Zamykanie rządu (government shutdown) nie jest w USA niczym nowym – dzieje się to już po raz 15. od 1981 roku. Spory na temat wydatków budżetowych od lat wykorzystuje się w walce politycznej. Wydawania pieniędzy bez upoważnienia Kongresu zabrania wprost amerykańska konstytucja.
Scenariusz powtarza się cyklicznie: bez zatwierdzonych środków rząd jest zmuszony do ograniczenia działań tych departamentów i agencji, które nie mają przydzielonych pieniędzy na swoją działalność. Trwa to aż do momentu zawarcia kompromisu między obydwoma izbami Kongresu i Białym Domem. W tym czasie rząd federalny ogranicza się jedynie do działań niezbędnych dla podtrzymania istnienia państwa i zapewnienia mu bezpieczeństwa.
Według ponadpartyjnego Biura Budżetowego Kongresu, w tym roku nawet 750 000 pracowników federalnych może być codziennie wysyłanych na bezpłatny urlop i odsyłanych do domu bez wynagrodzenia. Osoby uznane za pracowników niezbędnych, np. pracownicy służb bezpieczeństwa publicznego i narodowego, będą zgłaszać się do pracy bez wynagrodzenia. Po wznowieniu finansowania federalnego, rząd jest prawnie zobowiązany do wypłaty zaległych wynagrodzeń pracownikom federalnym i personelowi wojskowemu. Federalni kontrahenci nie otrzymają jednak rekompensaty za stracony czas.
Shutdowns trwają zwykle kilka dni, rzadko dłużej niż dwa tygodnie. Najdłuższy przestój w pracy rządu federalnego odnotowano podczas pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Zaowocowało to najdłuższym w historii, bo 35-dniowym zamknięciem wielu instytucji rządu federalnego. Ten niechlubny rekord może być pobity biorąc pod uwagę temperaturę sporu politycznego. W tej chwili Republikanie mają swojego prezydenta oraz większość w obu izbach Kongresu. Będącym w mniejszości Demokratom pozostała ostatnia broń – obstrukcja parlamentarna (filibuster) w izbie wyższej. Republikanie nie mają bowiem wystarczającej liczby 60 głosów, aby zakończyć dyskusję parlamentarną i przejść do głosowań.
Demokraci, którzy muszą mierzyć się także z nieprzychylnymi orzeczeniami zdominowanego przez konserwatystów Sądu Najwyższego nie będą chcieli łatwo oddawać ostatniego bastionu systemu checks and balances czyli mechanizmów gwarantujących zachowanie równowagi politycznej.
Tegoroczny shutdown może różnić się także od tych z przeszłości, gdyż dotyka struktur rządowych mocno poharatanych przez Departament Efektywności Rządu (DOGE) Elona Muska, który zwalniał tysiące ludzi bez głębszej refleksji.
Z każdym dniem shutdownu będą narastały straty, których nie da się nadrobić. Nie chodzi tylko o pracowników federalnych. Podwykonawcy rządu federalnego, a jest ich tysiące, stoją przed perspektywą wygaśnięcia kontraktów i braku możliwości ich ponownego zawarcia.
Niektórzy pracownicy muszą stawiać się do pracy wiedząc, że nie otrzymają wynagrodzenia do czasu przywrócenia finansowania, podczas gdy inni zostają odsyłani do domów na czas nieokreślony. Lotniska są jednymi z najbardziej widocznych punktów zapalnych. Agenci Administracji Bezpieczeństwa Transportu (TSA) i kontrolerzy ruchu lotniczego są uważani za niezbędnych i muszą kontynuować pracę, ale nie pobierają wynagrodzenia. Podczas zamknięcia w latach 2018-2019 wielu pracowników TSA wzięło chorobowe, co doprowadziło do zamknięcia punktów kontrolnych i wydłużenia kolejek. Niedobór kontrolerów ruchu lotniczego tymczasowo uziemił loty na lotnisku LaGuardia i opóźnił podróże po wschodnim wybrzeżu.
Egzekwowanie przepisów imigracyjnych jest uznawane za niezbędne, dlatego agenci Służby Imigracyjnej i Celnej (ICE) oraz Służby Celnej i Ochrony Granic (CBP) pozostaną na służbie podczas zamknięcia. Ośrodki detencyjne również będą nadal działać, choć rozprawy sądowe w wielu sprawach imigracyjnych mogą zostać opóźnione ze względu na finansowanie ich z budżetu Departamentu Sprawiedliwości.
Natomiast zdrowie publiczne takim priorytetem nie jest. Departament zdrowia ostrzegł, że chociaż będą kontynuowane doraźne działania w zakresie reagowania na pandemię lub grypę, możliwości Centrum Prewencji i Zapobiegania Chorobom (CDC) w zakresie monitorowania i przeciwdziałania pojawiającym się zagrożeniom zdrowotnym będą znacznie ograniczone. Delikatnie mówiąc nie świadczy to najlepiej o rządzących.
Konsekwencje shutdownu mogą również dotknąć rodziny korzystające z pomocy żywnościowej, studentów oczekujących na pomoc federalną oraz pacjentów ubiegających się o dostęp do badań medycznych.
Prezydent Donald Trump wręcz zasugerował, że jego administracja mogłaby wykorzystać lockdown do wprowadzenia trwałych cięć w federalnej sile roboczej i programach socjalnych. Takie podejście zrywa z historycznymi doświadczeniami, kiedy zamknięcia rządu były tymczasowe, co zwiększyło i tak już nieznośne poczucie niepewności.
Na szczęście agencje, które działają na zasadzie stałego finansowania, powinny kontynuować działalność. Dotyczy to zarówno Social Security Administration jak i Medicare i Medicaid, które powinny nadal działać. Jednak podczas poprzednich zamknięć federalne agencje ograniczyły niektóre usługi. Niektóre biura wstrzymały wydawanie nowych kart Social Security, zastępczych kart Medicare i weryfikację świadczeń. Plan awaryjny Social Security Administration przewiduje przymusowe urlopy dla tysięcy pracowników – co mogłoby ponownie spowolnić reagowanie na potrzeby beneficjentów potrzebujących pomocy.
W chwili, gdy piszę te słowa niewiele wskazuje, aby szybko doszło do dwupartyjnego zbliżenia. Republikanie nadal naciskają na tymczasowe rozwiązanie, które pozwoli utrzymać finansowanie na dotychczasowym poziomie, podczas gdy Demokraci wydają się zdeterminowani, aby domagać się stałego przedłużenia dopłat w ramach ustawy Obamacare (Affordable Care Act), które wkrótce wygasną. Lewa strona sceny politycznej wydaje się zdeterminowana, aby ocalić ,co jeszcze zostało z dość i tak skromnych elementów państwa opiekuńczego.
Tomasz Deptuła

Dziennikarz, publicysta, ekspert ds. komunikacji społecznej. Przez ponad 25 lat korespondent polskich mediów w Nowym Jorku i redaktor “Nowego Dziennika”.









