Marczyk w zakończonej w niedzielę ostatniej, ósmej rundzie rajdowych mistrzostw Europy - Rajdzie Chorwacji zajął trzecią lokatę i zapewnił sobie tytuł. Polak świetnie pojechał drugiego dnia rajdu, po pierwszym sobotnim etapie był bowiem szósty. W niedzielę warunki atmosferyczne zmieniły się diametralnie - padał deszcz, po sobocie, gdy było słonecznie i dość ciepło.
To wykorzystał Marczyk, zaatakował, wygrał dwa z czterech odcinków specjalnych, awansował w rajdzie o trzy lokaty i zapewnił sobie pierwszy w karierze tytuł ERC.
19-letni Abramowski, mistrz w kategorii ERC3, dodatkowo zdobył w tym roku prestiżowe trofeum M-Sport Fiesta Rally3 Trophy, potwierdzając swój ogromny potencjał.
Ceremonię uhonorowania najlepszych zaplanowano o 15.45 w Zagrzebiu, a wieczorem odbędzie się gala zakończenia sezonu ERC i koronacja nowych mistrzów Starego Kontynentu.
W rajdowych ME w ubiegłych latach doskonale spisywał się Kajetan Kajetanowicz, który trzykrotnie w latach 2015-17 zdobył tytuł najlepszego kierowcy Starego Kontynentu. W 1997 roku mistrzem Europy był Krzysztof Hołowczyc z pilotem Maciejem Wisławskim, wcześniej trofeum zdobywał Sobiesław Zasada.
- Jestem szczęśliwy. Nie wiem, co powiedzieć, bo emocji jest mnóstwo. Ważne jest, żeby zaufać, bo to chyba moje największe marzenie w sportowym życiu - powiedział Marczyk.
- Kiedy miałem 15 lat, zaczynałem od kartingu, a potem postanowiłem zająć się rajdami. Jest trzech polskich kierowców, którzy są mistrzami Europy, to Sobiesław Zasada, Krzysztof Hołowczyc i Kajetan Kajetanowicz. Znalezienie się w tym gronie razem z nimi to coś wyjątkowego - dodał.
W Chorwacji doskonale pojechał Armstrong, który po wypadku Włocha był najgroźniejszym rywalem Polaka. To jego drugie zwycięstwo z rzędu, poprzednio wygrał w Walii, a w Rajdzie Barum był drugi.









