi się o ich ojcu, jest trudne. Nie mogę być samolubny, chociaż bardzo chciałbym wrócić na arenę, ponieważ… jestem wysportowany – o wiele bardziej niż nasz obecny gubernator. Pritzker nie wie nawet, jak rzucać piłką baseballową i nie umie kopać piłki nożnej. Kiedy jesteś sportowcem, masz ducha rywalizacji i czujesz chęć powrotu.
Żona jest w jednej czwartej Polką. To właśnie tę część kocham w niej najbardziej. Kiedy we wtorek zostałem aresztowany, w Las Vegas obstawiano 9 do 1, że pierwsza dama Illinois porzuci gubernatora. Kiedy mężczyzna jest w więzieniu przez cztery lata lub dłużej, w ponad 90 proc. przypadków partnerka go zostawia, zwłaszcza gdy ma on przed sobą jeszcze długą karę, jak było w moim przypadku. Ale Patti pokonała przeciwności losu, wychowała nasze córki, założyła własną małą firmę, zajmującą się ubezpieczeniami. Nie mogę podjąć decyzji bez zgody jej i dzieci. Nie zdecydowałem się kandydować na żadne stanowisko i jest mało prawdopodobne, abym to zrobił. Ale jeśli pytacie mnie osobiście, czy chciałbym, to odpowiedź brzmi: tak.
AO: Podziwiam odporność Pańskiej rodziny. To musiał być dla nich bardzo trudny okres. W kwietniu założył Pan firmę konsultacyjną, która działa na rzecz Republiki Serbskiej. Czy może Pan wyjaśnić tę nową drogę kariery?
– Pracuję jako konsultant i obecnie zajmuję się lobbingiem, w tym konkretnym przypadku dla zagranicznego rządu – Republiki Serbskiej, czyli serbskiej prawosławnej jednostki administracyjnej w Bośni. Bośnia ma skomplikowaną formę rządów. Większość mieszkańców to muzułmanie, ponadto istnieje wpływ Iranu, który stanowi zagrożenie dla chorwackich katolików na zachodzie oraz serbskich prawosławnych na wschodzie. Republika Serbska stoi przed wieloma wyzwaniami ze strony wysokiego przedstawiciela z Niemiec, który narzuca tamtejszej serbskiej ludności zasady odbierające jej autonomię i swobodę wyboru przywódców. Próbuje się usunąć serbskiego prezydenta. Zostałem poproszony, aby zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby zmienić politykę amerykańską wobec Republiki Serbskiej. To wyzwanie, ale to też właściwa rzecz do zrobienia.
Obserwuję szerszy kontekst tego, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, ale także w Europie, gdzie komunistyczna polityka policyjna w stylu KGB nagle wysyła gubernatorów do więzienia i skazuje byłych prezydentów i kandydatów za nieistniejące przestępstwa. Zrobili to mi i i prezydentowi Trumpowi. Mnie wysłano do więzienia, Trumpa na szczęście nie. Ale prezydent Republiki Serbskiej przechodzi przez to samo. W Europie Zachodniej i Unii Europejskiej panuje dynamika wrogiego nastawienia lewicowych grup politycznych do prawicowych przywódców, takich jak nowy prezydent Polski, prezydent Węgier Orban, prezydent Serbii Vučić czy prezydent Republiki Serbskiej Dodik. Dodik świętował wybór prezydenta Trumpa dzień po jego zwycięstwie. Tego samego dnia administracja Bidena nałożyła na niego sankcje. Karzą go za poparcie Trumpa. Nie tak powinno się stosować sankcje. Nie powinno się wykorzystywać sądów w wolnym społeczeństwie do tyranizowania ludzi, których nie można pokonać w wyborach i odbierać ludziom prawa do wyboru swoich przywódców.
Moje doświadczenie jest wyjątkowe, ponieważ sam przez to przeszedłem. Dlatego przedstawiam punkt widzenia prezydenta Republiki Serbskiej, który moim zdaniem jest bardzo pomocny. Prezydent Trump również to rozumie, ponieważ przeszedł to samo.

fot.Monica Lebensztejn
AO: Czy nadal określa się Pan mianem „Trumpokraty” – i dlaczego?
– Tak, nazywam siebie Trumpokratą i Demokratą dla Trumpa z dwóch powodów. Po pierwsze, mam osobiste relacje z prezydentem Trumpem, który mnie uwolnił i wyzwolił. Byłoby ze mną coś bardzo nie tak, gdybym nie popierał człowieka, który zwrócił mi wolność, podczas gdy cały świat ode mnie się odwrócił. Wielu moich starych przyjaciół nie tylko mnie porzuciło, ale także zdradziło.
Na poziomie osobistym darzę prezydenta Trumpa ogromnym szacunkiem za to, co zrobił dla mnie i mojej rodziny. Nigdy nie prosiłem go o pełne ułaskawienie. On po prostu to zrobił. Kiedy zadzwonił do mnie 25 stycznia powiedzieć, że zamierza mnie ułaskawić, powiedziałem mu: nie chciałem cię o to prosić, ponieważ to, co zrobiłeś dla moich córek, kiedy przywróciłeś im ojca, było największym prezentem, jaki ktokolwiek kiedykolwiek dał moim dzieciom. Zawsze, na poziomie osobistym, będę mu głęboko wdzięczny i chętny do pomocy.
Ponadto uważam, że polityka prezydenta Trumpa jest nowa. Polityka amerykańska ulega zmianom. Partia Demokratyczna, do której należałem już nie istnieje. To była partia prezydenta Kennedy’ego, która wierzyła w Boga, która wierzyła, że Ameryka jest krajem możliwości, że można tu przybyć jako imigrant i stać się kimś, partia, która miała zdrowy rozsądek i uznawała, że potrzebujemy policji do walki z przestępczością. Partia Demokratyczna, która troszczyła się o ludzi pracy, nie jest już tą samą partią. Trump zmienia Partię Republikańską, skupiając ją na ludziach pracy. Tak, nazywam siebie Trumpokratą na poziomie osobistym, ale także ze względu na nową dynamikę, która ma miejsce w amerykańskiej polityce.
JN: Nasz kraj jest podzielony. Prawdopodobnie ludzie nie widzieli takich podziałów od dziesięcioleci. Czy jest na to jakieś lekarstwo? Czy trzeba być po jednej lub drugiej stronie, czy jest coś pomiędzy?
– Musi być jakieś lekarstwo. Obie strony są rozgniewane na siebie. Widzieliśmy to niedawno w straszliwym zabójstwie Charliego Kirka i reakcji osób z drugiej strony sceny politycznej, a nawet tych po stronie Kirka. Musimy się uleczyć jako kraj. Myślę, że nadejdzie czas, kiedy to się stanie. To bardzo skomplikowane. Jednym z czynników jest nowy sposób komunikacji za pośrednictwem mediów społecznościowych, ponieważ jest on pod wieloma względami bardzo zjadliwy.
Abraham Lincoln był naszym największym prezydentem i sprawował urząd w okresie największych podziałów w historii. Choć obecnie sytuacja jest zła, to kiedy Lincoln został wybrany, była znacznie gorsza. 11 południowych stanów postanowiło nie uznać jego wyboru i odłączyć się. Następnie stoczyliśmy wojnę domową, w której 600 tysięcy Amerykanów zabiło się nawzajem. Ostatecznie doprowadziło to do wspaniałego rezultatu, jakim było wyzwolenie niewolników i utrzymanie jedności kraju. Myślę, że potrzebujemy więcej retoryki Lincolna, bez złośliwości i z dobrocią dla wszystkich. Nie jesteśmy wrogami, musimy być przyjaciółmi.
Możemy się nie zgadzać, ale nie powinniśmy nienawidzić się za różnice zdań. Ponownie wracam do moich doświadczeń z więzienia i wiary chrześcijańskiej. Jeśli ktoś chce wskazówek, jak powinniśmy postępować na wysokich stanowiskach i jak nasi przywódcy powinni nami kierować, proponuję przeczytać pierwszy list św. Pawła do Koryntian, rozdział 13: żyjcie zawsze w wierze, nadziei i miłości, ale przede wszystkim w miłości. W naszym kraju potrzeba więcej miłości. Powinniśmy przyjąć św. Pawła, a to uzdrowi nasz kraj.
JN: Nie pozostaje nic innego, jak powiedzieć amen. Dziękujemy, Panie gubernatorze, za te słowa mądrości.
– A ja dziękuję za zaproszenie. Do waszych czytelników i słuchaczy: jestem bardzo wdzięczny za miłość i wsparcie, które otrzymywałem od polskiej społeczności przez wiele lat w polityce, a nawet wcześniej, dorastając. Wychowałem się przy Cicero i Armitage i jako chłopiec zawsze chodziłem na karnawał do kościoła św. Stanisława w polskiej dzielnicy. Mam z tego czasu najcieplejsze wspomnienia. Kiedy myślę o ulubionych kolorach, nie schlebiając waszym czytelnikom – to myślę o czerwieni i bieli.
AO: Dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia.
Rozmawiali: Alicja Otap i Jacek Niemczyk
[email protected]
Opracowała: Joanna Marszałek
[email protected]
Zdjęcia: Alicja Otap, Monica Lebensztejn











